O książce
Wiele się zmieniło. Beata z nieporadnej ofiary losu przeistoczyła się w energiczną bizneswoman, którą spotykamy w chwili, gdy otrzymuje fatalny w skutkach anonim. Tymczasem Monika, jej przyjaciółka dotychczas twardo stąpająca po ziemi, na jakiś czas zupełnie straci głowę. Na szczęście obie nie tracą rezonu.
Jedno jest pewne: gdy wymaga tego sytuacja kumpelki bez wahania same poprowadzą dochodzenie, bo czego się nie robi, gdy w grę wchodzi rodzinne szczęście, miłość, a nawet czyjeś życie!
Gacek & Szczepańska nie zawiodą swoich czytelników. „Dogrywka” ma w sobie wszystkie zalety, które zjednały autorkom szerokie grono fanów: pełnokrwiste postacie (zabawne charakterystyki na wstępie), ironiczny dystans (także do swoich bohaterek), humor (ujawniający się już nawet w tytułach rozdziałów), potoczysty styl i zabawną intrygę. Porcja porządnej rozrywki gwarantowana!
O autorkach:
KATARZYNA GACEK - z wykształcenia psycholog. Wiedzę zdobytą na studiach usiłuje zastosować w praktyce hodując stadko dzieci, pisząc książki i scenariusze filmowe. Jest bardzo towarzyska, uwielbia gości. Kiedy przed dwoma laty zaprosiła przyjaciółkę na kawę, ta tak się zasiedziała, że napisały razem trzy powieści. Z populacji wyróżnia się wzrostem, krótkowzrocznością i punktualnością wręcz obsesyjną. Nie wyobraża sobie mieszkania w mieście.
AGNIESZKA SZCZEPAŃSKA – z wykształcenia prawnik, z powołania artystka. Była urzędnikiem państwowym, księgową, asystentką scenografa, managerem, dekoratorem wnętrz, ostatnio prowadziła własną firmę zajmującą się organizacją imprez, a obecnie usiłuje zarabiać pisaniem... Nie wyobraża sobie mieszkania poza miastem.
Fragment książki
Bezkresna, szmaragdowa powierzchnia oceanu, naznaczona białymi smugami piany w miejscach, gdzie z szumem załamywały się wysokie fale, zlewała się gdzieś daleko z jaśniejszym o kilka tonów, ale równie intensywnym w kolorze niebem. Powietrze nad położoną w niewielkiej zatoczce plażą drżało z gorąca. Nagrzany ostrymi promieniami słońca drobny, porcelanowo biały piasek aż parzył w stopy. Bajkową scenerię uzupełniało kilka rosnących niedaleko, nastroszonych kokosowych palm.
Beata zatrzymała się w cieniu płóciennego parasola, jednego z wielu rozstawionych tuż nad wodą, i z przyjemnością śledziła wzrokiem wysoką, barczystą sylwetkę nadchodzącego od strony nadmorskiego barku mężczyzny. Ubrany w kolorowe szorty i słomkowy kapelusz z szerokim rondem, szedł wzdłuż brzegu, pozwalając leniwym falom obmywać bose stopy. W dłoniach trzymał dwa kolorowe drinki z parasolką, a po jego twarzy błąkał się uśmiech zadowolenia.
To był Andrzej, mąż Beaty.
W jej oczach pojawiło się rozczulenie. Jak to dobrze, pomyślała, że nie udało mi się usnąć. Zmarnowałabym takie piękne popołudnie…
Trzy kwadranse wcześniej, po obfitym lunchu złożonym z egzotycznych ryb i dziwnych owoców o nieznanych nazwach, mąż namówił ją na sjestę. Jednak kiedy po kwadransie sen uparcie nie przychodził, Beata porzuciła klimatyzowane wnętrze i poszła szukać Andrzeja, z zamiarem zrobienia mu niespodzianki.
Zaraz, zaraz. Dwa drinki?
Andrzej skręcił na piasek, między leżanki z rattanu przykryte poduszkami w granatowo białe pasy. Na jednym z nich spoczywała malowniczo upozowana blondynka w skąpym, czarnym bikini, z trudem utrzymującym w ryzach obfity biust. Beata zmrużyła oczy. Dziewczyna kogoś jej przypominała…
Andrzej podszedł do blondynki, która na jego widok uniosła się wdzięcznie na łokciu i wyciągnęła dłoń po drinka, jednocześnie odwracając trochę bardziej w stronę zaczajonej pod parasolem Beaty.
Marysia?!!! Ich opiekunka do dziecka?!!! Tutaj?!!!
Beata patrzyła w osłupieniu, jak Andrzej podaje tamtej kieliszek, a potem namiętnie całuje ją w usta. Nie!!!! – zdążyła jeszcze krzyknąć, zanim donośny terkot budzika nie wyrwał jej ze snu. Jeszcze nie całkiem przytomna, usiadła gwałtownie na łóżku i rozejrzała dookoła. Andrzeja nie było nigdzie w zasięgu wzroku. Nie było również morza, egzotycznej plaży, a przede wszystkim – Marysi w bikini.
Na kołdrze obok leżała tylko granatowa męska piżama, porzucona w pośpiechu. Pewnie jak zwykle w środku nocy wezwano męża do jakiegoś czworonożnego pacjenta…
Beata zamyśliła się. Kiedyś Andrzej, wychodząc wcześniej, zawsze zostawiał jej na poduszce żartobliwe liściki, w których na wszystkie możliwe sposoby odmieniał czasownik „kocham”. Jednak ostatnio takie karteczki pojawiały się coraz rzadziej. Małżeńska rutyna czy…
Beatka poczuła nagłe ukłucie niepokoju. Westchnęła ciężko: że też tamta sytuacja sprzed trzech lat ciągle ją prześladuje – co z tego, że w innych dekoracjach i z innymi bohaterami, skoro motyw zdrady musi być w niej obecny obowiązkowo? Na moment zamknęła oczy. Pod powiekami zobaczyła obraz Pawła, swojego pierwszego męża, obejmującego przed kawiarnią na Rozdrożu prześliczną brunetkę… Brrr, wzdrygnęła się. Jaka ja byłam wtedy głupia, jaka głupia!
W efekcie fatalnego zauroczenia o mały włos nie straciła ukochanej ziemi oraz… życia. I choć wszystko, dzięki uporowi i poświęceniu jej najlepszej przyjaciółki, Moniki, skończyło się dobrze, fobia podejrzeń o nieszczerość pozostała. Na szczęście jej drugi mąż, Andrzej, człowiek spokojny i łagodny, o niespotykanych pokładach cierpliwości i dystansu do drobiazgów tego świata, był ostatnim człowiekiem, który mógłby dać jej jakikolwiek powód do zazdrości.
Skąd w takim razie w jej śnie wzięła się Marysia?
Żeby nie roztrząsać tematu i nie dawać pożywki wyobraźni, Beata podniosła się energicznie, podeszła do okna i rozsunęła zasłony. Do pokoju radosną falą wdarło się słońce, zieleń rosnących w ogrodzie drzew i dwie zaspane ćmy. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, pomyślała Beata, wciągając głęboko w płuca chłodne, ranne powietrze.
Poprzedniego dnia wrócili z wakacji z Portugalii i teraz trzeba się było na nowo odnaleźć w codziennej rzeczywistości. Beata owinęła się cienkim szlafrokiem i ruszyła na dół, żeby przejrzeć nagromadzoną przez ostatnie dwa tygodnie pocztę. Na niewielkiej komodzie, po lustrem, leżał pokaźny, kolorowy stos. Rachunki za telefon, wyciągi bankowe, reklamówki… i jedna duża, szara koperta bez nadawcy, z adresem wydrukowanym na drukarce komputerowej i przyklejonym trochę krzywo na szarym papierze: BEATA STOKOWSKA. DO RĄK WŁASNYCH. Ciekawe, co to, przebiegło Beacie przez głowę i już miała zacząć otwierać przesyłkę, kiedy z góry dobiegł ją potężną porcją decybeli radosny okrzyk: - Mamiiiii!
Beata uśmiechnęła się.
- Już idę, syneczku!
Szybkim ruchem zebrała całą korespondencję i wrzuciła do stojącej obok torebki, żeby przejrzeć później w biurze.
I tak szara koperta z naderwanym rogiem trafiła na samo dno, a spokój Beaty nie został naruszony. Gdyby bowiem zdążyła ją otworzyć, zobaczyłaby w środku złożoną na pół, białą kartkę papieru i odcinający się od niej złowieszczą czernią napis: TWÓJ MĄŻ ZDRADZA CIĘ Z NIAŃKĄ!
„Dogrywka”, Katarzyna Gacek, Agnieszka Szczepańska, Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2009, Premiera książki: 7 października 2009