Mimo dość dużej wiary w prezerwatywy i pigułki antykoncepcyjne, polska młodzież dalej stosuje całkowicie absurdalne sposoby na zapobieganie ciąży. Statystyki są zatrważające. Niestety, edukacja seksualna w szkołach sprowadza się wyłącznie do 14 godzin w roku. Na dodatek, jest bardzo często prowadzona przez księży lub przedstawicieli kościoła.
Wśród najpopularniejszych mitów króluje ten, że pierwszy stosunek seksualny skutecznie uniemożliwia zajście w ciążę. Tak jakby inicjacja seksualna dawała z zasady jakąś dodatkową super ochronę. Wśród rozpoczynających drogę seksualną znajdą się też wielbiciele teorii (tak, częściej mężczyźni), że przerywany stosunek seksualny nie może prowadzić do jakiegokolwiek zapłodnienia. Mimo powszechnie popularyzowanych haseł i przysłów, że „z przerywanego pół Polski się urodziło”, ponad 25% młodzieży, że to bezpieczna droga współżycia seksualnego. Co dziesiąty młody człowiek widzi szansę na bezpieczny seks w czasie kobiecej miesiączki. Kiedy zaś już dopadają niepewności, ponad 50% sięga po pigułkę „po”, czyli końską dawkę hormonów, skutecznie blokującą zapłodnienie, działającą jednak jedynie do 72 godzin po stosunku.
Coca-cola na ciążę
Ale są też ci bardziej kreatywni. Kilka procent młodych Polaków wierzy, że w zapobieganiu ciąży skutecznie pomoże kąpiel po stosunku, która przecież wypłucze niesforne plemniki. Dodatkowym środkiem czyszczącym ma być… coca-cola, która najwyraźniej nie tylko przetyka rury, ale też zapobiega skutecznie przedostaniu się plemników do komórki jajowej. Producenci coli powinni już rozpocząć kampanię reklamową.
Nie pomaga też szkoła. Szczątkowa edukacja seksualna, jaką zapewnia nam państwo, sprowadza się do 14 godzin rocznie. Jest też niestety często prowadzona przez przedstawicieli kościoła, przedstawiających jedynie skrajnie konserwatywne nauki kościoła. To właśnie tam uczniowie często dowiadują się, że używanie prezerwatyw powoduje niepłodność u mężczyzn, a kobiety decydujące się na seks przed ślubem powinny być nazywane rozwiązłymi d… To też tam propagowany jest często pogląd, że jedyną misją kobiety jest rodzenie dzieci, a jakakolwiek antykoncepcja poza naturalną jest grzechem i automatycznym biletem do bram piekielnych.
A młodzi ludzie pozostają w środku tego wszystkiego. Surfują po przeładowanym pornografią Internecie, tylko po to, aby chwilę później usłyszeć, że seks powinien sprowadzać się do alkowy własnego łóżka i własnego małżonka. A owoc zakazany jak wiadomo smakuje najlepiej. Jeśli przygoda nie zaowocuje niespodzianką po 9 miesiącach ani koniecznością długotrwałego leczenia, wtedy można mówić o farcie. Nie o szczęściu, chociaż to mają podobno zawsze głupi. Tylko, że takie decyzje to nie ruletka. Nie warto, żeby Polak nie był mądry jedynie po szkodzie.