Co się zdarzyło w Wenecji? - recenzja

Mówi się, że Wenecja jest idealnym miejscem na romantyczny wyjazd. Nie tak oczywistym jak Paryż, a jednak równie urokliwym i tajemniczym. Nic zatem dziwnego, że wielu pisarzy właśnie to włoskie miasto wybiera na tło swoich miłosnych historii. Czy jednak samo umiejscowienie akcji w Wenecji stanowi gwarancję, że książka warta jest uwagi? Jak się okazuje, niekoniecznie.
/ 18.11.2011 07:18

Mówi się, że Wenecja jest idealnym miejscem na romantyczny wyjazd. Nie tak oczywistym jak Paryż, a jednak równie urokliwym i tajemniczym. Nic zatem dziwnego, że wielu pisarzy właśnie to włoskie miasto wybiera na tło swoich miłosnych historii. Czy jednak samo umiejscowienie akcji w Wenecji stanowi gwarancję, że książka warta jest uwagi? Jak się okazuje, niekoniecznie.

Co się zdarzyło w Wenecji? to zbiór trzech opowiadań: Tajemnicy starego portretu Lee Wilkinson, Szantażu po włosku Jaqueline Baird oraz Wakacji w Wenecji Catherine George, z których dwa pierwsze ukazały się już w Polsce pod innymi tytułami (Wenecka przygoda i Spotkanie w Wenecji). Chociaż każda z tych autorek dzięki swoim książkom wydawanym od lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku cieszy się popularnością wśród wielbicieli romansów, moim zdaniem te wybrane przez wydawnictwo Harlequin są po prostu słabe.

Właściwie trudno powiedzieć, co sprawia, że człowiek czytając tę książkę ma ochotę zalać się łzami niebędącymi bynajmniej oznaką szczęścia, wyrzucić ją przez okno czy – w najlepszym razie – odłożyć ją na półkę i nigdy więcej nie otwierać. Być może chodzi o zupełnie nierealne fabuły, zakładające m.in. że kobieta nie znając absolutnie żadnych szczegółów współpracy zgadza się na wyjazd do innego kraju na prośbę mężczyzny, którego poznaje dzień wcześniej i po pięciu minutach rozmowy rzuca mu się w ramiona wiedząc, że to ten jedyny. A może zniechęciły mnie zwroty akcji tak absurdalne, że nawet nie wiem, jak je opisać. Z pewnością nie pomogły również zupełnie płaskie, modelowo wręcz „papierowe” postaci oraz pozbawione uroku opisy.

Żeby było jasne, od romansów nie oczekuję intelektualnych uniesień. Uważam jednak, że opowiadania tego typu można napisać tak, by uniknąć niesmaku ze strony czytelnika, który nie chce być uznawany za idiotę. Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że książka ta nadaje się jedynie na śmietnik – w każdej z historii można odnaleźć pewne interesujące elementy, jak chociażby postać markizy w pierwszym opowiadaniu. Jest ich jednak zdecydowanie zbyt mało by twierdzić, że warto sięgnąć po Co się zdarzyło w Wenecji?. Nie polecam

Redakcja poleca

REKLAMA