Czasem przychodzi taki dzień, kiedy czujesz, że nie masz na nic siły. Najchętniej zaszyłabyś się w domu, wyciągnęła się na wygodnej kanapie z kubełkiem czekoladowych lodów i zrobiła przegląd ulubionych seriali bądź filmów.
Taki nijaki dzień dopadł mnie całkiem niedawno. Przygnębiona sięgnęłam po swego rozdzaju klasykę i na poprawę humoru zafundowałam sobie kilka odcinków "Seksu w wielkim mieście". Traf chciał, że natknęłam się na odcinek, w którym Carrie ma kłopoty finansowe. Jest zmuszona wykupić mieszkanie, lecz nie ma żadnych oszczędności. Dlaczego? Ano dlatego, że zamiast odkładać coś na czarną godzinę, kupowała buty, całą masę butów, na które – jak podliczyła Miranda – wydała przynajmniej 40 tys. dolarów. Niezła sumka, prawda?
Zastanowiło mnie po co jej tyle butów. Potem sama zerknęłam do swojej szafy i z przerażeniem odkryłam, że poza starymi wytartymi glanami, które mam od zawsze i które wypadałoby już w końcu wymienić, mam cztery pary szpilek, adidasy, trampki na lato oraz ogrzewane na jesień, oczywiście sandały w tym: dwie pary gladiatorek na szpilce i dwie pary takich zwyczajnych, idealnych na plażę, do tego trzy pary zamszowych kozaków, jedna para skórzanych, dwie pary balerinek oraz prześliczne zdobione czerwonymi różami kalosze, dzięki którym w deszczowy dzień wybijam się z szarego tłumu mknącego wrocławskimi ulicami. Wiem, że to nic nadzwyczajnego. Można powiedzieć, że dopiero wychodzę z cienia wiecznych glanów na rzecz eleganckich szpilek. No i nie wydaję na nie tyle co Carrie. W końcu do najdroższych w mojej kolekcji należą póki co szpilki od Ryłki a nie Manolo Blahnika.
Marylin Monroe powiedziała kiedyś, że najlepszymi przyjaciółmi kobiet są diamenty. Mało którą kobietę stać jednak na taki wydatek. A buty? Buty są w zasięgu ręki! Brytyjski portal poświęcony obuwiu tszuji.co.uk jakiś czas temu przeprowadził bardzo osobliwą ankietę, której celem było zbadać stosunek kobiet do butów, czy jak to zwykła mówić Carrie (albo nasz polski lektor) – pantofelków, w kontekście ich związków. W badaniu wzięło udział tysiąc kobiet. Wyniki okazały się bardzo zaskakujące. 96% respondentek przyznało się, że przeżywało katusze z powodu wyrzucenia pary butów. Tylko 15% czuło się tak samo źle po tym, jak rzucił je chłopak. Buty wygrały też w starciu z pierwszym pocałunkiem. 92% kobiet doskonale pamiętało chwilę, gdy za własne pieniądze kupiły pierwszą parę butów. Ponad 1/3 z nich nie mogła sobie za to przypomnieć swojego pierwszego pocałunku. Wszystko wskazuje na to, że w dzisiejszych czasach o wiele cenniejsza od miłosnych listów pieczołowicie przechowywanych w starych, podniszczonych pudełkach jest nowa para szpilek, najlepiej z miękkiej skórki i wytłoczonym nazwiskiem Jimmy’ego Choo, Christiana Louboutina bądź Giuseppe Zanottiego (w przypadku Carrie – Manolo Blahnika oczywiście). Czy współczesnym kobietom można mieć to za złe? Nie, na pewno nie.
Buty co prawda nigdy nas nie przytulą, ale na pewno też nigdy bestialsko nas nie porzucą. Nigdy nie będziemy przez nie płakać, no chyba, że wyprzedadzą upatrzoną przez nas wcześniej parę, na którą od dawna odkładałyśmy pieniądze. To one – zwłaszcza szpilki – dodadzą nam pewności siebie podkreślając nasze wspaniałe nogi. To dzięki nim przeżywamy chwile wielkiej, acz ulotnej radości, gdy uda nam się upolować wymarzoną parę na wyprzedaży. Może jednak coś w tym jest? Może rzeczywiście są one najlepszymi przyjaciółmi kobiet. A przynajmniej lepszymi od diamentów. Bo czy istnieje coś, poza czekoladą, co wprawia Was w lepszy nastrój od nowej pary szpilek?
Jako ciekawostkę podaję kilka faktów dotyczących butów. Czy któryś z tych punktów dotyczy także Was?
- przeciętna kobieta ma w swojej szafie 19 par butów
- cztery z tych par noszone są regularnie, jedna czwarta została założona tylko raz (nie licząc momentu przymierzania w sklepie)
- dziewczynki swoją pierwszą parę kupują już w wieku 14 lat (samodzielnie, świadomie, bez udziału „wiedzącej lepiej co dobre” matki)
- w Stanach Zjednoczonych kobiety wydają na jedną parę butów średnio 53$
- jedna na sześć kobiet posiada więcej niż 30 par butów (do nich z pewnością zaliczają się wszystkie celebrytki i gwiazdy światowego formatu – wystarczy obejrzeć MTV Cribs, by popaść w czarną rozpacz na widok ich olbrzymich garderób)
- każdego roku kobieta kupuje sobie przynajmniej cztery pary nowych butów. Jedna na siedem kobiet chowa je przed swoim partnerem tłumacząc – „on by tego nie zrozumiał”.