Bajka o Głupim Jasiu i Pięknej Damie

Nie tak dawno temu i wcale nie tak daleko stąd, była sobie pewna wioska. Ludzie w niej żywot zwyczajny wiedli, odmierzany porami roku, czasem siania, żniw i odpoczynku zimowego. Miała ta wieś kowala, silnego młodego człeka, Jasiek mu było na imię. Prosty to był chłopak, uczciwy ponad miarę, ufający ludziom i naiwny nieco. Stąd też i pewnie Głupim go nazwano, aby tradycji posiadania wsiowego głupka zadość się stało.
/ 21.11.2008 23:30
Nie tak dawno temu i wcale nie tak daleko stąd, była sobie pewna wioska. Ludzie w niej żywot zwyczajny wiedli, odmierzany porami roku, czasem siania, żniw i odpoczynku zimowego. Miała ta wieś kowala, silnego młodego człeka, Jasiek mu było na imię. Prosty to był chłopak, uczciwy ponad miarę, ufający ludziom i naiwny nieco. Stąd też i pewnie Głupim go nazwano, aby tradycji posiadania wsiowego głupka zadość się stało.

Nad wioską dwór górował, własność Możnego Pana, który tam wraz z małżonką swą, Piękną Damą zamieszkiwał. Surowy był to pan, lecz sprawiedliwy i złego słowa na niego powiedzieć nie można było, choć trafiał się jeden z drugim poszeptujący po kątach o wyzysku i ucisku. Bajka o Głupim Jasiu i Pięknej Damie

I zdarzyło się razu pewnego, że Piękna Dama na przejażdżkę się wybrawszy, podkowę zgubiła tuż przy wsi. Jako że kowal pod ręką był, tedy konia do kuźni podprowadziła i gromkim okrzykiem pracującego tam Jaśka przywołała. Ten podszedł, nogę konia obejrzał, po czym ukłoniwszy się, bez słowa za robotę się zabrał.

Spoglądała Piękna Dama na pracującego Jasia, jak siłę swą wykorzystując, szybko i sprawnie zadanie wykonuje. Gdy skończył, gestem kazała mu zbliżyć się do siebie...
- Spójrz na mnie – poleciła. - Jak ci na imię?
- Jasiek, o pani – odparł kowal, oczy swe na nią podnosząc i zaraz w ziemię wzrok wbił, urodą jej oszołomiony.
- Nie wstydź się, Jaśku – Dama delikatną, białą dłonią ujęła go pod brodę – bo ja prośbę do ciebie bym miała.
- Co tylko rozkażesz, pani – rzekł, zginając się w pokłonach.
- Pojedziesz ze mną do dworu, tam porozmawiamy!
I ruszyli. Piękna Dama truchtem na koniu, świeżo podkutym, a Jasiek za nią, pieszo, ciesząc oczy zachwycającym pięknem jej urody. Wprowadzony zaś na pokoje, nie mógł się nadziwić przepychowi i przestronności pomieszczeń, obracając głowę na wszelkie strony w niemym uwielbieniu.
- Podoba ci się, jak widzę – szepnęła Piękna Dama, z rozbawieniem obserwując jego zachwycone spojrzenie, gdy Jasiek w odpowiedzi jedynie skwapliwie głową pokiwał. - Powiem ci zatem, Jaśku, czemu cię sprowadziłam... Otóż w wiosce, przy kuźni, siłę twą podziwiałam i pomyślałam sobie: oto jest człek, który mnie, słabej i bezbronnej w biedzie pomoże...
- Jaka to bieda, o pani, powiedz! - Jasiek, do stóp jej przypadłszy, żarliwie słowa wypowiadał. - Jakżeż ja, niegodny, pomóc ci w niej mogę?
- Powiem ci prawdę, bo serce twe czyste, a z ciebie człek dobry – podjęła Dama po chwili zadumy. - Małżonek mój, choć pozory utrzymuje, jest jednak z natury okrutny i bezlitosny. Bije mnie, głodzi, w rozmaity sposób krzywdzi, a nikt mi wiary nie daje, bo posłuch wśród ludzi ma bezwzględny.
- Być nie może... to być nie może – z niedowierzaniem kręcąc głową, kowal oczy swe zamglone w twarz mówiącej wbijał, a olbrzymie dłonie w pięści ze złości się zaciskały. - Jak mogę ci pomóc, o piękna pani, jak mam cię od krzywdy ochronić?
- Mąż mój do miasta dzisiaj wyjechał, z jednym służącym jedynie, sprawy dworu załatwiać. Niedługo wracać będzie, więc proszę cię ja... nie... jednak nie mogę – głos dramatycznie zawiesiła...
- Ależ mów, pani! - żarliwie przywierając ustami do jej dłoni, Jasiek niemal płakał. – Co tylko zechcesz, zrobię!
- Trzeba go zabić, usunąć z tego świata, niech już mnie nie nęka, niech spokoju zaznam. Jeśli to zrobisz, to zaręczam ci, że we dworze tym zamieszkasz, jako mój osobisty sługa, niczego ci nie zbraknie, a rodzina twa część dóbr małżonka mego, które po jego śmierci przejmę, otrzyma...
- Nie dla nagrody ja to zrobię, lecz dla radości twojej i spokoju serca – przyobiecał Jasiek i pomknął jak strzała na przełaj, przez ostępy leśne, by w gęstwinie przy drodze, na powracającego z miasta Możnego Pana się zasadzić.

Niedługo musiał czekać, sylwetki dwie na drodze rychło się pojawiły. Parobek zginął pierwszy, od uderzenia kamieniem, prosto w tył czaszki. Możny Pan umarł zaś z ostrzem między łopatki wrażonym, które z siłą wielką serce przebijając, aż pod gardłem mu wyszło. Z krwawą pianą na ustach i zamglonym wzrokiem, nic nie rozumiejąc, zszedł Pan z tego świata, a Jasiek, wyszarpnąwszy ostrze i z krwi je dokładnie obtarłszy, ruszył w drogę powrotną...

We dworze jednak drzwi zamknięte zastał, a sługa w lśniącej liberii oznajmił mu, iż Piękna Dama, pogrążona w smutku po stracie męża swego, nikogo widzieć nie chce i sama po niego pośle, gdy potrzebny będzie...

Mijały dni, mijały tygodnie, w miesiące się przerodziły, a Jasiek czekał na znak od Pięknej Damy, na co dzień robotę swą jak zawsze wykonując. I tylko wieczorami, gdy kuźnię już zamknął, spoglądał z zadumą i tęsknotą w stronę świetlistych okien dworu. Gdy jednak czekania dosyć już miał i ponownie zapragnął ujrzeć Piękną Damę, w jej oczach wdzięczność dostrzec za krzywd i cierpień zakończenie, wybrał się do dworu i siłą przedarłszy na pokoje, stanął przed nią. Słowa nie zdążył wyrzec, gdy ciął go ostry jak bicz głos kobiety:
- To ty! To ty! Ty męża mojego zabiłeś! Ukochanego, nieodżałowanego, jedynego! Morderco bezlitosny, kara na ciebie czeka! O świcie powieszony zostaniesz...

Na próżno oszołomiony Jasiek słowo z siebie wydusić próbował, na próżno wyrwać z uścisku żołnierzy się starał. Siłą zawleczony do lochu, rzucony na kamienną podłogę, oka nie zmrużywszy, w niezrozumieniu świtu czekał. Z pierwszymi promieniami słońca wywleczono go na zewnątrz, poprowadzono w dół do wioski, gdzie pod naprędce skleconym szafotem już cała wieś się zebrała. Patrzył kowal na zacięte twarze, na zaciśnięte pięści i widząc Piękną Damę na ozdobnym fotelu przed szafotem spoczywającą wiedział, że żadne jego słowo już nie pomoże, losu nie odmieni. Tuż po tym, jak pniak spod nóg jego kat wytrącił, a pętla na karku się zacisnęła, Piękna Dama z fotela się podniosła i dłoń swą wyciągając, donośnym głosem rzekła:
- Choć męża mego bestialsko zamordowałeś, niepocieszoną wdowę ze mnie czyniąc, ból i cierpienie na mnie sprowadzając, wybaczam ci oto w chwili twej śmierci...

A tłum w zachwycie spoglądał na Damę, w milczeniu jej miłosierdzie i łaskawość wielbiąc...

Rafał Wieliczko

Redakcja poleca

REKLAMA