"Arbuz" - We-Dwoje.pl recenzuje

Chyba każda kobieta pragnie być kochaną i adorowaną. Nawet, jeśli najpierw planuje spełnić się zawodowo, w końcu dociera do momentu, w którym pieniądze i kariera odchodzą na dalszy plan a liczy się tylko założenie prawdziwego domu i stworzenie szczęśliwej rodziny.
/ 09.05.2011 19:43

Chyba każda kobieta pragnie być kochaną i adorowaną. Nawet, jeśli najpierw planuje spełnić się zawodowo, w końcu dociera do momentu, w którym pieniądze i kariera odchodzą na dalszy plan a liczy się tylko założenie prawdziwego domu i stworzenie szczęśliwej rodziny. Dla większości pragnienie bycia kochaną jest największym marzeniem, niejednokrotnie polecanym w modlitwach Bogu. To przykre, ale prawdziwe: „najwięcej bólu przynoszą te wysłuchane modlitwy”.

Wyobraź sobie, że po siedmiu latach udanego małżeństwa, w dniu, kiedy na świat przychodzi upragnione dziecko - dowód miłości, ukochany zamiast bukietu kwiatów i pocałunków przynosi Ci wiadomość o swoim odejściu. Nienawidzisz jego, nienawidzisz dziecka, które urodziłaś, chcesz zaszlachtować sąsiadkę, z którą mąż postanowił na nowo ułożyć sobie życie, rujnując tym samym Twoje. To właśnie spotkało nasza bohaterkę - Claire.                            

Zdzielona przez parszywe życie, wepchnięta do półkilometrowego dołu psychicznego, resztkami sił opuściła dom, w którym dotychczas wiodła szczęśliwie małżeńską sielankę. Spakowała dziecko, bo było zdane tylko na nią, w innym wypadku chyba by je pozostawiła; zmobilizowała  swoje opasłe, rozepchane ciało i uciekła z Londynu do rodzinnego Dublina. Przez kilka miesięcy pomału wspinała się w górę „dziury”, do której z takim impetem władował ją mąż, jednak co jakiś czas opadała na dno chwytając za alkohol. Czuła się bezwartościową, ohydną, grubą, godną pożałowania istotą, w niczym nie przypominającą kobiety. Zupełnie straciła wiarę w siebie. Alkohol przyniósł jej ukojenie, ale niestety przeżarł resztki poczucia godności. Nie wstawała, nie myła się, przebywała w zaciemnionym pokoju. Zupełnie nie przypominała pogodnej, radosnej i pełnej życia Claire sprzed porodu, sprzed odejścia Jamesa.                                   

„Życie to dziwne zwierzę”. Podły mężczyzna jest jeszcze dziwniejszy. Odbierze wszystko: młodość,  urodę, szacunek do samej siebie… Na otarcie łez pozostawi  małego, bezradnego człowieka - tak tylko;  żeby zaznaczyć i ciągle przypominać : „Tu byłem” (w Twojej macicy).  I nie wiadomo, kto jest w tej sytuacji  bardziej bezradny: porzucona kobieta czy noworodek.

Całe szczęście, że wchodząc w dorosłe życie nie pozostajemy całkowicie sami. Dobrze mieć prawdziwy dom, do którego zawsze można powrócić i rodzinę, która zawsze przyjmie Cię z otwartymi ramionami, cokolwiek by się działo. Kochający bezwarunkowo  rodzice to najlepsi przyjaciele.

Claire udało się wyjść na świat, a to po części zasługa jej rodziny. Podczas gdy zatapiała smutki, ci zajmowali się małą Kate. Pozwolili jej na to, wiedzieli, że potrzebuje czasu aby ponownie stanąć na nogi. Po dwóch miesiącach rozpaczy (i wypiciu galeonów przeróżnych trunków) nastąpił ten przełomowy moment. Dziewczyna powiedziała sobie „dosyć”, wzięła się w garść i rozpoczęła intensywną pracę. Przypomniała sobie kim była. Chciała odzyskać dawne „ja” i udowodnić Jamesowi, jak wielki błąd popełnił mieszając ją z błotem. Najpierw pokochała siebie, później swoją córeczkę. Intensywnie trenowała i powróciła do  normalnej sylwetki. Zajmowała się małą, zapewniła jej wszystko, a nawet więcej, niż potrzebowała. Wszystkie wydatki „ponad potrzebę” miały zrekompensować małej brak ojca. Claire znowu zaczęła spotykać się ze znajomymi. Była sobą. Chciała pokazać wszystkim, że świetnie poradzi sobie bez męża – cudzołożnika a przy tym, że jest niezależna i silna. To jeden z elementów jej planu zemsty. James musiał się dowiedzieć co stracił. Życie przecież nie kończy się z momentem rozpadu związku.                            

Porzucone kobiety nie stanowią  gorszej kategorii ludzi, choć w powszechnym mniemaniu przyjął się taki stereotyp. Najgorsze jest to, że one same zaczynają  tak o sobie myśleć. Inni mężczyźni mają je za „zużyte” modele. Trudno uciec od takiego postrzegania. Bardzo często poświęcając się mężowi i pracy, panie zapominają o sobie. Są zaniedbane, mają nadwagę, czują się staro i  nieatrakcyjnie.                                            

„Arbuz” ilustruje w jaki sposób należy walczyć o własną godność. Pokazuje przemianę zahukanego brzydkiego kaczątka, w pięknego łabędzia.     Powieść może być motywacją dla wszystkich kobiet znajdujących się w podobnej sytuacji. Pomoże im na nowo uwierzyć w siebie i w szczęśliwą przyszłość. Po serii traumatycznych doświadczeń i  pięknej zemście dającej satysfakcję,  kobieta może być tylko- jeszcze silniejsza i jeszcze bardziej atrakcyjna. Bo atrakcyjność to przecież pewność siebie.

Redakcja poleca

REKLAMA