W Akademii św. Władimira moroje zgłębiają podstawy sztuk magicznych, a poddawane ciężkim treningom dampiry uczą się, jak być dobrymi strażnikami. Miejsce to tętni życiem nocą, zamiera rankiem, lecz akcja powieści toczy się bez przerwy.
Sięgając po książkę Richelle Mead miałam mieszane uczucia, ponieważ reklamowano ją jako cykl powieściowy, który pokochali wielbiciele „Zmierzchu”. Nie będę ukrywać, że mdławe wampirze love story zaserwowane nam przez Stephenie Meyer nie podbiło mojego serca, a nawet gorzej – sprawiło, że przejęłam się losem biednych wampirów, którym w dzisiejszych czasach odmawia się solidnej porcji świeżej, soczystej krwi prosto z pulsującej życiem tętnicy szyjnej i które namawia się do wegetariańskiego stylu życia. Przecież to wbrew ich naturze! Bałam się więc, że „Akademia Wampirów” będzie skrywała podobną historię – przeraźliwie sentymentalną, pozbawioną wyrazistych postaci oraz jakiejkolwiek akcji. Ciekawość na szczęście przezwyciężyła początkowy opór i dobrze się stało, ponieważ książka Richelle Mead jest naprawdę smakowitym kawałkiem literatury, który ma szansę odnieść wielki sukces wydawniczy! Kto wie – może nawet przebije „Zmierzch”?
Rose i Lissa – główne bohaterki tej historii – przebywają poza murami szkoły, z której uciekły przed dwoma laty. Pomimo wszelkich kroków ostrożności, które podjęła Rose, dziewczyny zostają pewnego dnia schwytane przez strażników i odesłane z powrotem do tytułowej „Akademii Wampirów”. Tym samym rozpoczyna się intrygująca opowieść o przyjaźni, miłości i licznych tajemnicach skrywanych w posępnych murach szkoły.
Sama akademia przywodzi na myśl Hogwart, albo Szkołę Młodych Talentów Charlesa Xaviera. Jej uczniowie nie rekrutują się jednak z czarodziejów, czy mutantów, lecz morojów i dampirów, czyli wampirów czystej krwi oraz istot zrodzonych z człowieka i wampira.
Narratorką a zarazem główną bohaterką tej przepełnionej lekkim humorem i nutką cynizmu historii jest dampirka Rose Hathaway. Dziewczyna ma siedemnaście lat. Nie jest idealna i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, lecz potrafi wykorzystywać swoje atuty. Czasem bywa bezczelna i arogancka, lecz w głębi duszy jest dobra, a przede wszystkim bezgranicznie oddana swojej przyjaciółce Lissie. W jej obronie nie cofnie się nawet przed złamaniem nosa innemu morojowi, a tym samym pogwałceniem szkolnego regulaminu. Pod fasadą twardej, silnej dziewczyny, kryje się także dusza prawdziwej romantyczki, co sprawia, że Rose jest postacią kompletnie nieprzewidywalną, całkowicie szaloną i niezmiernie fascynującą. Jej przeciwieństwem jest morojka Lissa, która wywodzi się ze starego, wampirzego rodu. Ma arystokratyczne korzenie i jak przystało na księżniczkę jest bardziej powściągliwa i nie tak gadatliwa jak Rose. Dziewczyny łączy silna więź, a cała historia krąży wokół ich wyjątkowej przyjaźni.
Zręcznie nakreślony świat szkolnych intryg, których inicjatorami są targani burzą hormonów uczniowie, świetnie skonstruowana fabuła oraz przebogata galeria postaci sprawia, że „Akademia Wampirów” wciąga od samego początku aż po samiutki koniec. Z niecierpliwością czekam na kolejną część cyklu!