„Zaplecze” Marta Syrwid

„Zaplecze” to pierwsza powieść Marty Syrwid. Poetycka i drastyczna zarazem. O anoreksji, o dojmującym braku akceptacji i zrozumienia, o potrzebie bycia wysłuchanym.
/ 14.09.2009 08:52
„Zaplecze” to pierwsza powieść Marty Syrwid. Poetycka i drastyczna zarazem. O anoreksji, o dojmującym braku akceptacji i zrozumienia, o potrzebie bycia wysłuchanym.

Klara Wiśniewska właśnie zdała na studia. Ma 172 cm wzrostu. I kilkanaście kilogramów niedowagi. Wciąż niezadowolona ze swojego ciała, marzy o tym, żeby wyglądać jak manekinka. Manekinki nie jedzą, mają gładką skórę, cienkie palce u rąk, błyszczące oczy.

Klara zrzuca kolejne kilogramy, układa kolejne diety. Fasola. Marchewka. Kalafior. Jeśli będzie wytrwała, zmieni się wszystko. Będzie inna. Lepsza. „Zaplecze” Marta SyrwidSzczupła, zdolna, inteligentna, przebojowa. Nie upodobni się do swojej histerycznej matki. Zapomni o ojcu, który – gdy była mała – groził, że zamknie ją w piekarniku i odkręci gaz. Będzie patrzeć z wyższością na grube dziewczyny.
Klara jest głodna. Klara się boi. Klara opowiada.

Z kim rozmawia? Czy mówi prawdę? A może kłamie, rozpaczliwie próbując skupić na sobie uwagę? Wyłudzić zainteresowanie, sympatię, współczucie. Może nie o anoreksję tu chodzi?

”Wiesz, gdzie jest głód, czym jest? Ból w brzuchu i burczenie to tylko pierwsze stadium. Ja znam jego kolejne wcielenia, miejsca zameldowania na pobyt tymczasowy.

Może być w suchej i cienkiej skórze rąk. W wyliczaniu kalorii na kościstych palcach.
W patrzeniu. Na wnętrze dłoni i lizaniu ich.
Smakują kwaśnym potem.
Głód jest w oblizywanych wargach.
Zjeżonych od zimna włoskach na rękach.
W czerwono-białych plamkach pod skórą.
W sinych ustach i białych płatkach skóry odchodzących w pachach.
W nosie, kiedy czujesz szynkę. Woń pęcznieje, aż chce się płakać.
Głód to tarcie twarzy otwartymi dłońmi.
Dotykanie zimnymi palcami rozpiętego na żebrach wciągniętego brzucha.
Głodem jest mierzenie obwodu ramienia.
Jest w miękkich dziąsłach. Kiełkuje spod kła poruszanego palcem.
Leje się biegunką, kiedy piję tylko wodę ze słodzikiem.
Głód to skurcze pod płucami. I uczucie, że nie mogę odmówić sobie niczego więcej. A więc.
Głód to szczęście, bo można pozwolić sobie na wszystko.
Tego się jednak nie robi.
I to smakuje lepiej”.


źródło: wab.com.pl

(a.)

Redakcja poleca

REKLAMA