Wiadomo, ojcem łatwo zostać - wystarczy chwila zapomnienia, nagłe zauroczenie czy o kilka kieliszków czegoś mocniejszego za dużo (plus kobieta, oczywiście!). Trudniej jednak świadomie i dojrzale wychować swojego potomka. O nie, myli się ten kto sądzi, że pan Talko, sam będący ojcem dwójki rozbrykanych dzieci, udzieli nam wskazówek, jak rozwiązać wszystkie problemy rodzinne. Cudów nie ma. Autor już w rozdziale pierwszym rozwiewa nasze oczekiwania, pisząc: „Dziecko to nie pewne obligacje, bez ryzyka, ale i bez wzlotów. Dziecko to ciągła gra na giełdzie, obfitująca w hossy i bessy, nieoczekiwane kryzysy i niewytłumaczalne zwyżki”. O czym więc jest książka? „To nie jest poradnik. Poradniki są jak lokata – bez sensu. Zupełnie jak instrukcje obsługi. To nie jest książka o dzieciach. A w każdym razie – nie tylko o dzieciach”. Sięgając po tę pozycję należy się spodziewać… brutalnej prozy życia! Leszek Talko pisze bowiem o tym, co zdarza się dość często w rodzinie, gdy pojawia się na świecie mały człowiek, a do czego, mocno zawstydzeni, wcale nie chcemy się przyznać. Bo która mama dostrzega, że „zamienia się w zwariowaną kwokę i dostaje fioła na punkcie dziecka?” A który tatuś widzi problem w tym, że staje się „autystycznym ojcem zwiewającym przy każdej okazji z domu i zastanawiającym się, jakim cudem się w to wszystko wpakował”? Tak więc, by nieco popatrzeć na siebie z dystansu, warto sięgnąć po poradnik-nie-poradnik, jak nie osiwieć zbyt szybko, gdy nasze życie nagle staje na głowie.
Felietony Leszka Talko lubię czytać z wielu powodów - choćby ze względu na autoironię, wnikliwą obserwację świata oraz świetny humor autora. Przezabawne historyjki, z pewnością w jakimś stopniu wzięte z życia, bawią, ale i dają wiele do myślenia. W „Pomocy, jestem tatą!” jest o żonach, które nagle zaczynają przypominać mamafie, i o opiekunkach, które idealne bywają najczęściej w opowieściach znajomych. Jest o podwórkach, jakich już teraz nie ma, oraz o babciach – tych z czasów naszego dzieciństwa, i tych współczesnych, dalekich od naszych wyobrażeń o nich. W kolejnych rozdziałach pan Talko, bez pouczania i moralizowania, pisze o tym, „co jedzą dzieci (ale tak naprawdę)”, „jakim potworem możesz się stać” oraz czego mamy oczekiwać, gdy „teoria zderza się z praktyką i pęka, jak to często bywa”. Można się wystraszyć, wiem… tylko że zdając sobie sprawę, co nas spotka, nikt nie zada nam z czasem pytania: "a czego się spodziewałeś, kretynie?". W końcu, jedynie zostałeś ojcem!
„Pomocy, jestem tatą!” to moim zdaniem dużo ciekawsze kompendium wiedzy o ojcostwie (i macierzyństwie!) niż grube tomiska z pedagogiki, pełne nikomu niepotrzebnej teorii. Zostając rodzicami nie jesteśmy bowiem w stanie wszystkiego przewidzieć i zabezpieczyć się na każdą życiową sytuację, zaś im bardziej staramy się dążyć do bycia ideałami, tym w większą frustrację wpadamy. Łatwo osiwieć i zwariować, fakt. A jednak pocieszeniem dla wielu rodziców może być odkrycie, że przecież inni też mają podobne problemy. I czasem mają dosyć – synka lub córki, co nie słuchają, oraz partnera, który nie przypomina osoby sprzed lat. Leszek Talko odkrył jednak receptę na udane relacje rodzinne. „Chcesz mieć szczęśliwe dziecko? Musisz mieć szczęśliwe małżeństwo. Mieć szczęśliwą żonę i sam być szczęśliwy. Inaczej się po prostu nie da”. Proste, prawda?
Polecam!
Cyt. za: „Pomocy, jestem tatą!” Leszek Talko (wyd. Nasza Księgarnia)
Anna Curyło