„Dwa dni we dwoje” - We-Dwoje recenzuje

Jakiś czas temu, przeglądając w pośpiechu prasę, natknęłam się na tekst o moim mieście - Tarnów, widziany oczami autorki artykułu, miał w sobie magię, ciepło i niepowtarzalną atmosferę. Czytając tekst uświadomiłam sobie, że sama nie potrafiłabym takimi słowami uchwycić klimatu wąskich uliczek, romantycznych skwerów czy miejsc, w których do dziś można poczuć „ducha przeszłości”.
/ 17.02.2009 13:22
Jakiś czas temu, przeglądając w pośpiechu prasę, natknęłam się na tekst o moim mieście - Tarnów, widziany oczami autorki artykułu, miał w sobie magię, ciepło i niepowtarzalną atmosferę. Czytając tekst uświadomiłam sobie, że sama nie potrafiłabym takimi słowami uchwycić klimatu wąskich uliczek, romantycznych skwerów czy miejsc, w których do dziś można poczuć „ducha przeszłości”.

Chociaż ten „mój” Tarnów jakiś swój urok ma, to, przyznam uczciwie, potrzebowałam lat, by dojrzeć i zrozumieć, co tak zachwyca w nim przyjezdnych.

Polska? Jaka jest, każdy widzi. Tylko że na co dzień dostrzegamy szare mury, szarych ludzi, szare ulice. Nic więcej. Kolorowe jest dla wielu wszystko to, co nosi metkę z napisem „zagranica”. Na weekend wyskoczyć do Torunia? Po co! Nie lepiej do Pragi? Wakacje nad polskim morzem? Grecja - to dopiero widoki! Przykładów można by mnożyć.

„Dwa dni we dwoje” - We-Dwoje recenzuje„Polska jest nudna. Tu nic ciekawego nie ma. Do tego drogo u nas” – nie wiem, ile razy słyszałam takie komentarze, kiedy pakując plecak, ruszałam gdzieś… w Polskę! Wielu osobom wydaje się to niezrozumiałe, jednak nasz kraj (tu rację mają obcokrajowcy!), naprawdę da się lubić. Brzydko, brudno, beznadziejnie? Bruksela, Mediolan, Paryż, Berlin i inne europejskie metropolie także miejscami są… brzydkie, brudne, beznadziejne. Ale że nie „nasze”, krytykować nam nie wypada. Przeglądając jednak swoje zdjęcia z różnych zakątków Europy stwierdziłam niedawno, iż rację mają ci, co twierdzą: cudze chwalicie, swego nie znacie.

Lubię weekendowe wypady gdzieś za miasto - bez mapy, bez pomysłu, bez planów. Czasem jednak szukam jakiegoś punktu zaczepienia. Co zobaczyć? O czym nie zapomnieć? Czego nie pominąć? Z tego względu, że często wyjeżdżam gdzieś na dwa dni, czas na zwiedzanie mam mocno ograniczony. Nie potrzebuję starannie zaplanowanej trasy, a jedynie jakiejś zachęty. Jedno zdanie gdzieś przeczytane potrafi sprawić, że przejadę część Polski, by zobaczyć coś, co mnie zaintrygowało.

Przewodnik „Dwa dni we dwoje” zaczęłam przeglądać… od końca. Czyli od spisu treści. Dokąd najlepiej pojechać na romantyczny weekend? Niestety, Tarnowa autorzy nie polecają (a to duży błąd, zakochani lubią to miasto). Pomijając jednak ten drobny nietakt, 21 rozdziałów zawiera w sobie istną kopalnię pomysłów, dokąd wybrać się na krótką wycieczkę.

Mnie zaciekawiło z początku, co autorzy napisali o moim ulubionym mieście - Krakowie. Plan wycieczki został tak opracowany, by zobaczyć w dwa dni miejsca, które podczas pierwszego pobytu trzeba zwiedzić: żydowski Kazimierz, Wawel, Rynek, Sukiennice, Kościół Mariacki, Muzeum Czartoryskich czy najważniejsze kościoły. Jest także coś dla tych, którzy mają ochotę uciec od wielkiego miasta – propozycja wypadu do Wieliczki, Tyńca lub Niepołomic. To bliskie mi miejsca, dobrze znane, więc w opisie Krakowa i okolic niczym nie zostałam zaskoczona. Ale już inne rejony Polski wielokrotnie mnie zdumiały. „Koniecznie trzeba: podrapać lewka po nosie, policzyć maszkarony, przejść pod świnką i pocałować żabkę”. A ja nigdy nie zainteresowałam się Kamieniem Pomorskim, choć w pobliżu trzykrotnie spędzałam wakacje! Do tej pory wydawało mi się, że Polskę, jak na przeciętnego obywatela, znam całkiem nieźle. Ten przewodnik mi uświadomił, iż jeszcze dużo miejsc muszę zobaczyć, zwiedzić, poznać, a wiele zakątków naszego kraju wciąż czeka, aż i ja odkryję ich magię.

„Dwa dni we dwoje” nie przeczytałam od deski do deski. Na razie przeglądnęłam, szukając już pomysłów na wiosenne wypady. Niekoniecznie we dwoje - przewodnik wcale nie ogranicza się do wymienienia „ścieżek dla zakochanych”. Autorzy wydają się jednak dostrzegać, że często nie doceniamy piękna naszego kraju. Marzymy o drogich europejskich stolicach zamiast zobaczyć nasze rodzime Góry Pieprzowe, Wenecję (gdzie straszy duch Krwawego Diabła Weneckiego) czy Kalwarię Zebrzydowską.
Może warto już teraz pomyśleć, dokąd się wybrać w któryś z cieplejszych marcowych weekendów? 21 rozdziałów, dziesiątki interesujących, często mniej znanych miejsc, krótki zarys historyczny, najważniejsze informacje o zabytkach, baza noclegowa, zdjęcia, mapki pomagające w orientacji i… baza pomysłów, jak lepiej wykorzystać czas, zamiast śledzić kolejne już tańce czy śpiewanie z mało znanymi gwiazdami w telewizji.
Polecam!

Anna Curyło