Cóż, nie takiej odpowiedzi spodziewałam się od młodego, domyślam się, że inteligentnego człowieka. Wsiadłam więc do pierwszego pociągu jaki przyjechał, a tam plaga trzynastolatek poubieranych w króciutkie mini super mini z różowym puszkiem przy kolanach, szyi i włosach. Ach, tak... przypomniało mi się. Trafiłam akurat na ekipę "FUNfanów" Dody Elektrody. Każda zaopatrzona w najnowszej generacji telefon komórkowy, wyposażony w lodówkę, mikrofalę i babciny bujany fotel. Oprócz tego przestarzałe już bajery, jak aparat czy kamera. Ale nie to mnie uderzyło, tylko sposób w jaki młode fanki muzyki pop rozmawiały ze sobą. Tylko, nie wiem czy ten ich "dialekt", jakim się posługiwały tworząc zdania, można uznać za rozmowę. Połowy słów nie zrozumiałam, bo też połowy ich nie było. Mała siedząca przy oknie powiedziała do lekko pofarbowanej na rudo coś w stylu: "Ale mój boy złapał wtykę. Już nie będzie checkerem, ma malyna sytuation". Krótkie zdanie z którego zrozumiałam boy, słówko wyniesione z przedszkola i malyna, ale to kojarzy mi się tylko i wyłącznie z owocem, co podejrzewam nie pasowało do tego zdania.
Po powrocie ze żmudnej krakowskiej konferencji, wypytałam córę o znaczenie słów lakierowanych blondynek. Mój malinowy owoc czy boy nie miały nic wspólnego z wymową i intencją nadawcy.
Po co w ogóle trudzić się pisaniem literek w 3 linie w szkole podstawowej, później z wielkim entuzjazmem kupować zeszyt w jedną linię, by dalej doskonalić pismo i język, skoro nie przyda nam się ta umiejętność w dorosłym życiu?
Młode fanki z pociągu wywarły na mnie takie wrażenie swoją obojętnością na nasz piękny język, że postanowiłam poznać ich życie, sposób pisania, zawierania znajomości, bo mowę i dialekt opanowałam do perfekcji.
Może sposób zachowania wynika z młodego jeszcze wieku? To jeszcze więc nie koniec świata, mogą z tego wyrosnąć i porozumiewać się między sobą jak cywilizowani ludzie. A jeśli nie wyrosną z tego silnego przekonania, że „ trzymaj się” piszę się przez 3 na początku, a odwal się jakimś dziwnym trafem ma w sobie cyfrę 2? Ten nowy język wylewa się aż z wyposażonych we wszystkie nowinki telefonów nastolatków. Co najgorsze przenika również do ich wypracowań, czy prac domowych.
Może łatwiej byłoby wrócić do zamierzchłych już czasów i przedstawiać słowa za pomocą obrazków, jak robili to nasi przodkowie na ścianach jaskiń. Zamiast (pisać) „do gzty o tym, że słyszeliście śpw jskłki” moglibyście ją po prostu narysować.
Młodzi ludzie bez żadnego trudu radzą sobie więc ze stenografią. Idealnie posługują się techniką dokładnego zapisu tekstu mówionego za pomocą umownych znaków, skrótów, symboli, które umożliwiają później jego dosłowne odtworzenie. Nie zdają sobie nawet z tego sprawy, że ich porozumiewanie się nazywane jest „techniką”.
Czemu jednak bezpodstawnie niszczymy to, co przez setki lat tworzyli dla nas wybitni i ci mniej zaawansowani intelektualnie ludzie? Przez całe wieki trwały prace nad słowem pisanym. Modyfikowano je w nieskończoność tak by litery mogły być jeszcze szybciej przenoszone na papier i jeszcze prostsze w rozszyfrowaniu. Zmieniliśmy sposób pisania, gdy ptasie pióra zostały wyparte przez te z cienką stalówką. Tak więc czy teraz nadszedł czas na zmianę systemu pisma, gdy silikonowe impulsy wypierają już długopis?
Może wyszłoby to na dobre dziennikarzom, którzy dostają odpowiednią sumę pieniędzy od słowa. Wprowadzając pismo „FUN13” zarobiliby 2 razy tyle. Opłacalna zmiana finansowa, ale czy społeczna też?
Aleksandra Marcinkowska