Czym jest sponsoring? Sponsoringiem właśnie: wchodzisz w związek, albo platoniczny, oparty na czysto przyjacielskich, „konwersacyjnych” zasadach (spotkania w czytelniach, kawiarniach, na koncertach – tylko dla towarzystwa, rozmowy, wypicia kawy czy wspólnego posłuchania muzyki), albo erotyczny, czyli lądujesz w łóżku sponsorującego twoje różne potrzeby i zachcianki mężczyzny. Dla niektórych jest to zwykła prostytucja, a dla innych zwykłe, świadome wykorzystywanie okazji – przez obie strony. I każda z nich na tym korzysta.
Na Zachodzie sponsoring przybrał głównie formę „mieszkalnego”: właściciele lokum albo wynajmujący od kogoś pokój w zamian za miejsce w nim wymagają kilku (kilkunastu) niezobowiązujących stosunków w miesiącu w kwocie czynszu. Albo w zamian za regularne sprzątanie domu i gratis „usługi towarzyskie”. We Włoszech czy Francji, gdzie studia są płatne, takie odciążenie finansowe dla młodych studentów jest ogromną zaletą, gdy nie mają pracy, która w pełni zaspokaja ich podstawowe koszty życia, dlatego ten rodzaj sponsoringu mieszkalnego jest coraz popularniejszą formą opłacania pokoju na stancji. Są jednak też bardziej prozaiczne powody, dla których młodzi ludzie decydują się zarabiać w ten sposób pieniądze, ale od początku.
Sponsoring częściej uprawiają kobiety (co nie znaczy, że i młodzi mężczyźni nie korzystają ze wsparcia starszych, majętnych kobiet) – młode, zdolne, może czasem leniwe, ale dobrze kalkulujące w życiu. Zamieszczają swoje anonse na portalach, kiedyś może uznawanych za randkowe, dzisiaj dotyczących już tylko tej formy spotkania się dwojga nieznających się ludzi. Nie owijając w bawełnę, kobiety zamieszczają swoje zdjęcie, opisują pobieżnie, kim są lub czym się znajdują, a następnie opisują profil mężczyzny, jakiego szukają: niezbyt starego (średnia wieku – ok. 30-40 lat) zadbanego, nie zadającego zbyt dużo pytań, a przede wszystkim mającego gruby portfel (wycena jednego spotkania: od 300 złotych w górę) biznesmena. Rodzaj i miejsce spotkań – wirtualne, w mieście lub w łóżku. Panowie zaś zamieszczają swoje anonse, reklamując swoje atuty w postaci higienicznego stylu życia, dyskrecji i oferowanych kwot za spotkanie.
Kim są one? Na takich portalach swoje anonse zamieszczają także 18-latki, ale najczęściej szukającymi finansowego opiekuna są studentki i młode, pracujące kobiety nie będące w żadnym uczuciowym związku (a jeśli będące, to skrzętnie ten fakt ukrywają). Studiują dwa lub trzy kierunki w obcym mieście, nie mają czasu na pracę zarobkową, a życie poza uniwersytetem przecież kosztuje. Dlatego szukają pomocy, by zapłacić za wynajem stancji, gdy ostatniego dnia miesiąca zdają sobie sprawę, że znikąd nie zdobędą takiej kwoty, jakiej wymaga najemca, albo kiedy zbliża się termin spłaty raty za studia i jej kolejne odroczenie nie wchodzi w grę. Czasem zamieszczenie anonsu to akt desperacji, ale zazwyczaj jest to decyzja przemyślana i planowana od dłuższego czasu i „przełknięta” – bo nie każda kobieta potrafi zmusić się do ciągłych spotkań z obcym, starszym od niej mężczyzną, zazwyczaj szarmanckim, ale nie zawsze interesującym intelektualnie i rozmów z nim o pogodzie, a już na pewno jeszcze mniej będzie chętnych, by oddać swoje ciało ot, tak za kilka „stówek”. I nie każda z nich przyzna, że sprzedaje swoje ciało – to tylko obustronna przyjemność, a gdy kobieta lubi seks, to jeszcze większa. A że dostaje za to pieniądze? To jest czysta inwestycja: w swoje wygodne życie (a nuż także w coś, co przerodzi się kiedyś w większe uczucie? Przecież mężczyzna z pieniędzmi to jeden z bardziej pożądanych męskich typów wśród szukających męża kobiet – zarobi na siebie, zarobi więc także na rodzinę), zaś ze strony mężczyzny – w umilenie czasu i dyskrecję.
Właśnie, a kim są oni? Tymi, którzy mają pieniądze, dużo wolnego czasu, puste mieszkanie albo nieudane małżeństwo i potrzebują bratniej duszy, która poświęci im w tygodniu godzinę, dwie czasu – na rozmowę albo seks. Zasada – do niczego się nie zobowiązują, ustna umowa dotycząca tylko wymiany „usług” i nic poza tym. Jeśli nie mają rodziny, spotkania proponują u siebie, ale jeśli są obciążeni „emocjonalnym bagażem”, to preferują schadzki w pokoju hotelowym lub domu sponsorowanej dziewczyny, poprzedzając kulminacyjny punkt wypiciem w restauracji wina i zjedzeniem kolacji, albo od razu, nie tracąc czasu, przechodzą do sedna. Mają więcej do powiedzenia, bo mają pieniądze i mogą przebierać w ofertach, robiąc castingi kompletnie wyzute z wyrzutów sumienia, o ile w którymś momencie taki związek nie przerodzi się w coś więcej, a zakończenie go nie kończy się na ustaleniu wysokości ostatniej „zapłaty” dla sponsorowanej. Ale każdy biznes ma swoją granicę ryzyka i inwestując, trzeba się z nią liczyć, a najlepiej wszelkie nieścisłości i wątpliwości ustalić na samym początku, a nawet spisać umowę, pamiętając o niepodawaniu swego adresu zamieszkania i pracy. Tak na wszelki wypadek.
Sumienie jednak może gryźć tych, którzy nie szukają towarzystwa wśród kobiet pełnoletnich, a gustują bardziej w opiece nad młodymi dziewczynami błąkającymi się po centrach handlowych i szukających „wujka”, który kupi im torebkę z najnowszej kolekcji którejś ze znanych marek odzieżowych. Galerianki, razówki czy też szlaufy, bo o nich mowa, to nastolatki, dla których własne ciało stało się towarem, który można sprzedać w zamian za nowe buty, doładowanie telefonu czy zestaw w McDonald's. Najlepiej, gdy ten towar jest jeszcze nieużywany, a więc jeśli nastolatka-dziewica jest więcej warta „na rynku” niż taka, która w wieku 14 lat ma za sobą już ten pierwszy raz. Swoje dziewictwo świetnie się wystawia na portalach właśnie z anonsami – tych samych, o których była mowa wcześniej, ale w bardziej zawoalowanej formie. Niepełnoletnie galerianki, które chcą zarobić na to wszystko, co widzą w telewizji czy Internecie, a nie mogą legalnie pracować, znajdują więc sposób – własne ciało i pedofilskie preferencje niektórych mężczyzn. A te, które mają wszystko i są na dodatek świetnie uczącymi się uczennicami, w ramach „podkręcenia” swego szarawego życia kujona, udowadniają przed sklepami, że są warte zainteresowania. Skąd to się bierze? Z kreowanego w mediach wizerunku młodej, zadbanej, dobrze ubranej i bardzo przypominającej na zdjęciach (za bardzo) pełnoletnią kobietę? Z epatowania seksem, który młode dziewczynki mogą podziwiać niemal w każdym teledysku muzycznej stacji? Efekty widoczne są – tylko wizualnie – na fotka.pl, a „namacalnie” właśnie w centrach handlowych. Psychologowie przestrzegają więc rodziców, by poświęcali swoim dzieciom więcej czasu i kontrolowali to, co współtworzy światopogląd młodej dziewczyny – zanim będzie za późno.
Piętnować czy akceptować to zjawisko? Próbować zrozumieć – oprócz galerianek – postępowanie ludzi, którzy decydują się na taki sposób „pracy”, opłacalny i przyjemny? Niektórych sprawa bulwersuje, bo jest to dla nich zwykła prostytucja ubrana w inne słowa, a niektórych tak naprawdę nie obchodzi – każdy może popaść w finansowe tarapaty i jeśli nie czuje do siebie obrzydzenia w związku z takimi spotkaniami, to w czym problem? A inny może zwyczajnie lubić seks lub ciekawe towarzystwo do rozmowy. I to, że dostaje za to pieniądze, to wyłącznie jego sprawa.
Magdalena Mania