Na początku było słowo
Grę wymyślił w 1931 roku Alfred Butts, który początkowo nazwał ją Criss-Cross. Na początku zajął się obliczeniem częstotliwości występowania każdej litery w języku angielskim, mając za podstawę okładki magazynu „New York Times” – dzięki temu obliczył, która litera powinna mieć największą wartość punktową ze względu na jej najczęstsze użycie. Pierwsza plansza sprzedana została 15 lat później pod inną z kolei nazwą Lexico, a wyprodukowana była chałupniczymi metodami w garażu wspólnika Buttsa, Jamesa Brunota, który zajął się uatrakcyjnieniem zasad gry, m.in. dopracował zasady premiowania słów i samych liter, a w 1948 roku dokonał przełomu – oficjalnie nazwał grę scrabble’ami. Od tego momentu świat zaczął szaleć na punkcie kostek z literami, a do 1993 roku na całym świecie sprzedano ponad 100 milionów egzemplarzy gry.
Scrabble w Polsce
Od końca lat 70., czyli od kiedy Scrabble pojawiły się w kraju nad Wisłą, przeszły od swych początków różne zmiany, m.in. u nas można znaleźć ich polski odpowiednik w postaci internetowych „Literaków”. Są także impulsem do powstawania stowarzyszeń, skupiających fanów zabawy: u nas jest nim Polska Federacja Scrabble, tworząca rankingi najlepszych „układaczy słów”, organizująca turnieje scrabblistów (ostatni odbył się w dniach 14-15 lutego br. w Sulęcinie, kolejny ma mieć miejsce 1 marca w Łodzi). Powstają też książki, słowniki takie jak Oficjalny Słownik Polskiego Scrabblisty (OSPS), który skupia w sobie wszystkie dopuszczalne słowa, a także prace magisterskie pisane zarówno przez przyszłych psychologów, jak i językoznawców. Najnowszym zaś trendem jest wprowadzanie Scrabbli do szkół – edukacyjny program „Scrabble w szkole” ma w latach 2008-2012 zachęcać najmłodszych do słownych zabaw.
Im wcześniej, tym lepiej
Ciekawe, że ludzie, którzy czują się niepewnie ze swym słownictwem, boją się gry. Owszem, scrabble są rozrywką przeznaczoną głównie dla ludzi, którzy charakteryzują się nie tylko szerokim zasobem pojęć, ale też szybkością myślenia i kojarzenia. Jednak już po kilku pierwszych rozgrywkach zwykły gracz, który bardziej niż językiem interesuje się doświadczeniami w laboratorium chemicznym, może spokojnie konkurować ze świetnym lingwistą: gra rozwija umiejętność kojarzenia, ćwiczy pamięć, ale też myślenie strategiczne – nie wystarczy znać najdłuższą nazwę, jaka istnieje w słowniku, trzeba ją też tak ułożyć na planszy, by zebrać dzięki niej maksymalną ilość punktów. I, co najlepsze, gra nie ma ograniczeń wiekowych, a im wcześniej zacznie się grać, tym lepiej.
Magdalena Mania