Zapowiedziana na 2011, najdalej na 2012 premiera najnowszej części bondowskiej sagi, prawdopodobnie nie zostanie zrealizowana na czas. Jak się okazuje, MGM jest bliska ogłoszenia upadłości, a jej przedstawiciele – producenci Michael Wilson i Barbara Broccoli – głośno mówią o całkowitej rezygnacji z bondowskiego projektu. Jedynym optymistą w całej tej sprawie jest odtwórca głównej roli, Daniel Craig: Mam pełne zaufanie do Michaela i Barbary i ich decyzji – nawet do tej, ale wierzę, że produkcja ruszy prędzej niż później. Ale prędzej czy później właśnie?
Do tej pory najdroższą wyprodukowaną przez MGM częścią sagi bondowskiej była „Quantum of Solace” z 2008 roku, na której wyprodukowanie wytwórnia wydała aż 200 milionów dolarów, z czego przychód ze sprzedaży biletów w USA wyniósł zaledwie 168 mln. Jednak bardziej opłacalna okazała się promocja filmu poza granicami Stanów Zjednoczonych: ze sprzedaży biletów na świecie i promocji marketingowej (nie wliczając dochodów ze sprzedaży DVD) do kasy wytwórni spłynęło aż 418 milionów. Skąd więc decyzja o upadłości filmowego giganta?
Licencja bondowska to najdłuższa seria filmów w historii światowego kina – i jedna z najbardziej opłacalnych. Jednak nie jest to jednak jedyny obraz, jakiego produkcją zajmuje się MGM: ostatnio wypuściła ona „Hot Tub Time Machine” i on również okazał się niedochodowy. Jego produkcja pochłonęła 42 miliony USD, zwróciło się zaledwie 36. Czyżby winna była błędna strategia marketingowa, jaką wytwórnia prowadziła przy okazji każdej premiery? A może winni są strajkujący jeszcze niedawno amerykańscy scenarzyści? Jak się okazuje, firma ma debet sięgający aż 4 miliardów USD. Wydaje się więc, że jedyną drogą ratunku dla MGM (i zarazem dla przygód Bonda) jest sprzedaż wytwórni – podobno pojawiły się już oferty kupna przez Sony i TWX, jednak jak na razie sumy, które proponują (2 mln USD) nie są w stanie spłacić ogromnego zadłużenia firmy. Tylko czy w takich okolicznościach warto jest wybrzydzać?
Fot. Filmweb
Magdalena Mania