Projektanci mody łapią się jak tonący brzytwy, byleby tylko zwrócić uwagę na swoje kreacje – ot, zazwyczaj przeciętne, ale właśnie „podkręcone” przez całą otoczkę udziwnień, jakie serwuje się na wybiegu.
Patrick Mohr wpisał się w ten trend idealnie podczas pokazu swojej najnowszej kolekcji na German Fashion Week. Wypuścił on na wybieg łyse, przypominające typowy wizerunek wychudzonego kosmity modelki, których jedynym widocznym owłosieniem była... dolepiona do ich twarzy broda. Bardziej niż kreacje wzrok przyciągał nowy damsko-męski image modelek oraz ich nagie torsy, a nazwisko projektanta było na ustach wszystkich. I o to chodziło, choć ile było w tym mody, a zwykłego performance'u?
Jednak to nie Mohr wpadł pierwszy na pomysł kobiety z brodą. Francuska akrobatka Jeanne Mordoj pomyślała sobie pewnego razu, jakby to było, gdyby miała owłosioną po męsku żuchwę i policzki. Transseksualistka? Nic z tych rzeczy – jak sama Mordoj stwierdziła, ta chęć nabycia brodatego owłosienia narodziła się w związku z przemyśleniami na temat obsesji (a także związanym z tym obrzydzeniem) depilowania przez kobiety wszystkich niemal włosów na swoim ciele, oprócz tych, które mają na głowie – i uznają z kolei za esencję swojej płci. Ten kult gładkiego ciała miał dla niej nutkę hipokryzji, z którą postanowiła polemizować.
Pracowała więc nad swoją włochatą koncepcją całą noc, a następnie przykleiła sobie do twarzy efekt swojej pracy – coś na namiastkę męskiego zarostu właśnie. Następnie wybrała się na rajd po paryskich knajpach, by sprawdzić reakcję osób w nich siedzących. Oczywiście nie przeszła niezauważona, wzbudzając planowane zainteresowanie.
ladepeche.fr
Jednak o ile ono było normalne, to najbardziej szokujące było to, co stało się potem: o ile kobiety zwyczajnie się na nią gapiły, to mężczyźni patrzyli się na nią z pożądliwym błyskiem w oku. Niektórzy z nich zaczepiali ją, komentując jej wygląd słowami „a gdzie jeszcze masz futerko?”, a jeden chciał się z nią... nawet umówić. Jeanne była zachwycona – od tamtego momentu wkłada brodę, kiedy tylko ma na to ochotę i czuje się dzięki temu – o dziwo – niesamowicie kobieco.
Jak można się spodziewać, tym tropem pójdą kolejni projektanci mody. Szczególnie że już teraz z upodobaniem maskują pod makijażem – w imię stylizacji à la nude lub własnego widzimisię – brwi modelek. Ba, co więcej – po prostu je golą. Tutaj zlikwidują, tam przykleją. Pytanie tylko po co?
Magdalena Mania