Jak się zakochać? Na zawołanie!

Psycholog i wykładowca Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego Robert Epstein przeprowadził eksperyment, który miał udowodnić, że można się zakochać w każdym i – dosłownie – na zawołanie.
/ 13.02.2010 15:38
Psycholog i wykładowca Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego Robert Epstein przeprowadził eksperyment, który miał udowodnić, że można się zakochać w każdym i – dosłownie – na zawołanie.

Zakochać się? Na zawołanie!

Do badania zainspirowała go kobieta, która kilka lat temu przyszła do niego na rozmowę o staż i mimochodem napomknęła, że nigdy nie była zakochana. Psycholog postanowił, że udowodni, iż stan zakochania można wzbudzić w każdym, wystarczy mieć odpowiednią technikę. Podczas służbowej podróży samolotem obok Epsteina usiadła kobieta, której zaproponował, by się w sobie... zakochali. Pasażerka zgodziła się i oboje zaczęli stosować „chwyty zakochanych”: trzymali się za ręce, patrzyli głęboko w oczy, szeptali sobie do uszu różne intymne i skrywane głęboko sekrety. Nawiązali tak intymną więź, że na koniec podróży okazało się, że faktycznie darzą się uczuciem zauroczenia czy wręcz... zakochania. Związek jednak nie trwał długo, przeszkodziła w jego utrzymaniu zbyt duża odległość dzieląca parę, ale dało to Epsteinowi do myślenia: można sobie wybrać obiekt westchnień i w odpowiedni sposób „osaczyć”, by wzbudzić miłosny żar w wybranku serca. Co ciekawe, doszedł też do wniosku, że małżeństwa, w których zainicjowaniu dużą rolę odegrało swatanie partnerów przez osoby trzecie, miały większe szanse na długoletni związek niż te, które zrodziły się dzięki szczeremu uczuciu: przebadał w tym kierunku pary zakochane w sobie od samego początku i te, w których uczucie „wymuszono” – okazało się, że odsetek rozwodów był o wiele wyższy wśród tych pierwszych, ponieważ uczucie, jakim darzyli się od samego początku, wygasło już po kilku latach jakby się wypalając po okresie intensywnego początkowego zakochania skonfrontowanego po kilku latach z problemami z kredytem czy narodzinami dziecka, natomiast w związkach swatanych miłość pojawiała się dopiero po jakimś czasie i ewoluowała latami, a dodatkowo pogłębiła się, gdy na świecie pojawiły się dzieci. Kochający się „od razu” mieli bowiem wyimaginowane pojęcie na temat „wieczności” swojego uczucia, natomiast ci, którym „pomagano” w zakochaniu się, stąpali z początku bardziej racjonalnie po ziemi, budując uczucie na bardziej twardych podstawach niż mglistym zauroczeniu.

Epstein nie wyklucza jednak, że nieswatani partnerzy mają duże szanse utrzymać związek na długie lata: wystarczy stosować „miłosny trening”, polegający na regularnym okazywaniu sobie uczuć, dotykaniu się, przekazywaniu sekretów, słowem – pogłębianiu intymności i zaufania. A jeśli się to nie uda i związek nie przetrwa, to co za problem zakochać się w kolejnej osobie - wystarczy spojrzeć jej głęboko w oczy, naśladować ruchy...

Magdalena Mania

Redakcja poleca

REKLAMA