Bez taryfy ulgowej. Małe i duże zbrodnie gwiazd

Gwiazdy nie są nieomylnymi bogami – popełniają błędy, udowadniając, że piedestał sławy to nic tylko nadmuchana maszynka do robienia „kogoś”, jakiegoś nietykalnego półboga, ze zwykłego człowieka. A te ich błędy czasem są o wiele gorsze niż sfotografowany przez paparazzich brak majtek podczas gwiezdnej imprezy.
/ 26.02.2010 15:31
Gwiazdy nie są nieomylnymi bogami – popełniają błędy, udowadniając, że piedestał sławy to nic tylko nadmuchana maszynka do robienia „kogoś”, jakiegoś nietykalnego półboga, ze zwykłego człowieka. A te ich błędy czasem są o wiele gorsze niż sfotografowany przez paparazzich brak majtek podczas gwiezdnej imprezy.

Społeczne przyzwolenie na to, co wyprawiają gwiazdy i co podciąga się jednocześnie pod kodeks karny, czasem jednak nie pozwala na zastosowanie ulgowej taryfy – są bowiem nieprzekraczalne granice akceptowanych zachowań wyznawane nawet przez najbardziej wytrwałych w swym uwielbieniu fanów. Czasem jednak i oni wybaczają swoim pupilom, dając się nabrać pełnym łez i skruchy oświadczeniom sławnych i grzesznych, choć nie powinni. Bo tłumaczenie, że każdy mógł znaleźć się w podobnej sytuacji, jakoś gwiazdom chyba nie przystoi.

Bez taryfy ulgowej. Małe i duże zbrodnie gwiazd
themixtapemonster.files.wordpress.com

Przedświąteczną gorączkę nie tylko w USA zelektryzowała wieść o tym, że jeden z ulubionych aktorów komediowych Ameryki Charlie Sheen trafił do aresztu i nie spędzi z rodziną Bożego Narodzenia. Dlaczego? Policja została zaalarmowana telefonem z domu Sheena, z którego wynikało, że w mieszkaniu doszło do aktu przemocy. Gdy policjanci wrócili do komisariatu, z tylnego siedzenia wyłonił się skuty w kajdanki Sheen, którego żona Brooke Mueller zarzuciła znęcanie się nad nią – ponoć to ona go zaatakowała, a aktor musiał się bronić i posunął się zbyt daleko i miał nawet grozić jej śmiercią, przykładając nóż do gardła Mueller. Nawet jeśli to żona go sprowokowała, to ciężko uwierzyć Sheenowi, który już wcześniej, gdy był związany z Denise Richards, miał grozić byłej żonie zabiciem jej. Czy robił to pod wpływem alkoholu, z którego piciem ma ogromne problemy, czy nie, cały skandal z aresztowaniem spowodował, że oglądalność komediowego serialu z Sheenem w roli głównej „Dwóch i pół” paradoksalnie poszybowała w górę – 11 stycznia tego roku odcinek ze świeżo wypuszczonym z aresztu aktorem oglądało ponad 17 milionów widzów. Ale czy takie „wybaczanie na ekranie” sympatycznemu damskiemu bokserowi to tylko specyfika Amerykańskiej publiczności?

Małe i duże zbrodnie gwiazd
MWmedia

Okazuje się, że nie. Ostatnio gwiazda telenoweli „Klan”, Tomasz Stockinger, szanowany w serialu doktor Lubicz postanowił pewnego wieczoru odreagować ciężar pracy i rozluźnić się przy kilku głębszych. Dobrze „rozmiękczony” postanowił też wrócić do domu własnym autem i swoją osobą w roli kierowcy. Rozmyty obraz nie pomógł mu jednak w bezkolizyjnym dotarciu do siebie: po drodze rozbił samochód, swój i obcy, którego kierowca wylądował wskutek wypadku autorstwa Stockingera w szpitalu, a aktor próbował uciec z miejsca zdarzenia, policja jednak szybko odnalazła sprawcę, który miał ponad 2 promile alkoholu we krwi. Absurdalność sytuacji podkręca dodatkowo fakt, że Stockinger kilka lat wcześniej był twarzą kampanii „Zatrzymaj się i żyj!”, dotyczącej bezpieczeństwa na drodze. Wbrew jednak wszelkim konsekwencjom prawnym, jakie grożą aktorowi, fani sympatycznego doktora Lubicza nie odwrócili się od serialu, w którym Stockinger nadal gra. Estyma, jaką się cieszy dzięki fikcyjnej postaci, której zawód w naszym społeczeństwie darzy się dużym szacunkiem, wygrywa z tym drobnym „napadem zmęczenia” za kierownicą.

Małe i duże zbrodnie gwiazd
MWmedia

Również Ilona Felicjańska, która tak jak Stockinger lubi jazdę na podwójnym gazie (2 promila alkoholu we krwi to całkiem niezły „wynik” jak na kobietę), spotkała się z pełnym zrozumieniem spowodowania przez nią stłuczki i ucieczki z miejsca wypadku ze strony jej przyjaciół na Facebooku. Profil modelki pełen jest „wpisów wsparcia” od ludzi, którzy przedkładają jej kilkuletnią działalność charytatywną nad to, że mogła kogoś zabić. Felicjańska jednak posypała głowę popiołem przyznała w oświadczeniu, że żałuje tego, co zrobiła i jest gotowa, by ponieść wszelkie konsekwencje swojego czynu, co jeszcze bardziej rozwścieczyło z kolei jej krytyków, zarzucających jej medialną szopkę i kajanie się na pokaz, by zdobyć poklask bardziej wyrozumiałych czy też naiwnych ludzi. Jak sprawa się zakończy – jeśli chodzi o prawny aspekt, na pewno w sądzie, a jeśli chodzi o publiczny – zobaczymy.

Oto kara, której życzą zazdrośnicy, za bycie sławnym? To jest właśnie minus – świat o upadkach znanych i lubianych dowiaduje się szybciej i na większą skalę. Ale czy nie można dlatego wymagać od gwiazd bycia wzorem do naśladowania? Według niektórych nie – bo nie są autorytetami w pojęciu stricte, a sam show-biznes nie ma w swojej definicji żadnej wzmianki o dawaniu przykładu dobrego zwykłym ludziom – z kolei z szerzeniem tego złego, o którym też ta sama definicja nie wspomina, jednak gwiazdy nie mają już problemu. Są zwykłymi ludźmi, których tylko częściej widuje się w telewizji. No właśnie – zwykłymi. Też popełniający zwykłe, ludzkie błędy. I nic ich przez to nie tłumaczy, nawet pełne skruchy oświadczenia w mediach - bo po ludzku też się zwyczajnie myśli.

Magdalena Mania

Redakcja poleca

REKLAMA