James Mangold wyciągnął z rękawa kolejnego asa. Po dramatach, thrillerach i westernie postanowił zrealizować przewrotną komedię akcji. I póki co to zdecydowanie najsmaczniejszy ogórek w tym sezonie!
Mangold przyzwyczaił nas już do tego, że jego filmy są po prostu znakomite. Pomijając niestrawną i ociekającą lukrem komedię romantyczną „Kate i Leopold” jest w końcu twórcą wspaniałej pod każdym względem „Przerwanej lekcji muzyki”. Przez jego filmy przewinęło się szereg gwiazd światowego formatu z Angeliną Jolie, Reese Witherspoon, Robertem De Niro i Sylvestrem Stallone na czele. Teraz do ich grona dołączyli Tom Cruise i Cameron Diaz.
Cruise jako szarmancki i dowcipny superszpieg Roy Miller oraz Diaz jako naiwna i roztrzepana June stworzyli bardzo zgrany duet. Chemia rodząca się pomiędzy granymi przez nich postaciami po prostu unosiła się w powietrzu. Oczarowali mnie bardziej niż Angelina Jolie i Brad Pitt. Rozbawili lepiej niż Katherine Heigl i Ashton Kutcher. Byli nieobliczalni, zabawni i jako para niesamowicie zgrani. Żadne z nich nie gwiazdorzyło. Żadne z nich nie próbowało przyćmić drugiego. Po prostu robili swoje. Cameron Diaz pływała w tym filmie niczym ryba w wodzie. W końcu komedie to jej specjalność. A gwiazda Toma Cruise’a, która po udziale w źle przyjętej przez krytykę „Walkirii” trochę zbledła, znowu zaczęła błyszczeć i to nie tylko dzięki jego firmowemu uśmiechowi, który posyłał na prawo i lewo. Cruise’a można nie lubić. Można potępiać jego scjentologiczne zapędy. Trzeba jednak przyznać, że potrafi grać, a kamera go kocha. Z paroma wyjątkowami wykreował przecież naprawdę świetne role, a postać Roya Millera z pewnością do nich należy. Cruise pomimo upływu lat w ogóle nie traci nic ze swojego młodzieńczego uroku. Czy on się w ogóle starzeje?
Dużą niespodzianką był udział w tym filmie Paula Delano, którego mogliśmy ostatnio podziwiać w „Dobrym sercu”. Jego rola nie różniła się za bardzo od tej znanej nam z obrazu Dagura Kári – znowu widzieliśmy wrażliwego chłopaka o sercu jak na dłoni – a mimo to miło było zobaczyć go znowu na dużym ekranie i to w tak doborowym towarzystwie. Peter Sarsgaard też był niczego sobie, choć jego rola była jedynie tłem dla aktorskich popisów Cruise’a i Diaz.
„Wybuchową parę” ogląda się całkiem dobrze pomimo niezbyt wyszukanej fabuły. Zawrotna akcja pełna spektakularnych pościgów i efektowne sceny walk dostarczają wrażeń. Pasjonująca podróż przez Stary i Nowy Kontynent porywa. Dowcipne dialogii rozśmieszają, a świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa stanowi miłe dla ucha uzupełnienie całego obrazu. Dobrze jest usłyszeć Muse bez "Zmierzchu" w tle. Scena w której Roy Miller w rytm tango Santa Maria (Del Buen Ayre) Gotan Project rozprawia się z tajniakami – powala z nóg! Bo czy James Bond bądź Jason Bourne „tańczyli” kiedyś tango likwidując swoich wrogów? Nie.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Tom Cruise i Cameron Diaz to najbardziej wybuchowa para tegorocznych wakacji. Kupuję ją bez dwóch zdań! Natomiast sam film Jamesa Mangolda to takie lekkie kino rozrywkowe spod znaku akcji. W sam raz na lato.