Wiatr buszujący w jęczmieniu

W Cannes, gdzie film Kena Loacha zdobył Złotą Palmę, chętnie podkreślano podobieństwo tej historii do obecnej sytuacji w Iraku.
/ 08.12.2006 11:45
Na dobrą sprawę film Kena Loacha należałoby pokazywać na lekcjach polskiej historii. Roztrząsa bowiem dylemat, który i nas gnębił przez stulecia: bić się czy się nie bić? Jak Irlandczycy wybieraliśmy przeważnie wariant pierwszy i z reguły nie wychodziliśmy na tym najlepiej.

W „Wietrze...” rozgrywającym się na początku lat 20. bohaterowie biją się zawzięcie przez całą pierwszą połowę filmu. Trudno im się dziwić: w otwierającej całość mocnej sekwencji brytyjscy okupanci zachowują się jak psychopaci (skądinąd sceny te ściągnęły na Loacha gniew angielskiej prasy). Wstrząśnięty ich zachowaniem Damien (magnetyzujący Cillian Murphy) rezygnuje ze studiów medycznych i przystępuje do partyzantki, walcząc ramię w ramię ze swoim bratem Teddym (Padraic Delaney). Ale wojna kończy się rozejmem, który przynosi Irlandii częściową niepodległość. Niektórzy wojownicy, w tym Teddy, składają broń i godzą się na kompromis w imię pokoju. Inni, jak Damien, chcą bić się dalej.
Socjalista Loach postrzega historię jako starcie procesów społeczno-politycznych, w którym jednostka ma do wyboru: iść z wiatrem albo pod wiatr. Cokolwiek wybierze, i tak skazana jest na klęskę. Etyczną bądź życiową. Ten fatalizm wpływa paraliżująco na film, który nie ma energii znanej ze współczesnych dzieł Loacha. Tam przynajmniej rysowała się jakaś alternatywa wobec różnych determinant, tu bohaterowie są zakładnikami „wyższej konieczności” i zmierzają ku tragedii, a ta z płaszczyzny narodowej przenosi się do prywatnej. Bardziej niż mechanizmy dziejowe wywołuje ją ślepy upór obu braci, co spycha film, niezbyt szczęśliwie, w rejony melodramatu.
Pewnie żądanie odrobiny zdrowego rozsądku i dobrej woli od ludzi tak namiętnie zaangażowanych w sprawę narodową jest aktem ahistorycznym. Ale w Cannes, gdzie „Wiatr...” zdobył Złotą Palmę, chętnie podkreślano podobieństwo tej historii do obecnej sytuacji w Iraku – częściowo okupowanym i rozdartym między bratobójcze walki. Ta paralela pomija różnice kulturowe i religijne (katolicka Irlandia, muzułmański Irak), a przede wszystkim stwarza wrażenie, jakoby nie było ważniejszych pytań niż: bić się czy się nie bić? Mam niejasne przeczucie, że jednak jest to źle postawione pytanie.

Bartosz Żurawiecki/ Przekrój

„Wiatr buszujący w jęczmieniu”, reŻ. Ken Loach, Niemcy/WŁochy/Hiszpania/Francja/Irlandia/Wielka Brytania 2006, Best Film, premiera 8 grudnia