Recenzja filmu „W sieci kłamstw”

W sieci kłamstw
Ridley Scott próbuje nas wkręcić. Daremnie. „W sieci kłamstw” to jeden z jego słabszych filmów
/ 20.11.2008 17:57
W sieci kłamstw
Gorący temat – walka CIA z Al-Kaidą, najnowsze technologie szpiegowania, dwie gwiazdy w głównych rolach – Leonardo DiCaprio i Russell Crowe, akcja przerzucana z miejsca na miejsce… I co z tego, skoro najnowszy film Ridleya Scotta jest dziwnie niewciągający i nieemocjonujący?

W centrum ekranowych zdarzeń stoi agent Ferris (DiCaprio), spec od brudnej roboty na Bliskim Wschodzie, odbierający telefoniczne rozkazy od swego szefa w Waszyngtonie, Hoffmana (Crowe). Głównym celem ich działań jest przywódca terrorystów, nieuchwytny Al-Saleem (Alon Abutboul), który planuje serię zamachów bombowych w Europie. A ponieważ cel uświęca środki, toteż panowie ze służb specjalnych nie cofną się przed niczym: najpodlejszym kłamstwem, manipulacją, torturami, że o licznych zabójstwach niewinnych często osób nie wspomnę. Metody CIA niczym się nie różnią się od metod Al-Kaidy, obie organizacje są siebie warte – taki wniosek wypływa z filmu Scotta. Na tle religijnych oszołomów i aroganckich kilerów postacią z innej bajki jest Hani (Mark Strong), szef wywiadu Jordanii – surowy, ale sprawiedliwy, przestrzegający zasad, no i elegancki niczym dawny James Bond.

Wniosek jak wniosek, niczym nowym nie zaskakuje, nie on jednak wydaje się główną słabością filmu Scotta. Mimo że w obrazku dużo się dzieje, intryga szpiegowska zaczyna się de facto dopiero koło 80. minuty – wcześniej oglądamy głównie mniej lub bardziej chaotyczne pościgi i strzelaniny. Nie ma więc specjalnie czasu, by się w nią wkręcić, a jeszcze kończy się, po hollywoodzku, niemądrym happy endem.
Co gorsza, nie ma też z kim sympatyzować. Crowe tworzy karykaturalną postać spasionego Amerykanina, który decyduje o losach świata, naciskając guziczki w centrum dowodzenia, albo via komórka skazuje kogoś na śmierć, jednocześnie wysadzając dzieciaka na sedes w swej luksusowej posiadłości. Ferris natomiast to mało skuteczny profesjonalista z resztką ludzkich odruchów. Nieprzekonująco wypada próba ocieplenia tej postaci poprzez flirt z irańską pielęgniarką. A jeśli jeszcze dodać do tego fakt, że DiCaprio brzydko w tym filmie wygląda...
Tak naprawdę tylko jedna scena wywołała we mnie przypływ adrenaliny. Ta, w której Crowe mówi przez mikrofonik, a jego laptop automatycznie to wszystko zapisuje. O rany! Każdy dziennikarz chciałby mieć taki program! Komu mam sprzedać poufne informacje, by go zdobyć?

„W sieci kłamstw”, Reżyseria: Ridley Scott, Produkcja: USA 2008,Czas trwania: 128 min., Dystrybutor: Warner, Premiera w Polsce: 21 listopad 2008

Redakcja poleca

REKLAMA