Jim Carrey znów gra Jima Carrey'a, tym razem ukrytego pod maską zrzędliwego pracownika banku.
Jeśli dla kogoś jest to zachęta, nie musi czytać dalej i może śmiało ruszać do kina. Jeśli dla kogoś jest to zupełnie zniechęcające, też może przerwać w tym miejscu czytanie. Niezdecydowanych postaram się przekonać, wbrew błyskotliwemu tytułowi, do bycia na NIE. Film Reeda jest szalenie banalną i pełną ogranych chwytów komedią, przez co kompletnie nieśmieszną. Z grubsza chodzi o to, że Carl jest tak ponury i negatywnie nastawiony do wszystkiego, że traci narzeczoną, nielicznych przyjaciół i tkwi w tej samej, nudnej robocie od lat. Wieczory spędza najchętniej w towarzystwie kanapy, kocyka i telewizora. Gdy jego sytuacja staje się rozpaczliwa, Carl daje się zaprowadzić na spotkanie pod hasłem „<<Tak>> to nowe <<Nie>>”. Tu nawiedzony guru wymusza na nim obietnicę – Carl od tej pory musi zgadzać się na wszystkie propozycje. Jak łatwo się domyślić, złośliwi scenarzyści stawiają go w kilku mniej lub bardziej krępujących sytuacjach, w które nikt przy zdrowych zmysłach by się nie wpakował. Carl musi na przykład podwieźć bezdomnego, oddać mu pieniądze i odbyć bliskie spotkanie – domyślacie się z pewnością, jakiego rodzaju – z sąsiadką w wieku swojej babci. Cha, cha, cha. Są też plusy nowej sytuacji, jak znajomość z ekscentryczną Allison (urocza, choć przewidywalnie obsadzona Zooey Deschanel) oraz awans w pracy. I dar najcenniejszy - stała zmiana podejścia do życia. Niestety wszystko jest tu okropnie oczywiste i subtelne jak młot pneumatyczny – od pomysłów, typu nabijanie się z dorosłych fanów Harry'ego Pottera czy z Brytyjczyków, po ich realizację. Jeśli widzieliście już kilka amerykańskich komedii (niekoniecznie tych z Jimem Carrey'em, ale na przykład nakręconych przez braci Farrelly), wynudzicie się, bo w tym przypadku zasada inżyniera Mamonia nie działa. Co gorsza, Carl po powiedzeniu pierwszych kilku „tak” zamienia się w typowego-bohatera-Jima-Carreya z jego nadekspresyjną mimiką i ogólną nadpobudliwością ruchową. Niepotrzebnie rusza się też konwencja filmu – raz śledzimy gładką komedyjkę obyczajową, raz zgrywy z niej. Wprowadza to chaos, do i tak naciąganej psychologicznie opowiastki, którego nie ukryją nawet najbardziej spazmatyczne skłony Jima Carrey'a, ani cudowna dziwaczność, jaką emanuje Deschanel. Ktoś tu najwyraźniej zapomniał, że śmiech nie paraliżuje ośrodków myślenia.
„Jestem na tak”, Reżuseria: Peyton Reed, Produkcja: USA 2008, Czas trwania: 104 min., Dystrybucja w Polsce: Warner, Premiera 26 grudnia 2009r.
Recenzja filmu "Jestem na tak"
fot. Warner
„Jestem na tak” to film pełen drwin, niestety głównie z inteligencji widza