Pojutrze. Część 7. kolekcji

Całą Ziemią wstrząsa seria niezwykłych kataklizmów. Na Tokio spada grad wielkości grejpfrutów, Hawaje pustoszy nadzwyczaj gwałtowny huragan, w gorących dotąd Indiach spada temperatura i zaczyna padać śnieg, a Los Angeles zostaje niemal zmiecione z powierzchni ziemi przez gigantyczne tornado. Ziemski klimat kompletnie oszalał.
/ 18.11.2008 14:00

Roland Emmerich podczas jednego ze spotkań z miłośnikami jego kina wyznał, że w czasie kręcenia filmu „Patriota” (2000) zainteresował się zrobieniem filmu, w którym kluczową rolę odgrywałaby pogoda. Opowiedział wtedy, jak to cały dzień zdjęciowy poświęcił na przewidywanie, jaka będzie następnego dnia aura,
Całą planetą wstrząsa seria niezwykłych kataklizmów. Na Tokio spada grad wielkości grejpfrutów, Hawaje pustoszy nadzwyczaj gwałtowny, w gąrących dotąd Indiach spada temperatura i zaczyna padać śnieg, a Los Angeles zostaje niemal zmiecione z powierzchni ziemi przez gigantyczne tornado. Szkocki kolega Jacka Halla, profesor Terry Rapson (gra go Ian Holme), potwierdza jego najgorsze obawy: słodka woda z topniejących czap polarnych, która zalała oceany, zakłóca prądy morskie, stabilizujące klimat na Ziemi. Zbliża się wielka, globalna burza, po której nic już nie będzie takie, jak dawniej.



Tymczasem politycy nie zdają sobie sprawy z nadciągającej katastrofy. Hall próbuje w Waszyngtonie rozmawiać na ten temat z prezydentem. Sprawy toczą się jednak tak szybko, że nim Biały Dom zorientował się w sytuacji, Nowy Jork został zalany przez wzburzony ocean.

I tutaj zaczyna się osobisty dramat klimatologa. Gdy bowiem do Manhattanu docierała podwyższona fala, jego siedemnastoletni syn Sam brał udział w szkolnej olimpiadzie. Powódź pochłonęła wiele ofiar, Sam jednak zdołał schronić się z grupą przyjaciół (wśród nich dziewczyna Laura Chapman grana przez Emmy Rossum) w gmachu biblioteki publicznej, skąd udało mu się zadzwonić do ojca. Ten ma dla niego jedną stanowczą radę: pod żadnym pozorem nie wychodź na zewnątrz! Miasto bowiem, zalane wodą, gwałtownie zamarza. W ogóle cała północna półkula staje się mroźną, lodową pustynią. W Ameryce większa część ludności północnych stanów ginie. Południowcy zaś uciekają przed mrozem do cieplejszego, choć już nie gorącego Meksyku. Jack Hall natomiast, jako doświadczony polarnik, podejmuje wyprawę w odwrotnym kierunku – do skutego lodem Nowego Jorku, by ratować uwięzionego w bibliotece-jaskini swego syna.

Roland Emmerich, który wyreżyserował to niezwykłe, pełne znakomitych efektów specjalnych widowisko, przyznaje, że choć te efekty są integralną częścią filmu, to liczą się w nim przede wszystkim relacje łączące bohaterów. Jak mówi: „Nieważne, jak widowiskowe są efekty, o sukcesie filmu decyduje jego ludzki wymiar. Ojciec i syn, których grają Dennis Quaid i Jake Gyllenhaal, są ludźmi wrażliwymi, uczuciowymi i pełnymi sprzeczności, dzięki czemu może się z nimi identyfikować każdy z widzów. Nasz film opowiada o starciu człowieka z naturą, przetrwaniu i tryumfie ludzkiego ducha”.

W podobnym tonie wypowiada się współautor scenariusza Jeffrey Nachmanoff: „Jest to opowieść o zwykłych ludziach, którzy znaleźli się w niezwykłej sytuacji. W filmie oglądamy rodzinę, która walczy o przetrwanie po katastrofie ekologicznej. Młody człowiek staje się przywódcą; ojciec-pracoholik stawia czoła wyzwaniu, by ocalić swego syna, a matka gotowa jest zaryzykować własne życie, by ratować małego chłopca. Nasz film mówi o miłości, cierpieniu i przetrwaniu. To także opowieść ku przestrodze pokazująca, co może się stać, jeśli nadal będziemy prowokować matkę naturę”.

W filmie oglądamy gradobicia w Tokio, huragany na Hawajach, tornado w Los Angeles, powodzie na Manhattanie i skute lodem wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Akcja toczy się w Szkocji, Meksyku, New Delhi, a nawet w kosmosie. Trzeba więc było zbudować najróżniejsze dekoracje, od małych kokpitów helikopterów, poprzez zaśnieżoną ulicę w Indiach, po gigantyczne wnętrza biblioteki publicznej na Manhattanie. „Pracowałem już wcześniej z Rolandem Emmerichem, wiem więc doskonale, co lubi, a czego nie, ale muszę przyznać, że ogrom zadań, jaki czekał na mnie na planie »Pojutrze« przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Nie przypuszczałem, że można się posunąć aż tak daleko” – twierdzi Neil Corbould, wyróżniony Oscarem koordynator efektów specjalnych.

Najbardziej skomplikowana w realizacji okazała się sekwencja ukazująca powódź w Nowym Jorku. Sama budowa basenu, w którym nakręcono potem zdjęcia, trwała półtora miesiąca. W nim umieszczono dekorację, przedstawiającą ulicę na Manhattanie – jej środkiem popłynąć miał rosyjski frachtowiec. Gotowy basen wypełniono blisko milionem litrów wody. Za dekoracją wybudowano drugi mniejszy basen. U góry rozmieszczono dziesięć wirujących sikawek, podłączonych do zamkniętego systemu, który pompował wodę z basenów. Dwa wielkie generatory imitowały uderzenia wiatru.

„W sekwencji powodzi korzystaliśmy zarówno z najnowszych, jak i bardzo tradycyjnych technik. Myślę, że efekt naszej pracy przeszedł najśmielsze oczekiwania widzów” – sądzi nie bez racji Neil Corbould.

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA