Wydawało się, że zombie mieliśmy już wszędzie. A tutaj proszę, absolutna niespodzianka. Żywe trupy w scenerii podniebnej to coś zupełnie nowego. Da się oglądać, ale tylko i wyłącznie zagorzałym wielbicielom gatunku. Wszyscy inni niech trzymają się od tego filmu z daleka.
Tylko ci, którzy na filmy o zombie chodzą z własnej, całkowicie nieprzymuszonej woli będą w stanie znieść tą, raczej niskobudżetową produkcję. No dobrze, być może wielbiciele filmów o samolotach też znajdą coś dla siebie. Inni niech nawet nie myślą o pójściu do kina. Mogą nie znieść tego podniebnego horroru.
Miejscem jego akcji jest pokład samolotu, który jest właśnie w drodze do Paryża. Na pokładzie może jedna trzecia pasażerów. Wśród nich rządowi naukowcy, którzy w luku bagażowym wiozą tajemniczy ładunek. Najprawdopodobniej też niebezpieczny, bo też na miejscu pilnuje go zamaskowany i uzbrojony mężczyzna. Kiedy samolot wpada w turbulencje, ładunek otwiera się, a ze środka wychodzi kobieta. Przerażony strażnik od razu ją zabija. Ta jednak nie umiera, tylko powstaje ponownie, zmieniona, rusza też na główny pokład, aby śmiertelnymi ugryzieniami zmieniać kolejnych pasażerów w sobie podobne potwory.
Takie filmy niemalże z zasady mają być mało sensowne. Mają jedynie pokazać – mniej lub bardziej efektowne – przemienianie się kolejnych nieszczęśników w zombie, tak aby ludzie pozostali w końcu w mniejszości, ale mogli jednak udowodnić swoją wyższość intelektualną nad kierującymi się wyłącznie głodem potworami. To jedynie stopień obrzydliwości jest różny. I jeżeli przyjąć takie właśnie założenie, film Scotta Thomasa sprawdza się doskonale. Jest prowadzony w odpowiednim, katastroficzno – makabrycznym kierunku i chociaż wiadomo od samego początku w jakim, i tak można mieć przyjemność w przewidywaniu tego kto przeżyje. Ma kilka uroczych scen (ach ta zakonnica), które z powodzeniem mogłyby zostać zaklasyfikowane do parodii gatunku. Jest standardowo pozbawiony logiki, bo przecież strzelanie z broni palnej na wysokości 10 kilometrów to sprawa całkowicie oczywista. Jest też stosownie, chociaż nie zbyt obrzydliwy. A na końcu – co wcale nie jest bez znaczenia – jest też odpowiednio krótki, tak abyśmy nie zdążyli się zmęczyć widokiem kolejnych zjadanych pechowców. Jeśli filmy o zombie są na liście waszych ulubionych, możecie z powodzeniem obejrzeć i ten. Fakt, chwilami zastanowicie się pewnie, kto przy zdrowych zmysłach daje pieniądze na filmy tak podobne do wielu innych w swoim gatunku. Ale kiedy skończycie, większość pewnie i tak pomyśli, że w sumie dało się to oglądać.
Fot. Filmweb