Jasminum

Jan Jakub Kolski szuka równowagi między duchem a zmysłami. I jej nie znajduje.
/ 04.05.2006 13:35
jasminum-copy.jpgNajnowszy film twórcy „Jańcia Wodnika” niewątpliwie ładnie pachnie: czeremchą, śliwą, tytułowym jaśminem... Ekstremalnie przekracza polską normę zapachową wyznaczaną (także w kinie) przez smród wódy, moczu i niemytych ciał.
Ale jak już się nawąchamy olejków komponowanych przez panią konserwator zabytków (Grażyna Błęcka-Kolska) i specyficznych woni wydobywających się z klasztoru, gdzie toczy się akcja, to mniej wrażliwa część naszej kory mózgowej podsunie pytanie: o co właściwie autorowi chodzi? Ja bym powiedział, że o znalezienie jakże ważnej w życiu równowagi między duchem a zmysłami. Ba! Szkopuł w tym, że to „Pachnidło” według Kolskiego samo ową równowagę gubi. Za dużo tu ingrediencji – bo i legenda miłosna, i zjawiska nadprzyrodzone, i trochę małomiasteczkowej obyczajówki, i uczuciowe rozrachunki, i hołd złożony po raz enty magii kina. Emocjonalny rezonans też jakiś słaby, przede wszystkim z powodu bezbarwnej (czy raczej bezzapachowej) roli Błęckiej-Kolskiej, która nie dotrzymuje kroku świetnemu Januszowi Gajosowi (brat Zdrówko) i rezolutnej Wiktorii Gąsiewskiej (kolejne utalentowane dziecko w polskim filmie). Z „Jasminum” jest podobny problem jak z kilkoma innymi dziełami Kolskiego: urokliwe, ale spreparowane niczym wspomniane olejki zapachowe do kupienia w mydlarniach i tym podobnych, modnych teraz sklepach „ekologicznych”. A tak swoją drogą – czy nie macie wrażenia, że ostatnio bohaterami polskiego kina są głównie zakonnicy, papieże i inni księża? To naprawdę już wszyscy jesteśmy Chrystusami?

Bartosz Żurawiecki/ Przekrój

„Jasminum”, reż. Jan Jakub Kolski, Polska 2006, Best Film