Doktor Jones na swoim stanowisku wykładowcy uniwersyteckiego (na pół etatu!) niezłomnie trwał przez te wszystkie lata. W przerwach pomiędzy kolejnymi wykładami urozmaicał sobie życie różnego rodzaju eskapadami, mającymi na celu odnajdowanie rzadkich, nierzadko mitycznych, artefaktów...
Tak nastał rok 1957 i oto, na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, dane jest nam ujrzeć podstarzałego już Indianę w pazernych łapskach gromady niezbyt przyjaźnie nastawionych „towarzyszy” ze wschodu. Chwilę później na scenę wkracza Femme Fatale całego historii, Irina Spalko, by przy pomocy odpowiednich środków perswazji skłonić archeologa do współpracy...
Mniej więcej w ten sposób rozpoczyna się fabuła najnowszej części przygód Indiany Jonesa. Nieustraszony archeolog, kinowa legenda lat osiemdziesiątych, powraca po prawie dwóch dekadach. Oczywiście z twarzą znakomitego Harrisona Forda, przy dźwiękach charakterystycznego motywu Johna Williamsa, krocząc ścieżkami fabuły wyznaczonymi przez George'a Lucasa i Stevena Spielberga. W dobie powrotów dawnych bohaterów (Rocky Balboa, John Rambo, John McClane, a mówi się również o Harrym Callahanie!), doktor Jones, w wyświechtanym kapeluszu i z nieodłącznym biczem, wypada zdecydowanie najlepiej i najsympatyczniej.
Fabuła kręci się wokół tytułowej kryształowej czaszki, artefaktu o rzekomo niewyobrażalnej mocy, której tajemnica prowadzi aż do wrót legendarnego El Dorado. Indiana Jones, mając przecież na karku już swoje lata, zyskuje niespodziewanie młodego pomocnika, Mutta Williamsa (w tej roli Shia LaBeouf), który okazuje się być synem dawnej znajomej archeologa. Nie dziwi zatem powrót znanej z pierwszej części Marion Ravenwood (Karen Allen).
Choć historia opowiedziana jest w miarę zgrabnie, to osobom, które z zapartym tchem oglądały poprzednie części, wyda się odrobinę banalna i naciągana. Razi nieco wplecenie w całą historię kosmitów. O ile poszukiwanie mitycznych krain, miast, artefaktów, odkrywanie zaginionych cywilizacji, w dość naturalny sposób przypisane mogło być archeologii, o tyle połączenie kryształowych czaszek, El Dorado i latających talerzy jest już odrobinę niefortunne. Również niektóre sceny mogą być odbierane jako „doklejane na siłę”, jak choćby wybuch nuklearny na pustyni w Nevadzie.
W filmie nie brakuje widowiskowych pościgów, egzotycznych widoków, ciekawych dialogów. Indiana nie stracił zbyt wiele ze swojego ciętego języka, jego oponenci również nie dają sobie w kaszę dmuchać. Cate Blanchett w roli Iriny Spalko wypada bardzo pozytywnie (przy okazji można zauważyć, że jako brunetka wygląda zdecydowanie lepiej!). Jak na film przygodowy z serii o Indianie przystało, nie zabrakło również grobowców, szkieletów, pułapek, tajemniczych ludów i wszelkich innych niebezpieczeństw, jakie tylko towarzyszyły archeologowi od czasów poszukiwań Arki Przymierza. Ta ostatnia zaś pojawia się nawet w pewnym momencie na ekranie.
Reasumując – jako film przygodowy „Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki” jest dziełem, które ogląda się bardzo przyjemnie. Nie wytrzymuje jednakże porównania z wcześniejszą trylogią. Jest nieco zbyt trywialna i w niektórych momentach razi banałem. Warto jednak wybrać się do kina, nie tylko po to, by sprawdzić, czy przez dwadzieścia lat doktor Jones nie stracił nic ze swego uroku, ale również po to, by przez dwie godziny po prostu dobrze się bawić. Pamiętać jednak należy, że to już nie do końca to samo co kiedyś...
Indiana Jones and the Kingdom of the Crystal Skull
|
Indiana Jones and the Kingdom of the Crystal Skull |
Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki (Indiana Jones and the Kingdom of the Crystal Skull)
reżyseria: Steven Spielberg
scenariusz: George Lucas, David Koepp
zdjęcia: Janusz Kamiński
muzyka: John Williams
obsada: Harrison Ford, Cate Blanchett, Karen Allen, Shia LaBeouf, Ray Winstone, John Hurt i in.
Rafał Wieliczko