"Gdzie mieszkają dzikie stwory" - We-Dwoje.pl recenzuje

Piękna sceneria, nastrojowa muzyka Cartera Burwella i nieprzeciętni bohaterowie. „Gdzie mieszkają dzikie stwory” zachwycają już od pierwszych minut i aż dziw bierze, że w Polsce zrezygnowano z dystrybucji kinowej na rzecz DVD i Blu-ray.
/ 26.04.2010 08:27

Piękna sceneria, nastrojowa muzyka Cartera Burwella i nieprzeciętni bohaterowie. „Gdzie mieszkają dzikie stwory” zachwycają już od pierwszych minut i aż dziw bierze, że w Polsce zrezygnowano z dystrybucji kinowej na rzecz DVD i Blu-ray.

Film opowiada historię dziewięcioletniego chłopca Maxa, który zdaje się cierpieć na ADHD. Biega, krzyczy, gryzie a nawet poluje na psa z widelcem w ręku. Pewnego dnia kłóci się z matką,  ucieka z domu, wsiada na przycumowaną do brzegu łódź, a ta zabiera go w miejsce, gdzie mieszkają dzikie stwory. Ubrany w kostium wilka chłopiec dzięki kłamstwu staje się ich królem. Żyjąc pomiędzy nimi Max daje upust rozpierającej go energii, może robić tyle hałasu i zamieszania ile tylko zechce, bo spragnione zabaw stwory podchwycą każdy jego pomysł. Królowanie nad grupką nieokrzesanych stworów z czasem przerasta chłopca. To nie on im przewodzi, to one stają się jego mentorami i przekazują mu bezcenną wiedzę na temat stosunków międzyludzkich. Chłopiec zdaje sobie sprawę, że czyste szaleństwo, któremu się bez przerwy oddaje, nie jest lekarstwem na dręczącą go samotność i żeby móc żyć z innymi osobami trzeba je czasem poskramiać. Pełen skruchy wsiada więc spowortem na łódź, wraca do domu, gdzie czekają na niego matka oraz ciepła kolacja...

To tak pokrótce opowiedziana historia, która jest głębsza niż nam się może z początku wydawać. Pełna ukrytych metafor i pozornie prostych symboli opowieść porusza uniwersalne tematy, dotyka uczuć i problemów, które odzworowują nasz świat i nas samych. Całą tą ludzką ułomność odnajdujemy obserwując codzienne życie dziwnych i irracjonalnie myślących stworów. Każdy z nich jest inny, każdy ma swoje lęki przed którymi nie potrafi uciec, każdym targają uczucia, których do końca nie rozumie i z którymi nie zawsze jest w stanie sobie poradzić. Carol ma problem z trzymaniem na wodzy drzemiącej w nim agresji. Judith uważa się za wszystkowiedzącą. Ira nie ma odwagi wyjść z cienia swojej partnerki. Bull jest bardzo nieśmiały, Douglas i KW są najbardziej rozsądni, a wiecznie smutny Alexander stara się uporać z tym, że nikt go nigdy nie słucha. Będąc obserwatorami ich życia, łączących ich relacji, więzi i panujących między nimi problemów rozpoznajemy pewne elementy tak charakterystyczne dla świata ludzi, jak destruktywną miłość łączącą Carola i KW, która Maxowi może przypominać rozwód jego rodziców, czy tak prozaiczną potrzebę bycia po prostu szczęśliwym. Gdzie jednak należy szukać szczęścia i czy koniecznie potrzebujemy kogoś, kto nam je wskaże? Kto będzie naszą podporą w tym chaotycznym i nieprzejrzystym świecie?

Na niebywały sukces tego filmu złożyły się: przepiękne zdjęcia, nostalgiczne kompozycje Cartera Burwella wzbogacone dziecięcymi chórkami, bardzo udana kreacja aktorska młodziutkiego Maxa Recordsa oraz szereg głosów towarzyszących stworom, pod którymi ukrywają się takie sławy jak: gwiazda „Rodziny Soprano” James Gandolfini, laureat Oscara Forest Whitaker, uhonorowana nagrodą Emmy Catherine O’Hara, nominowany do nagrody BAFTA Paul Dano, gwiazda „Sześciu stóp pod ziemią” Lauren Ambrosse oraz zdobywca Oscara i Złotego Globu Chris Cooper.

Tym, co urzekło mnie najbardziej był powrót do starych, sprawdzonych lalek – rzecz bardzo niespotykana w zdominowanym przez komputerową animację świecie filmów. Przeróżne stwory, które widzimy na ekranie nie są wygenerowane komputerowo. Dzięki temu film ten w pewien sposób wizualnie przywodzi na myśl „Labirynt” Jima Hensona i ekranizacje „Niekończącej się opowieści” Michaela Ende. Dzięki tym wszystkim składnikom Spike Jonze wykreował iście baśniowy świat. Taki jaki starsi widzowie z pewnością znają ze swojego dzieciństwa, taki, jakiego w dzisiejszych czasach brakuje w kinie oraz jakiego w gruncie rzeczy nie zna kolejne pokolenie.

„Gdzie mieszkają dzikie stwory” nie jest filmem dla dzieci. Za mało tu akcji, za dużo rozwlekłych dialogów skrywających w sobie ukryte przesłanie. Brakuje też jednoznacznego happy endu. Obraz ten jest niezwykle piękny, lecz dzieci mogą się nim szybko znudzić. To opowieść skierowana bardziej do dorosłych. Daje do myślenia. Przypomina okres beztroskiego dzieciństwa, w którym radość przeplatała się ze smutkiem a przygoda z codziennymi obowiązkami. Szkoda tylko, że nie można tego filmu zobaczyć w kinie, ponieważ jestem pewna, że dopiero wtedy wywierałby na wszystkich naprawdę piorunujące wrażenie.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo dzięki DVD i płycie Blu-ray oraz zawartymi na niej dodatkami możemy się przyjrzeć naprawdę zabawnym próbom filmowania psa, który jednocześnie biegnie i szczeka. „Gdzie mieszkają dzikie stwory” to pozycja obowiązkowa w Waszych domowych kinotekach!

Fot. Filmweb.pl

 Anita Boharewicz

Redakcja poleca

REKLAMA