"Dla niej wszystko" - We-Dwoje.pl recenzuje

Sensowny, rzetelny thriller, chociaż daleki od tych najwspanialszych. Mimo początkowych dłużyzn, z każdą kolejną minutą jednak coraz lepszy. Jeśli więc już tylko przebrniemy przez pierwszą godzinę, można z powodzeniem zaangażować się w całą historię. Nawet jeśli daleko jej do realizmu.
/ 25.11.2010 07:40

Sensowny, rzetelny thriller, chociaż daleki od tych najwspanialszych. Mimo początkowych dłużyzn, z każdą kolejną minutą jednak coraz lepszy. Jeśli więc już tylko przebrniemy przez pierwszą godzinę, można z powodzeniem zaangażować się w całą historię. Nawet jeśli daleko jej do realizmu.

Okazuje się, że na portalu YouTube można znaleźć doskonały instruktaż i poradnik, jak wydostać kogoś z więzienia. To między innymi z niego korzysta John Brennan, kiedy już wie, że jedyną drogą na wyjście jego żony z więzienia, jest zorganizowanie jej ucieczki. Lara Brennan została skazana na 20 lat za zamordowanie szefowej, a dowody są tak obciążające, że nawet jej apelacja zostaje odrzucona. Na co dzień wykładowca uniwersytecki, John musi odnaleźć w sobie nieznane mu wcześniej umiejętności, żeby wyciągnąć z więzienia ukochaną kobietę i razem z ich synem, uciec w miejsce, gdzie nie dosięgnie ich amerykański pościg. Rozpoczyna się szczegółowe planowanie. Tylko czy da się przewidzieć wszystko?

Film Paula Haggisa to bardzo wierny remake francuskiego "Pour elle". To też przede wszystkim film sensacyjny, nie wchodzący w aspekty moralne czy też prawne całej historii. Nie analizuje tego, że John – wyciągając z więzienia niewinną żonę – sam łamie prawo, nie rozpatruje też aspektu priorytetów, ucieczka kontra próba stworzenia dziecku w miarę normalnego domu. Nie, wszystko do czego przygotowuje nas Haggis, to sama ucieczka, bardzo efektowna, sprowadzająca ten film jednak wyłącznie do gatunku sensacyjnego thrillera.

Nie jest to oczywiście nic złego – przecież thrillery o ucieczkach z więzienia same w sobie mogą być pasjonującym widowiskiem. I tutaj też jest co najmniej przyzwoicie. Haggis zadbał niemalże o każdy szczegół techniczny, czyniąc ucieczkę Lary i Johna naprawdę imponującym a jednocześnie nie przesadzonym widowiskiem wizualnym. Jest szybko, wartko, momentami napięcie sięga zenitu. Szkoda tylko, że aby dotrzeć do samej ucieczki, musimy przebrnąć przez ponad godzinę przygotowań i rozterek Johna. Wszystkie jego decyzje, prowadzące do finałowej akcji są trochę niezrozumiałe i mało realistyczne – trudno uwierzyć, żeby w rzeczywistym świecie mógł on odnieść sukces. Nie pomaga też Russel Crow, aktor wszechstronny i charyzmatyczny, tutaj jednak w zasadzie jednowymiarowy, bezustannie smutny, pogrążony w marazmie, niemalże zarażający swoją depresją. Nawet pozytywne wydarzenia w tym filmie nie są w stanie wywołać na jego twarzy uśmiechu i większych emocji. Szkoda, bo przecież mamy go na ekranie przez ponad 90 procent filmu.

Filmu w gruncie rzeczy dobrego, chociaż dalekiego od najwyższej jakości. Można to z powodzeniem obejrzeć, można zignorować dłużyzny i z powodzeniem nacieszyć się ostatnimi 30 minutami. A potem wyjść z kina i zapomnieć o całości w 5 minut.

Fot. Filmweb

Redakcja poleca

REKLAMA