"Diablica w spódnicy" czyli królowa Vogue'a - Anna Wintour

Anna Wintour to ikona naszych czasów. „Królowa Vogue’a” , od lat władająca światem pięknych i bogatych. To od niej zależy, co włożą na siebie miliony czytelniczek magazynu o światowej renomie oraz ponadstuletniej historii. „Vogue” to Anna Wintour.
/ 30.01.2010 13:03
Anna Wintour to ikona naszych czasów. „Królowa Vogue’a” , od lat władająca światem pięknych i bogatych. To od niej zależy, co włożą na siebie miliony czytelniczek magazynu o światowej renomie oraz ponad stuletniej historii. „Vogue” to Anna Wintour.

Królowa jest tylko jedna?Jednym skinieniem otwiera wrota kariery lub skazuje na towarzyską banicję. Nie dziwi więc, gdy na jej temat powstają kolejne książki, filmy i programy telewizyjne. Wszystkie one przyczyniają się do tego, iż jeszcze za życia postrzega się ją jako postać legendarną, przedstawicielkę miejskiego stylu życia, nowej mitologii konsumpcji.

Prawdopodobnie z powodu tak wielu nieprawdopodobnych opowieści na jej temat R. J. Cutler - znany amerykański reżyser i producent filmowy, postanowił odbrązowić postać sławnej redaktor naczelnej. W ten sposób powstał dokument „The September Issue”.

Film przedstawia pracę redaktorów magazynu w trakcie przygotowań do wydania najważniejszego numeru w roku. Wtajemniczeni w modowe arkana wiedzą, że w świecie wielkiego krawiectwa nowy rok rozpoczyna się już we wrześniu. Wówczas w Nowym Jorku wychodzi grubszy od pozostałych, zasobniejszy w fotografie i reklamy numer „Biblii mody”, przedstawiający trendy obowiązujące przez następnych dwanaście miesięcy.

Pracownicy uwijają się więc, sortując tony odzieży, do redakcji przysyłanej zarówno przez uznane marki, jak występujący w filmie: Oscar de la Renta, John Galliano czy Vera Wang, jak i początkujących projektantów, w łaskawym spojrzeniu Wintour upatrujących przyszłego sukcesu zawodowego. Poczucie odpowiedzialności redaktorów, którzy wiedzą doskonale, iż modowe faux pas może spotkać się z krytyką ze strony „środowiska” i karzącą ręką redaktor naczelnej, przeplata się z irracjonalnymi decyzjami „głównodowodzącej”. Trochę w tym z Woody’ego Allena, trochę z Monty’ego Pythona.

Sama „królowa” nie zajmuje się przeglądaniem odzieży. Wydaje się, iż na dwunastym piętrze niebosiężnego wieżowca Conde Nast pojawia się jedynie po to, by po raz kolejny wprowadzić podwładnych w stan przerażenia i od czasu do czasu podzielić się z nimi kolejną złośliwością na temat ich rzekomej niekompetencji.

Gdy w jednej chwili zmienia koncepcję głównego materiału, sprawiając, że warta czterdzieści pięć tysięcy dolarów sesja zdjęciowa kończy w koszu, zamiast na kredowych stronach luksusowego czasopisma, rozwiewa wszelkie wątpliwości co do charakteru pracy w magazynie. Własne zdanie jest tu synonimem zdrady, a próba jakiegokolwiek indywidualizmu kończy obok pomiętych fotografii.
Sama bohaterka, zręcznie cedząc informacje na własny temat, z premedytacją kieruje obraz w stronę znanego z okładek kolorowych czasopism banału. Świadomie przedstawia się widzowi jak Miranda Priestly z niedawno goszczącego w naszych kinach filmu „Diabeł ubiera się u Prady”. Wszystko dla podtrzymania wygodnego mitu.

Starannie wystudiowanej pozie reżyser zręcznie odpowiada jednak kontrą. Fabułę ratuje wprowadzenie bohaterów drugiego planu. Równolegle do monologów naczelnej pojawia się więc jej charakterystyka przez pryzmat opowieści, zachowań i grymasów pojawiających się na twarzach podwładnych. Wypowiadają się więc ci, dla których Wintour jest ikoną, gwiazdą popkultury, Madonną mody. Z drugiej jednak strony widzimy przerażone miny bezustannie rugowanych przez główną bohaterkę dziennikarek.

Ostatecznie żądna władzy redaktor naczelna zmuszona jest podzielić się pierwszym planem z Grace Corrington - swoją bezpośrednią podwładną, główną stylistką magazynu i autorką odrzuconej sesji zdjęciowej. W momencie, w którym pojawia się, z charakterystycznym nieładem na głowie, by opowiedzieć o początkach kariery modelki, tragicznym wypadku i późniejszej pracy w charakterze stylistki, idealnie ostrzyżona na pazia „diablica w spódnicy”, jak podobno nazywają ją podwładni, ginie gdzieś w tle. Konflikt, który jest nieodłącznym elementem relacji dwóch osobowości, dodaje obrazowi dynamiczności w momencie, w którym widz zaczyna odczuwać przesyt pustosłowiem redaktor naczelnej.

“The September Issue” to film niejednoznaczny. Dokument, który wiele czerpie z konwencji filmów fabularnych i teledysków. Prezentuje on zarówno irracjonalny obraz modowej elity, znany z Pret-a-Porter Roberta Altmana, jak i schematyczną postać redaktor naczelnej z wcześniej wspomnianej ekranizacji książki Lauren Weisberger.

Od samej Wintour nie dowiadujemy się wiele. Pod tym względem obraz ewidentnie rozczarowuje.
Widzimy znaną z kolorowych magazynów woskową figurę. Markę, której publiczny wizerunek daleki jest od rzeczywistości.

Mimo wszystko autor przynajmniej w części obala mit redaktor naczelnej amerykańskiego „Vogue’a”. Dzieje się tak właśnie dzięki przedstawieniu sylwetki głównej bohaterki z perspektywy relacji z jej podwładnymi. Nerwowe spojrzenia i rysujący się na twarzach popłoch to elementy, nad którymi nie udało jej się zapanować.

Największą zasługą filmu jest przedstawienie ludzi stojących za sukcesem tytułu. Nikt już nie powinien mieć wątpliwości, że powodzenie magazynu, którego blaskiem od tylu lat błyszczy Wintour, nie jest dziełem jej samej, lecz efektem pracy rzeszy bezimiennych bohaterów drugiego planu. Ludzi, takich jak Grace Corrington, którzy cierpliwie znoszą humory swojej szefowej, pracując w środowisku, w którym pozory stają się drugą naturą a prawdziwy talent konkuruje z konformizmem.

Fot. wikipedia.pl

Tomasz Borkowski

Redakcja poleca

REKLAMA