Liczna rodzina Bridgertonów otwiera się na nowy sezon. Po udanych zeszłorocznych żniwach, Lady Bridgerton marzy o kolejnym sukcesie, ale tym razem jest mądrzejsza o doświadczenie: stawia na rozmowę, szczerość i wsparcie.
I tak druga w kolejce panna na wydaniu, wywrotowa Eloise, szykuje się do swojego debiutu. „Nie chcę, ale muszę”, powtarza wielokrotnie panna na wydaniu, którą bardziej korci wymykać się na polityczne wiece w obronie praw kobiet, aniżeli wypełniać karnecik kandydatów do tańca. Pojawi się uroczy młodzieniec, który mógłby skraść jej serce, ale zamiast namiętności, znajdziemy tu przyjaźń i porozumienie dusz.
Swoją powinność chce też wypełnić przystojny Anthony, najstarszy z rodu. Zadaniowo podchodzi do znalezienia idealnej Lady Bridgerton, która zapewni mu spokojne życie bez fajerwerków. Nie ma tu miejsca na żądze czy miłość - małżeństwo to dla wicehrabi po prostu kontrakt.
fot. Kadr z drugiego sezonu „Bridgertonowie”/Materiały prasowe
Przebiera w pannach, aż uznaje, że młodziutka Edwina jest żoną skrojoną na miarę jego potrzeb. Tak się składa, że ma starszą siostrę, z którą już raz Anthony miał sposobność się spotkać.
Serce nie sługa
Już w pierwszych scenach jesteśmy jednak świadkami, jak los potrafi zakpić z postanowień i wieszczy to nam niemałe atrakcje na ekranie. Osią drugiego sezonu są zakazane i niewygodne uczucia, które nie powinny mieć miejsca. A szkopuł tkwi w tym, że to one są najbardziej interesujące.
W każdym odcinku obserwujemy wewnętrzną metamorfozę Anthony’ego ze statecznego niedostępnego dżentelmena, w mężczyznę, który umie wyznać miłość. Wątki przeplatane są retrospekcjami, które w dosłowny sposób tłumaczą sposób bycia wicehrabi. Nagła utrata ukochanego ojca i przejęcie jego obowiązków w młodym wieku przyczyniła się do jego chłodnego sposobu bycia i przekonania, że brak miłości zapewni mu spokojne, dobre życie. A miłość - to ból.
Przemiana bohatera kruszy lód: Anthony Bridgerton (Johnathan Bailey) i Kate Sharma (Simone Ashely) nakreślili całkiem przekonujący portret dwójki podobnych do siebie postaci, które kochają rywalizację, wygraną i mają wysokie poczucie odpowiedzialności za młodsze rodzeństwo. Przy okazji chcą tego, co zakazane, ale nie potrafią się do tego przyznać - nawet przed własnym odbiciem w lustrze.
Wątek tych „powinności” trochę może męczyć widza, a z drugiej strony - buduje napięcie. Choć akcja pierwszych odcinków rozwija się dość powolnie, o tyle mamy poczucie, że końcowy epizod odbywa się niemal w trybie przyspieszonym i, co tu kryć - jest to nieco rozczarowujące.
fot. Drugi sezon „Bridgertonów” na Netfliksie/Materiały prasowe
Netflix stawia na romantyczność
Anthony i Kate to zgoła inna para niż ta, stworzona przez Phoebe Dynevor i Rege-Jean Page'a. Tego drugiego na ekranie nie uświadczymy, co może rozczarować fanki aktora. Podobnie jest z samymi scenami erotycznymi: można by rzecz, że brak Rege-Jean Page’a determinuje brak „scen łóżkowych”: wielu fanów może obejść się smakiem, jeśli liczy na dużo buduarowych wątków.
Drugi sezon Bridgertonów cechuje romantyzm, walka ze swoimi emocjami oraz stawianie czoła prawdzie i lękom. Wątki romantyczne przejawiają się też w formie rodzinnych więzi, siostrzanej miłości i oddania: to coś, czego w poprzednim sezonie było jak na lekarstwo.
Tu widzimy silne rodziny (zwłaszcza te niepełne), które trzymają się razem i kobiety, które mogą polegać na sobie nawzajem i potrafią służyć radą w kwestiach miłosnych. Rola Lady Bridgerton doradzającej najstarszemu synowi jest tu nieoceniona: tego wcześniej nie było, bo jak przypominamy, Daphne miała pretensje do swojej matki, że przed ślubem nie miała pojęcia „o tych sprawach”. Podobnie nowym obrazem jest relacja przyrodnich sióstr: Edwiny i Kate, które są w stanie poświęcić siebie w imię szczęścia drugiej.
Drugi sezon „Bridgertonów” jest upstrzony być może kiczowatą fabułą, ale tak łatwo kupić ten obraz w tych trudnych czasach! Jest po prostu sielski, piękny i tak inny od tego, który mamy za oknem. To przyjemna ekranizacja zrealizowana w akompaniamencie świetnej muzyki, scenografii i kostiumów. Być może nie poczujemy się poruszeni na wskroś historią Anthony'ego i Kate, ale ogląda się ich bez zadęcia i uczucia fałszu.
Czytaj także: Polecane seriale, które lepiej sobie odpuśćSzał na Bridgertonów: co kupują fani serialu„Sukcesja” trzyma poziom? Czekamy na kolejne odcinki