"Baby są jakieś inne"

Baby są jakieś inne fot. Kino Świat
Nowy film Marka Koterskiego, twórcy "Dnia świra", to najbardziej kobieca komedia o mężczyznach.
/ 06.10.2011 08:00
Baby są jakieś inne fot. Kino Świat
Marek Koterski od lat śledzi losy polskiego inteligenta. Dziś, w jego najnowszym filmie, inteligent spędza najwięcej czasu w samochodzie – w drodze, w pędzie, próbując dotrzeć do celu – i, jak to zwykle, bywa droga to wyboista, pełna pułapek, tragikomicznych niespodzianek. Nie chodzi tu jednak o przekroczoną prędkość, dziurawą oponę, przygody na trasie… Wszystko się dzieje – a dzieje się dużo i często – za sprawą rozmowy bohaterów: dwóch zwyczajnych, przewrażliwionych, egocentrycznych, niespełnionych malkontentów…

Marek Koterski zdążył nas już przyzwyczaić do polskich wad, uprzedzeń i uogólnień.
W swoim najnowszym filmie „Baby są jakieś inne” ograniczył powierzchnię dla narodowych poglądów do przestrzeni auta. Język zawsze był bardzo ważny w jego kinie, jednak w tym filmie słowa wybrzmiewają jeszcze mocniej, są najważniejszym bohaterem, wyznaczając ramy i nadając tempo dramaturgii. Filmowe dialogi – błyskotliwe, ostre, śmieszne, straszne – dudnią długo w głowie, niosąc obiegowe opinie, które znamy, często słyszymy, ale równie często wstyd jest się nam do nich przyznać. I uznać za swoje. Spokojnie, Marek Koterski po raz kolejny robi to za nas, w myśl zasady: Żeby mówić o sobie, trzeba zostawić cały wstyd w domu.  

Mamy w „Babach” dwóch mężczyzn i ich rozmowy o życiu. Nie mają złudzeń, dyskutują o żonach, byłych dziewczynach i miłościach niespełnionych. Bohaterowie tej opowieści to wciąż życiowo niespełnieni inteligenci, którym czkawką odbijają się kolejne stygmaty codzienności - PRL, później przełom ustrojowy, szybki konsumpcjonizm, pozorowany katolicyzm, wreszcie roszczeniowy feminizm. Rozmowy o kobietach są zdominowane przez cechy męskich bohaterów - ich wady, zalety, natręctwa, oczekiwania, przyzwyczajenia. I wielka samotność. Marek Koterski przewrotnie sportretował obie płcie, uchwycił przy tym piętno współczesnych czasów: rywalizację, zagubienie i niedopasowanie do odgórnie narzucanych nam ról oraz funkcji. I jak zwykle obśmiał obecną, niezależnie od czasów i obyczajów, głupotę. Ona nie ma płci. Słusznie dostaje się obydwu stronom. 

Ktoś zauważył, że najnowszy film Marka Koterskiego to rewers historii o dwóch bohaterkach. Film „Thelma i Louise” Ridleya Scotta był odbiciem pozycji kobiet w strukturach społecznych lat 90., wyrażał ich aspiracje, potrzeby, marzenia. Dzisiaj z podobnym bagażem niespełnienia podróżują u Koterskiego mężczyźni. Jego film „Baby są jakieś inne” pokazuje w krzywym zwierciadle ich współczesne położenie – dryf ku nieznanym współrzędnym. Tak jak finał „Thelmy i Louise” sankcjonował w pewien sposób różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami oraz ich możliwościami, „Baby są jakieś innie” mają podobny wydźwięk, choć nawet bardziej wymowne zakończenie. Thelma i Lousie świadomie zadecydowały o celu swej drogi, mężczyźni w filmie Marka Koterskiego już tego nie potrafią.

Zobacz zwiastun filmu:



W filmie występują:
Adam Woronowicz jako Jeden
Robert Więckiewicz jako Drugi
Małgorzata Bogdańska jako Jakieś inne baby
Michał Koterski jako Kasjer Irokez
Patrycja Marciniak jako Dziewczyna z bilbordu
Maciej Musiał, Wincjusz Rzymszkiewicz jako chłopcy z autokaru
Elżbieta Romanowska, Anna Soszyńska jo Strażniczki przyrody

"Baby są jakieś inne", Reżyseria: Marek Koterski, Czas trwania: 90 min., Dystrybucja: Kino Świat, Premiera: 14 października 2011

Redakcja poleca

REKLAMA