„Załoga G” nadciąga do kin!

Załoga świetnie wyszkolonych świnek morskich podejmuje się niebezpiecznej misji. Wyposażone w najnowocześniejsze gadżety zwierzaki to: Darwin – ambitny przywódca grupy, Walczak – transport, uzbrojenie i ekstremalne rozwiązania, Juarez – pełna wdzięku specjalistka sztuk walki, śledczy Plujka, pracujący w cyber wywiadzie Brylus oraz wyluzowany żółtodziób Kędzior.
/ 11.08.2009 08:02
Załoga świetnie wyszkolonych świnek morskich podejmuje się niebezpiecznej misji. Wyposażone w najnowocześniejsze gadżety zwierzaki to: Darwin – ambitny przywódca grupy, Walczak – transport, uzbrojenie i ekstremalne rozwiązania, Juarez – pełna wdzięku specjalistka sztuk walki, śledczy Plujka, pracujący w cyber wywiadzie Brylus oraz wyluzowany żółtodziób Kędzior.

Ten zgrany zespół musi za wszelką cenę powstrzymać pewnego multimilionera, który chce zawładnąć światem za pomocą odpowiednio zaprogramowanego sprzętu gospodarstwa domowego.

„To wspaniała zabawa tworzyć film, opierając się na powszechnie znanych motywach i tematach, nadając im zaskakujący kierunek i obserwować, co z tego wyniknie” – tłumaczył swe intencje legendarny producent, Jerry Bruckheimer. „Wiadomo, że filmy o tajnych agentach pojawiły się dawno, jeszcze przed epoką Jamesa Bonda. Podobnie rzecz ma się z opowieściami o mówiących i zachowujących się jak ludzie zwierzętach. Ale nie mieliśmy jeszcze ekranowej opowieści o agentach, które po prostu są zwierzętami. A w dodatku mamy tu jeszcze połączenie filmu aktorskiego, animacji oraz efektów 3 D”.

„Załoga G” nadciąga do kin!

Pięciolatek pierwszym scenarzystą

Reżyser filmu, słynny spec od efektów specjalnych, Hoyt H. Yeatman junior, z rozbawieniem i sentymentem wspominał genezę filmu. „Pomysł zrodził się w dość niespotykany sposób. Właśnie przemyśliwałem nad nowym, atrakcyjnym wizualnie projektem. Mój pięcioletni syn przyniósł akurat z przedszkola świnkę morską i zaczął snuć opowiastki o świnkach jako żołnierzach w miniaturowych hełmach. Powiedziałem wówczas: A właściwe dlaczego świnki nie mogłyby być tajnymi agentami? Wszyscy się roześmieliśmy. Ale potem, gdy przeczytałem w Internecie wiele historii o ponoć prawdziwym wykorzystywaniu różnych zwierząt w celach wywiadowczych, stwierdziłem, że to niezły pomysł. Bo koty, delfiny, rekiny i różne gatunki owadów faktycznie znalazły się na służbie. To pobudziło naszą wyobraźnię”. Bruckheimer wyraził żywe zainteresowanie, bo koncept wydał mu się świeży i naprawdę oryginalny. „Pomysł, który zrodził się w wyobraźni dziecka, był naprawdę bardzo obiecujący. Najbardziej zdumiewające było w nim to, że choć fantazyjny, okazał się w pewnym sensie bliski realności. Rzeczywiście delfiny szkolono do wykrywania min, a karaluchy do przenoszenia urządzeń podsłuchowych. Postanowiliśmy zatem pójść krok dalej i założyliśmy, że naukowcy mogliby nie tylko szkolić takich specyficznych agentów poprzez wyrafinowane formy tresury, ale naprawdę się z nimi porozumiewać”. Wymyślono więc oddział pełnych poświęcenia profesjonalnych szpiegów, w skład którego weszły trzy świnki, kret, chomik i domowa mucha. Są oni zawodowcami – entuzjastami w każdym calu, poświęcającymi się całkowicie swej misji. „Losy świata dosłownie spoczywają w ich łapkach” – żartował producent. Aby historia była wiarygodna w ramach tego pomysłu, trzeba było wymyślić sposób porozumiewania się zwierzaków i ludzi. Stworzono w tym celu postać doktora Kendalla, który opracował system komunikacji. Za pomocą specjalnego zestawu słuchawkowego zwierzaki mogą się porozumiewać ze swymi zleceniodawcami. Doktor jest też – podobnie jak Q z cyklu bondowskiego – wynalazcą serii niezwykłych gadżetów, które pomagają dzielnym zwierzakom ocalić świat. W skład ich wyposażenia wchodzą między innymi specjalne kule, palmtopy i rakiety, które pozwalają im na przykład bez problemu przedostać się na dach. „Mają naprawdę mnóstwo odjazdowego sprzętu” – śmiał się reżyser.

Świnki w trzech wymiarach

Yeatman postawił sobie za cel, by wykorzystać najnowocześniejsze techniki komputerowe, ale nie w sposób mechaniczny. „Miały służyć naszym postaciom, a głównym celem było to, by widzowie nie odróżniali świata wykreowanego w komputerze od tego sfilmowanego w sposób tradycyjny” – tłumaczył swą koncepcję reżyser. Nawiązano więc owocną współpracę ze słynną z zaawansowanych technik grafiki komputerowej firmą Sony Pictures Imageworks. Zdaniem Yeatmana osiągnięto efekty tak naturalne, jakich do tej pory w kinie jeszcze nie było. „Uważam, że naszym wielkim osiągnięciem jest to, że nasze postaci naprawdę sprawiają wrażenie, że wychodzą z kadru, nie są w nim uwięzione, jak bywało dotąd” – mówił reżyser. „Trafiają niemal na kolana widzów”.

„Załoga G” nadciąga do kin!

Lepsi od Bonda

„Nasi bohaterowie mają wszystko. Sprzęt, jakiego nie powstydziłby się Bond – są pod tym względem nawet lepsi od niego. James naprawdę powinien być zazdrosny! Mają spadochrony, pochodnie sygnałowe, cały system komunikacji. Mucha jest najnowszym krzykiem w technice inwigilacji” - mówił Bruckheimer. Ten sprzęt skonstruował doktor Kendall, mający łobuzerską i awanturniczą żyłkę. To właśnie jemu Załoga zawdzięcza swe oszałamiające wyposażenie. Rząd by go pewnie nie skonstruował, być może koszty byłyby za duże. „Tak więc nasi bohaterowie mają do dyspozycji niezwykły środek lokomocji Rapid Deployment Vehicle oraz militarną wersję kul, w których poruszają się chomiki. Wykorzystaliśmy je chyba nieźle w scenach pościgu” – mówił reżyser.

Każdy z członków Załogi ma swoje ulubione gadżety; w przypadku Darwina są to między innymi zmodyfikowane gogle czy plazmowy nóż, Walczak dysponuje skuterem wodnym, ale także zdalnie sterowanymi samochodami-zabawkami. Juarez posługuje się sprzętem do nurkowania i niezwykłym nożem. Brylus ma swój komputer, a Plujka swą niezawodną nano-kamerę. Yeatman opowiadał: „Pamiętaliśmy o detalach. Na przykład Brylus jest przecież kretem i ma pazury. Dlatego jego komputer ma specjalną ergonomiczną klawiaturę”.

„Załoga G” nadciąga do kin!

Za gadżety Załogi odpowiedzialna była Evans. Ona też projektowała (wraz z gronem współpracowników) niezwykłe i niebezpieczne sprzęty domowe, za pomocą których Saber chciał podbić świat: lodówki, suszarki, miksery i inne, wyposażone w zaskakujące i niebezpieczne funkcje. „Nawiązaliśmy do klasycznego designu i nadaliśmy im lśniący metalowy wygląd” – mówiła. Avery dodawał: „Nasz pomysł polegał na tym, by każde z tych urządzeń, gdy zaczyna działać, przypominało dzikie zwierzę. Toster na przykład zachowuje się jak goryl, kawiarce wyrastają nogi i zaczyna poruszać się w sposób podobny do monstrum Frankensteina”. Znaleziono też zajęcie dla kaskaderów – mogli się oni popisać podczas szturmu FBI na rezydencję Sabera oraz podczas niezwykłego pościgu pomiędzy agentami Carterem i Trigstadem, poruszającymi się SUV-em oraz Darwinem, Kędziorem i Juarez w ich specjalnym wehikule. „Pościg samochodowy jest nieodzownym elementem kina akcji. Ale trzeba wymyślać ciągle coś nowego. Popeye ani Bullitt nie mieli okazji ścigać świnek morskich” – żartował Bruckheimer.

„Myślę, że nasz film jest skierowany do całej rodziny. Mamy tu elementy kina akcji i zwierzaki, których trudno nie pokochać” – podsumowywał Yeatman.

W polskiej wersji językowej usłyszymy m.in. Arkadiusza Jakubika, Annę Przybylską, Cezarego Żaka i Andrzeja Zielińskiego. „Załoga G” w kinach od 14 sierpnia.
Film dozwolony dla dzieci od lat 6.

źródło: forumfilm.pl

(a.)

Redakcja poleca

REKLAMA