Jeszcze gdzieś na wyblakłym folderze można przeczytać nazwiska, ale ich, wielkich gwiazd sprzed lat, jakby już nie było. Aktor bowiem tak długo istnieje, jak długo ma widownię…
Piękna jak kwiat Róża (Beata Tyszkiewicz) także zgasła. Niczym Nora Dinsmoor z powieści Dickensa („Wielkie nadzieje”), zaszyta w przyciemnionym pokoju, żyje wspomnieniami dawnych lat. Świat zapomniał o niej, ona rezygnuje więc z niego, spędzając dnie i noce w odosobnieniu. Wciąż piękna, nadal intryguje i budzi zainteresowanie mężczyzn. Gdyby tylko spojrzała nieco łaskawiej na odwiedzającego ją wciąż Henryka (Lech Gwit), ale nie… prowadzi z nim pewną grę – tak, by choć przez chwilę czuć się podziwianą. Jak kiedyś, na scenie, gdy to właśnie na nią skierowane były wszystkie światła. Róża, będąc jednocześnie reżyserem własnej „sztuki”, sama też wyznacza aktorom role. Choćby kwiat w jej pokoju może zmieniać jedynie Czarek – młody, mocno wytatuowany więzień, który w Domu Aktora Weterana w Skolimowie pomaga niekiedy, w ramach resocjalizacji, w kuchni.
Nieśpiesznie upływa codzienność dawnym aktorom. Wkraczamy w świat Skolimowa wraz z Jerzym (Jan Nowicki), i jakby jego oczyma zaczynamy przypatrywać się poszczególnym mieszkańcom. Schorowani, zmęczeni, pogodzeni z tym, że czeka ich już tylko ostatnia, najtrudniejsza rola do zagrania – czy tak powinni wyglądać ci, co zachwycali i wzbudzali w widzach emocje? Proza życia okazała się jednak okrutna. Starości nikt nie chce już oglądać na ekranie. Zwłaszcza w czasach, kiedy w telewizji więcej reklam niż ciekawych, wartościowych filmów…
Jerzy ucieka. Poza Dom Aktora, oraz w alkohol. Woli towarzystwo młodej, atrakcyjnej kucharki Małgosi (Sonia Bohosiewicz) niż kolegów i koleżanek po fachu - tak jakby patrząc na swoich znajomych widział siebie za kilka lat. A on, amant polskiego kina, „Wielki Szu”, playboy, nie chce takiego życia. Ma być niedołężny, zależny od innych? Zapominać ról, które kiedyś przyniosły my sławę? O nie! Kiedy mieszkańcy Domu Aktora słuchają występu kwartetu, Jerzy na scenie pobliskiej knajpki prowadzi rymowaną potyczkę z jednym z raperów. Inne światy? Może... ale jak będziemy się mieli okazję przekonać, sztuka pokonuje granice i bariery. Wzrusza, dostarcza emocji, pozwala zapomnieć o codzienności – chociaż czasem z początku bywa niezrozumiała dla widzów.
Tempo filmu się zmienia, gdy Jerzy znajduje kumpla równego sobie – takiego nieco nie pasującego do tego świata. Czarny pudel raz dwa wprowadza zamęt wśród mieszkańców Skolimowa. Ki diabeł się przyplątał? Coś w spojrzeniu i zachowaniu psa jest takiego, że dostaje imię Mefistofeles. Jerzy zaś wpada na pomysł – mieszkańcy Skolimowa powrócą do aktorstwa. Wystąpią (kto wie, czy nie po raz ostatni?) na scenie przed publicznością, w sztuce nawiązującej do… „Fausta” Goethego! Pensjonariusze Domu Aktora z zapałem przystępują do prób, Jerzy zaś zaczyna inaczej patrzeć na swoich współlokatorów. Widz również.
„Jeszcze nie wieczór” to starość widziana oczami świetnego dokumentalisty, Jacka Bławuta. Reżyserowi udało się pokazać jesień życia człowieka bez upiększeń – a jednak w opowiadanej historii dużo jest ciepła, humoru i magii. Piękne są tu detale na drugim planie. Świetne dialogi. Ciekawa symbolika. Można również odnieść wrażenie, że filmem tym reżyser złożył hołd ludziom sceny. Wielkim aktorom, z których niektórzy zamieszkują dziś Skolimów. Na jednym planie zebrali się bowiem mistrzowie sztuki aktorskiej i nestorzy polskiego kina – poza Janem Nowickim i Beatą Tyszkiewicz, m.in. Danuta Szaflarska, Roman Kłosowski, Irena Kwiatkowska, Nina Andrycz, ks. Kazimierz Orzechowski, Witold Gruca, Wieńczysław Gliński czy Zofia Wilczyńska. Grają wyuczone role czy są po trochu sobą?
Wkraczając w osnuty mgłą dom, trafiamy do świata żyjącego sztuką. A może to życie każdego z nas jest… sztuką?
Polecam!
zdj. materiały prasowe
Anna Curyło
Anna Curyło