Tytuł filmu nawiązuje do japońskiej tradycji zwanej hanami. Różowo-białe kwiaty wiśni, będące symbolem przebudzenia i życia, zwiastują nadchodzącą wiosnę, ale ze względu na nietrwałość są równocześnie oznaką przemijania. Ich piękno przez chwilę zachwyca, po czym, wraz z opadającymi płatkami, szybko gaśnie. „Jeżeli przegapisz ten szczególny moment, za chwilę jest już po wszystkim, i nie doświadczysz go przez cały rok, a kto wie – może już nigdy. Podobnie jest z miłością: trzeba jej wyczekiwać, dać szansę rozkwitnąć i kiedy tak się stanie – trzeba być przy tym, aby ją podziwiać” – wyjaśniła reżyserka. W najnowszym filmie widoczna jest olbrzymia fascynacja Doris Dörrie kulturą Japonii. Postawa „mono no aware” (z jap. „patos rzeczy, melancholijny zachwyt nad chwilowym pięknem”), taniec butoh oraz „Tokijska opowieść” Yasujirō Ozu towarzyszą nam w niezapomnianej i wzruszającej podróży po Kraju Kwitnącej Wiśni…
Trudi (Hannelore Elsner) dowiaduje się od lekarza, że jej mąż jest śmiertelnie chory na raka. Decyduje się zataić przed Rudim (świetny Elmar Wepper) tę wiadomość i, za namową doktora, wyruszyć z mężem we wspólną podróż. Kobieta, od czasów młodości zafascynowana tańcem butoh, chciałaby pojechać do Japonii - zobaczyć górę Fuji, a przy okazji odwiedzić syna, Karla (Maximilian Brückner). Problem w tym, że jej mąż lubi swoją codzienną rutynę, źle się czując w obcym mu otoczeniu. Odwiedzić Kraj Kwitnących Wiśni? Może kiedyś, w odległej przyszłości, ale jeszcze nie teraz. Trudi, nie chcąc zwiedzać świata bez męża, namawia go w końcu do wyjazdu do Berlina, gdzie mieszka ich córka i drugi syn.
Czy gdyby dzieci wiedziały, że ojciec jest umierający, poświęciłyby rodzicom więcej czasu? Możliwe. Nagła wizyta Trudi i Rudiego psuje jednak Klausowi (Felix Eitner) i Karolin (Birgit Minichmayr) plany. Owszem, mogą chwilę porozmawiać z rodzicami, ale już na oprowadzanie po mieście żadne z nich nie ma czasu i ochoty. Także wnuki, zafascynowane gierkami, wydają się być nieobecne duchem. Trudi namawia męża, by przed powrotem do domu spędzili jeszcze krótką chwilę nad morzem. Tylko oni, skoro nie ma dla niech miejsca w świecie dzieci. Właśnie ta podróż okazuje się być ostatnią ziemską wędrówką Trudi – kobieta niespodziewanie odchodzi we śnie.
Klaus, Karolin i Karl przyjeżdżają, by chwilę pobyć z ojcem, ale już żadne z nich nie znajduje czasu (lub też wewnętrznej siły), by wziąć udział w pogrzebie. Pojawia się jedynie Franzi (Nadja Uhl), partnerka Karolin. Rozmowa z nią uświadamia Rudiemu, że tak naprawdę nie znał swojej żony. Trudi poświęciła dla rodziny swoje plany i marzenia, czego jej mąż nigdy nie docenił. Nawet nie był zbyt miły w ostatnich dniach jej życia. Szlafrok, pantofle, sweter… drobne przedmioty, jakie jeszcze nie tak dawno należały do Trudi, dziś jedynie potęgują uczucie pustki. Rudi postanawia odszukać swoją zmarłą żonę i nawiązać z nią jakiś kontakt – pakuje więc do walizki ubrania Trudi i udaje się z wizytą do Japonii. Karl wcale nie jest zachwycony obecnością zdziwaczałego ojca, jednak dla Rudiego wyprawa w świat ulubionego tańca Trudi, butoh, oznaczać będzie emocjonalną podróż w głąb siebie. Potrzebną mu, by pogodzić się z żałobą po śmierci ukochanej żony.
Rudi, ubrany w strój Trudi, spaceruje po tokijskim labiryncie, spełniając marzenie swej zmarłej żony. Widz zaś, dając się porwać tańcu butoh, śledzi na ekranie ciekawą historię o miłości, tęsknocie i poszukiwaniu samego siebie…
(a.)