16 przecznic

Bruce Willis eskortuje świadka z aresztu do sądu. Przyzwoite kino akcji. Gdybyż jeszcze o krok wyszło poza schematy...
/ 10.08.2006 15:51
161.jpgBruce Willis znowu w pułapce i, co więcej, znowu w szklanej. Tyle tylko, że tym razem nie chodzi o wieżowiec, jak w pamiętnym filmie Johna McTiernana, lecz o butelkę, do której jego bohater, nowojorski detektyw Jack Mosley, zagląda przy każdej okazji. Bez okazji zresztą też.

I ten właśnie przepity, zapuszczony, całkowicie pozbawiony entuzjazmu do swojej pracy policjant dostaje pewnego popołudnia banalne zadanie eskortowania świadka (w roli Eddiego raper Mos Def) z aresztu do sądu. Choć to tylko 16 przecznic, zadanie okaże się karkołomne, ponieważ pewnym ludziom bardzo zależy na tym, by Eddie nigdy już niczego nie zeznał – chyba że przed Panem Bogiem.
Film Donnera to kawałek przyzwoitego, sprawnie zrealizowanego kina akcji, które ani na krok jednak nie odbiega od gatunkowego schematu. Są dobrzy i źli, są pościgi i strzelaniny, są męskie, twarde rozmowy i garść grepsów, klaustrofobiczna atmosfera i podkręcająca napięcie muzyka. Wszystko zaś wieńczy morał głoszący, że „każdy może się zmienić”.
I bez wątpienia jest to prawda, wystarczy spojrzeć na Bruce’a Willisa, który w „16 przecznicach” z etatowego twardziela zmienił się w łysiejącego, wąsatego pana z brzuszkiem. Co ciekawe, Willis to już kolejny hollywoodzki przystojniak, który przeistoczył się w niechlujnego przeciętniaka. Nie tak dawno George Clooney przytył kilkanaście kilogramów i wyhodował wielką brodę na użytek „Syriany”, a Pierce Brosnan zapuścił wieśniackie wąsy do „Kumpli na zabój”. Zwykle w takich sytuacjach mówi się o godnym podziwu aktorskim poświęceniu dla roli, ja jednak myślę, że oni wszyscy są przeszczęśliwi, że wreszcie mogą być sobą.

Małgorzata Sadowska/ Przekrój

„16 przecznic”, reż. Richard Donner, USA 2006, Monolith, premiera 11 sierpnia