Wrota do piekieł

Martwe zło jak żywe. Po latach pracy jako producent oraz po reżyserii, chociażby licznych Spidermanów, Sam Raimi powraca do swoich ulubionych horrorów. Będzie sporo bluzgania krwią, ciemnych i złowieszczych macek przesuwających się po podłodze i ciał rzucanych o ściany przez złowieszcze demony. A wszystko to straszyć będzie lepiej niż niejeden efekt wygenerowany przez najlepszy komputer XXI wieku.
/ 14.12.2009 00:00
Martwe zło jak żywe. Po latach pracy jako producent oraz po reżyserii, chociażby licznych Spidermanów, Sam Raimi powraca do swoich ulubionych horrorów. Będzie sporo bluzgania krwią, ciemnych i złowieszczych macek przesuwających się po podłodze i ciał rzucanych o ściany przez złowieszcze demony. A wszystko to straszyć będzie lepiej niż niejeden efekt wygenerowany przez najlepszy komputer XXI wieku.Wrota do piekieł

Premiera tego filmu przekładana była wielokrotnie. Z nieznanych bliżej przyczyn dystrybutor co rusz przesuwał datę. Marketing robi swoje, z reguły przecież długo czekamy na coś dobrego. Nie wiem tylko czy wszyscy wiedzą, że dobre znaczy tutaj krwawe, miejscami makabryczne i bardzo straszne.
Jeśli już by z tej historii wyciągać morał, można by powiedzieć: kariera to nie wszystko. Christine Brown (Alison Lohman) chce zajść na zawodowe szczyty. Chce udowodnić sobie, a przy okazji rodzicom przyszłego męża, że jest kimś znacznie więcej niż tylko dzieckiem wychowanym na prowincji przez matkę alkoholiczkę. W świecie finansów i środowiska bankowego wie, że nie może sobie pozwolić na nawet najmniejsze sentymenty. Zwłaszcza, że lada moment, pomiędzy nią a kolegą z pracy ma się rozstrzygnąć kwestia awansu. Kiedy trafia na Sylvię Ganush (Lorna Raver), która prosi o przedłużenie terminu spłaty kredytu, uznaje iż jest to doskonały moment na to, aby udowodnić lojalność wobec firmy. Stanowczo kobiecie odmawia. Stara Cyganka potrafi się jednak zemścić. Jeszcze tego samego dnia wzywa demona, który w trzy dni ma zabrać duszę dziewczyny…
Jeden z zagranicznych recenzentów napisał, iż film jest jednocześnie straszny, przerażający i śmieszny. Z pierwszymi dwoma przymiotnikami trudno jest się nie zgodzić. Raimi nie używa jakoś nagminnie efektów komputerowych, nie przesadza, a czym bardziej „zwyczajny” jest efekt, tym jakoś tutaj bardziej straszny. Dlatego najbardziej przerażające (i to naprawdę przerażające) będą stukające o blat stołu palce, tradycyjnie i niezawodnie straszne niedomknięte okna, cienie przemykające po ścianach i wciskające się pod drzwi. Do tego reżyser dokłada, dość dosadnie pokazane i w jego horrorach niemalże ukochane bluzgania krwią, skuteczne i nieskuteczne morderstwa na zwierzętach, okultyzm i dużo, dużo krzyku. Nie przeszkodzi oczywiście, jeśli krzycząca jest kobietą, na dodatek urodziwą blondynką.

Kto oglądał Martwe Zło wie co mam na myśli. Charakteryzacja tutaj to majstersztyk. Raimi lubuje się w okropnościach, niektóre z momentów są naprawdę ciężkie do zniesienia dla żołądka. Scena konfrontacji Christine i Sylvii w samochodzie wywraca go (przynajmniej mój) na drugą stronę. Do granic możliwości naciąga naszą wytrzymałość, i tą psychiczną i fizyczną. Prawdziwie to makabryczne i miejscami naprawdę niestrawne. Na pewno jednak nie jest śmieszne. Nie mam pojęcia kto puścił plotkę o potencjalnym elemencie humorystycznym filmu, lecz ja nie dopatrzyłam się go ani przez chwilę. Chyba że za śmieszne uznamy odmawianie Cygance pożyczki, wymiotowanie krwią, wychodzące (podczas wizyty u przyszłych teściów) oczy z tortu czy też dywagacje głównej bohaterki kogo by tutaj poświęcić zamiast siebie i skazać przy okazji na niekończące się męki piekielne. Nie Szanowni Państwo, Wrota do Piekieł to wyłącznie horror, na dodatek taki z rodzaju aż zbyt plastycznych, gdzie widza się raczej nie oszczędza. Wielbiciele gatunku i dokonań Raimiego będą zachwyceni, ci mniej z reżyserem obeznani mogą poczuć lekkie nudności. Mnie zachwyciło, że te filmowe okropności Sam Raimi wymyśla ze starszym bratem, z zawodu zresztą lekarzem. Widać zamiłowanie do krwawych filmowych opowieści to u nich cecha rodzinna. Ciekawe czy chociaż jedno z pięciorga dzieci reżysera przejmie od ojca pałeczkę i krwawe zamiłowania?

Fot. wikipedia.pl

Marta Czabała
P.S. Premiera kolejnego Martwego Zła już w 2011.:)
Tagi: kino, horror, film

Redakcja poleca

REKLAMA