Walka ... tylko o co?

Postawiony przed Pałacem Prezydenckim harcerski krzyż urósł już dzisiaj chyba do rangi symbolu. Nie znaczy to jednak, że symbolu pozytywnego, bo to co stało się 3 sierpnia, przypominało bardziej tragikomiczne przedstawienie niż jakiekolwiek uroczystości.
/ 05.08.2010 12:01

Postawiony przed Pałacem Prezydenckim harcerski krzyż urósł już dzisiaj chyba do rangi symbolu. Nie znaczy to jednak, że symbolu pozytywnego, bo to co stało się 3 sierpnia, przypominało bardziej tragikomiczne przedstawienie niż jakiekolwiek uroczystości.

Już w środku nocy przed pałacem gromadziły się tłumy. Podsycana przez skrajnie radykalne media propaganda, niemalże nakazywała swoim czytelnikom czy słuchaczom jechać "bronić krzyża", czyniąc z tego ruch niemalże równy wyprawom na krucjatę krzyżową. Mieli czas, żeby się spokojnie przygotować, w końcu ugodę pomiędzy harcerzami, kościołem a środowiskiem prezydenta ogłoszono już kilka tygodni temu. Kiedy zbliżało się południe, przez pałacem prezydenckim były tłumy, większość za oddalonymi o kilka metrów bramkami, nieliczna garstka pod samym krzyżem. Mimo dość radykalnych gróźb jakie głosili, policja i straż miejska postanowiła zostawić ich na miejscu, starając się ignorować ostentacyjne i teatralne próby wieszania się na krzyżu i wzywania pomocy, niemalże żywcem wyciągnięte z tragikomicznej farsy.

Pod pałacem zgromadziły się dwie grupy społeczne. Pierwsza, otumaniona propagandą, wykrzykiwała hasła z rodzaju "mordercy" czy też "wieczny Katyń". Średnia wieku Powyżej 60. Druga, przywiedziona pod pałac czystą ciekawością, patrzyła z niemalże masochistyczną potrzebą oglądania tego spektaklu. Jeśli tylko ktoś odważył się zwerbalizować swoje, odmienne od katolickiego stanowisko, zaraz znalazła się przedstawicielka grupy pierwszej, wykrzykująca pod adresem delikwenta inwektywy z rodzaju "antychryst" i "Żyd". Młodzi mężczyźni, którzy pod pałacem zorganizowali happening, musieli wycofać się w obawie o własne bezpieczeństwo.

Fot. mwmedia

Wycofały się też w końcu władze, nie chcąc aby ceremonia zmieniła się w zamieszki. Nowa data przeniesienia krzyża nie została jeszcze wyznaczona. Jak na razie grupa najzagorzalszych radykałów obiecuje pilnować go 24 godziny na dobę. Szkoda, że nikt z nich nie pomyślał, że kiedy deklarowali walkę o swój symbol, w niedalekim kościele czekały rodziny tych co zginęli. To właśnie one przeżywały prawdziwą tragedię.

Szkoda, że "obrońcy krzyża" nie zdają sobie sprawy, że są jedynie pionkami w medialnej nagonce radykalnych środowisk, gotowych zrobić wszystko aby tylko zaistnieć w mainstreamowych mediach. Te same środowiska od lat posługują się przecież ludźmi podatnymi na propagandę - tak aby tylko zrealizować swoje cele. Wystarczy rzucić odpowiedni slogan i uderzyć w czułą strunę. Religia, nawet jeśli wypaczona, zawsze była doskonałym punktem zapalnym. Wystarczy swoje cele opakować w religijne tezy - a już na podany cel ruszą tłumy. W imię religii będą publicznie ośmieszać samych siebie i resztę kraju, nie zważając, że filmy z ich występami przekazywane są mailowo do kolejnych krajów. Kolejne światowe telewizje już pokazują sobie parady pod krzyżem jako zabawną ciekawostkę. Jeśli ten pseudo religijny festiwal "obrońców" potrwa dalej, możemy trwale zagościć w kolejnych, nawet tych skrajnie odległych zakątkach globu. Tylko trudno będzie nazwać to doskonałą promocją. Ale podobno obrońcy wiedzą o co walczą. Szkoda tylko, że jakoś trudno w te argumenty uwierzyć.

Redakcja poleca

REKLAMA