Spielberg i Hanks znowu na wojnie

Steven Spielberg może sobie pozwolić na sporadyczną pracę. Już wiele lat temu osiągnął to, co wielu ma wyłącznie w sferze marzeń. Szczyty kasowe i frekwencyjne. Oscary i zachwyt krytyków. Uwielbienie zwykłych ludzi, którzy tłumnie i często w ciemno idą na jego filmy. Kiedy chce reżyserować, producenci w ciemno wykładają pieniądze. Kiedy produkuje, do reżyserii ustawiają się kolejki chętnych.
/ 18.03.2010 12:27
Steven Spielberg może sobie pozwolić na sporadyczną pracę. Już wiele lat temu osiągnął to, co wielu ma wyłącznie w sferze marzeń. Szczyty kasowe i frekwencyjne. Oscary i zachwyt krytyków. Uwielbienie zwykłych ludzi, którzy tłumnie i często w ciemno idą na jego filmy. Kiedy chce reżyserować, producenci w ciemno wykładają pieniądze. Kiedy produkuje, do reżyserii ustawiają się kolejki chętnych.

Kiedy w 1998 Spielberg nakręcił Szeregowca Ryana, krytycy zgodnie mówili o wyznaczeniu nowych granic realizmu w filmie wojennym. Ogromnie brutalne ale nie przekraczające granic obrzydliwości sceny pokazały wojnę i wojsko inaczej niż wiele amerykańskich filmów. Nie jako zbawiających świat, arcydobrych żołnierzy ale jako zwykłych ludzi, którzy – pełni ideałów i optymizmu – trafiają w sam środek piekła, którego się nie spodziewali. Zachęcony nagrodami i uznaniem, Spielberg poszedł za ciosem. Trzy lata później, wraz z obecnym w Szeregowcu Tomem Hanksem wyprodukował dla telewizji HBO Kompanię Braci. Historia oddziału amerykańskiego wojska przemieszczającego się przez spustoszoną wojną Europę ponownie przyciągnęła uwagę krytyków, bo film zachwycał. Europejscy recenzenci i krytycy pisali o niespotykanym wcześniej, subtelnym a jednocześnie realistycznym podejściu do tematu wojny, o nie naginaniu czy zmienianiu faktów, o żywej relacji świadków największego koszmaru XX wieku. Przeplatana autentycznymi wypowiedziami uczestników wojny, Kompania Braci tchnęła realizmem, będąc jednocześnie doskonale zrealizowanym, wyreżyserowanym i zmontowanym serialem.

Spielberg i Hanks znowu na wojnie

I jak się ostatnio okazało nie ostatnim telewizyjnym przedsięwzięciem dwóch utalentowanych panów. Dziewięć lat po Kompanii Spielberg i Hanks znowu powrócili do motywu Drugiej Wojny Światowej, tym razem jednak wysyłając swoich żołnierzy na małą wyspę na Pacyfiku.
Pacyfik to pierwsze chwile amerykańskiej obecności na wojnie, zaraz po ataku na Pearl Harbor. Kiedy atakowany jest ich kraj, Ameryka nie ma już specjalnie wyboru i musi przystąpić do konfliktu zbrojnego. Do wojska zgłaszają się mężczyźni i chłopcy, niektórzy zaledwie po 18 urodzinach. Pełni ideałów, chcą walczyć za kraj, przekonani, że ich dobre chęci wystarczą aby wygrać wojnę. Pierwsze oddziały trafiają na małą wyspę na Pacyfiku, a żołnierze niemalże natychmiast przekonują się, że ich szkolenie jest zbyt małe a sama determinacja wcale nie musi zagwarantować zwycięstwa w walce. Zwłaszcza kiedy walczy się w środku nieznanego terenu i środowiska.

Spielberg i Hanks znowu na wojnie

Pierwszy odcinek serialu został wyemitowany w Stanach Zjednoczonych 14 marca. Na ekrany naszego HBO trafił już dzień później. Kto oglądał Szeregowca Ryana i Kompanię Braci z pewnością dostrzeże w nim wspólne motywy, podobną scenografię, zdjęcia. Spielberg i Hanks wydają się też mieć doskonałą rękę do aktorów. Tak jak w Kompanii, tutaj też nie widać żadnych czołowych gwiazd Hollywood. Kilka twarzy wydaje się być znanych, większość to jednak młodzi, nieznani szerszej publiczności aktorzy. Strasznie młodzi lub ucharakteryzowani na strasznie młodych. Niewinni i niedoświadczeni, często uginający się pod ciężarem niesionych w filmie karabinów. To właśnie takimi szczegółami mistrzowie filmowu osiągają zamierzony efekt realizmu. Nie komputerowymi efektami, nie gwiazdorskim twarzami, których zaangażowanie zajmuje 80 całego budżetu. Po pierwszym odcinku zostaje mocno pozytywne wrażenie. Czy zostanie dalej, trudno powiedzieć, ale jeśli Pacyfik ma w sobie choć trochę klimatu z Kompanii Braci, na pewno poradzi sobie doskonale.

Marta Czabała

Redakcja poleca

REKLAMA