Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się to, czego nie dokonał chyba żaden polityk we współczesnej Polsce. W ciągu niespełna kilku dni zjednoczył wszystkie, na co dzień raczej spierające się ze sobą partie. A wszystko za sprawą jednego, bardzo kontrowersyjnego wywiadu, udzielonego dla „Gazety Polskiej”.
To ten jeden wywiad był powodem wspólnej konferencji, na której wystąpili Eugeniusz Grzeszczak z PSL, Andrzej Halicki z PO i Grzegorz Napieralski z SLD. Wspólnie przedstawili oświadczenie, powstałe „w związku ze skandalicznym wywiadem Jarosława Kaczyńskiego”. To właśnie w tym wywiadzie prezes PiS-u, nazwał Polskę pod rządami obecnej koalicji mianem „kondominium rosyjsko-niemieckiego”. Zakwestionował też wszelkie, uznane historycznie symbole solidarności, przyznając Lechowi Kaczyńskiemu rolę głównego aktywisty strajku solidarnościowego. „Dziś tak zaciekle walczy się o zablokowanie upamiętnienia go czy wręcz o zakłamanie (…)W mojej ocenie liderzy PO, czy szerzej liderzy establishmentu, mają problem z Lechem Kaczyńskim (...) budowana przez nich konstrukcja lukrująca postać Lecha Wałęsy za jakiś czas rozsypie się jak domek z kart" – mówił.
Grzeszczak, Halicki i Napieralski potępili określanie demokratycznego państwa mianem kolonii. Wszystkich trzech polityków nazwało wywiad skandalem niebywałego kalibru i zachowaniem niegodnym, sprawującego mandat posła. Eugeniusz Grzeszczak potępił Kaczyńskiego za psucie naszych relacji z sąsiadami. - Takie deklaracje nie są zgodne z polską racją stanu - powiedział. Napieralski określił nasze stosunki z Rosją i Niemcami jako trudne historycznie, ale obecnie przyjacielskie, Kaczyńskiego oskarżył o chęć ich zrujnowania. Andrzej Halicki apelował o to, aby nie publikować tak radykalnych wywiadów prezesa.
Wywiad podchwyciły zagraniczne media, nie tylko te rosyjskie i niemieckie, chociaż te też przedrukowały rozmowę. Komentarze na forach idą w tysiące. Na kolejnych radykalnych wystąpieniach prezesa zyskuje Tusk i Platforma Obywatelska, która coraz bardziej jawi się jako jedyna w miarę unikająca ekscesów i radykalnych wystąpień partia. To też dobry czas dla SLD, partii, która mozolnie stara się wspinać na miejsce głównej opozycji. Widać pęknięcia też w szeregach samego PiS-u, bo wystąpienia prezesa nie poparli, jak to zwykle bywa, wszyscy jego członkowie. Mówi się głośno o nadchodzącym rozłamie partii Kaczyńskiego na dwie frakcje, tą konserwatywną i tą bardziej liberalną. Jeśli ci bardziej ostrożni w wypowiedziach politycy Prawa i Sprawiedliwości chcą zachować posady i mandaty poselskie, muszą się spieszyć. Wybory przecież już niebawem. Tylko czy PiS-owi uda się jeszcze odzyskać wizerunek mocnej opozycji? Czy może – tak jak wierzy prezes – mają jeszcze szansę na całkowite odzyskanie władzy?
Fot. Forum