Obudziło się kuratorium oświaty, chyba jako ostatnie na świecie odkrywając, że prezentacje maturalne z języka polskiego są zupełnie nietrafionym pomysłem na egzamin. Kuratorium odkryło bowiem, że maturzyści ściągają! Ba, po przeprowadzonym, niewątpliwie dogłębnym śledztwie zrozumieli, że handel prezentacjami maturalnymi kwitnie, a zdający egzamin, często nawet nie wiedzą o czym mówią!
Cóż, podobno lepiej późno niż wcale. W opublikowanym niedawno oświadczeniu, postanowiono rozpocząć pracę nad wprowadzeniem do egzaminu radykalnych zmian. Te najlepsze, jak wymyślili mądrzy tego świata obejmowałyby wprowadzenie pytań, na które maturzysta odpowiadałby w ramach ustnego egzaminu. To podobno ma zmusić uczniów do przygotowywania się przez całe trzy lata szkoły. Zmiany mają być opracowane i wdrożone. Jak najszybciej.
Nie brzmi znajomo? Czy może czegoś takiego już nie było? Nikt nie odważy się jednak powiedzieć, że wprowadzona reforma maturalna i prezentacja, była pomysłem, przynajmniej po części chybionym. Bo czym jest przecież wprowadzanie pytań, jeśli nie powrotem do założeń starej matury? Czy zanim wprowadzono prezentacje, nie musieliśmy właśnie przygotowywać się do pytań? Czy naprawdę nie ma w tym kuratorium nikogo, kto odważyłby się powiedzieć głośno, że wprowadzenie prezentacji było błędem, który należy naprawić? Politycy to chyba najlepiej dbająca o pozory grupa społeczna. Zrobią wszystko, żeby tylko nie przyznać się do porażki. Konia nazwą wielbłądem, powrót do pytań maturalnych kolejną, znacznie lepszą niż poprzednia reformą. W ten sposób zachowają twarz, a my i tak będziemy wiedzieli swoje. Pytani bezpośrednio, będą szli w zaparte. Gra pozorów toczy się dalej. W końcu niedługo mamy wybory. Nie ma nic gorszego niż przyznanie się do winy w trakcie kampanii wyborczej. Przecież to mogłoby źle wpłynąć na wynik wyborów! A to przecież mogłoby się przełożyć na utratę kilkunastotysięcznej pensji! Tragedia! Jeśli więc macie maturę przed sobą, śledźcie zmiany. Może już wkrótce okaże się, że matematyka wychodzi na maturach tak źle, że lepiej ją też wycofać. Pod szyldem kolejnej reformy. Takiej znacznie lepszej, oczywiście.