Celem tego artykułu jest przyjrzenie się prawom dziecka krzywdzonego. Niezmiernie wartościowe może wydawać się ustanowienie takiego prawa, które powstrzymywałoby sprawców cierpień dzieci przed dokonywaniem krzywd. Tylko komu musielibyśmy przyznać takie prawo - ofierze? Czy sprawcy?
Powszechnie przyjęliśmy nazywanie takich działań prewencją, powstrzymywaniem lub zapobieganiem. Prawo w kwestii krzywdzenia mówi jednak bardziej o karaniu sprawców, czyli wskazuje, do czego organa prawa w naszym kraju są zobowiązane lub do czego mają prawo w sytuacji udowodnienia komuś, że był sprawcą przestępstwa.
Dzieci krzywdzone, którym przedstawiam ich prawa mawiają zazwyczaj "a po co mi to, żeby on siedział w więzieniu wolałbym, żeby tego więcej nikomu nie robił". Znów dziecięca logika myślenia okazuje się bardzo słuszna.
Warto zastanowić się zatem, czy prawa, jakie nasz kraj nadał dzieciom krzywdzonym mają cokolwiek wspólnego z ich potrzebami. Właściwie prawie wszystkie prawa, które wymienia Konwencja o Prawach Dziecka, to prawa nagminnie łamane podczas krzywdzenia dzieci. Owa konwencja mówi, że wartością nadrzędną jest dobro dziecka. Pojęcie to w procesie wychowawczym interpretowane jest bardzo różnie.
Konwencja o prawach dziecka formułuje prawo dziecka do:
- poszukiwania i przekazywania informacji,
- wolności zrzeszania się,
- wolności myśli, sumienia i wyznania dziecka,
- odpowiedniego poziomu życia,
- ochrony zdrowia,
- wypoczynku, rozrywki,
- ochrony przed nielegalnym transferem dzieci,
- ochrony przed wyzyskiem ekonomicznym,
- ochrony podczas wojen, konfliktów zbrojnych,
- ochrony przed złym traktowaniem.
U podstaw wszystkich praw dziecka powinny leżeć jego potrzeby, dobro dziecka to tak naprawdę dbałość o jego potrzeby – podstawowe oraz te wyższego rzędu.
O prawach dzieci krzywdzonych będę pisać na podstawie szkicu, portretu dziecka krzywdzonego, a szczególnie uważnie przyjrzę się krzywdzeniu traumatyczną formą nadużycia - wykorzystywaniem seksualnym. Ośmielam się wysnuć tezę, że takie powinny być prawa, jakie ich ofiar mądrze rozumiane potrzeby.
Z definicji WHO wynika, że wykorzystywanie seksualne to każde działanie włączające dziecko w aktywność seksualną, której nie jest ono w stanie zrozumieć i udzielić na nią świadomej zgody i/lub do której nie jest dojrzałe pod względem rozwoju i nie może się w prawnie ważny sposób zgodzić.
Dziecko wykorzystywane seksualnie to dziecko, które padło ofiarą nadużycia ze strony osoby dorosłej. Pojawia się zatem w jego psychice zmiana zupełnie nieodwracalna - dziecko traci poczucie bezpieczeństwa, nic już nie jest tak, jak dawniej. Nie uda się już wrócić do świata dzieciństwa, w którym naturalna ufność dziecka nie była relatywizowana. Tu jakaś część dorosłych przestaje dawać poczucie bezpieczeństwa, pojawia się więc ostrożność w ufności. Osoby dorosłe były źródłem cierpień - świat dorosłych stał się więc dla dziecka potencjalnym źródłem zagrożenia.
Wyprzedzając refleksje końcowe, wrócę na chwilę do sytuacji, gdy nie doszło jeszcze do nadużycia. Dzieci i ich opiekunowie już na tym etapie potrzebują informacji, które mogłyby uchronić dziecko przed byciem ofiarą przemocy.
Z całą mocą twierdzę, że strategie profilaktyczne to jedno z najważniejszych zadań naszych czasów. Być może takie myślenie może stać w sprzeczności z dobrem dziecka rozumianym jako umożliwianie dziecku bycia jak najdłużej nieświadomym zagrożeń, czyli beztroskim. Ponieważ wartość profilaktyki w programach skierowanych do dzieci jest wciąż zaniżana, musimy siebie i opiekunów dzieci uczynić świadomymi podwójnie. Dziecko, które jest ofiarą krzywdzenia, które było wykorzystane seksualnie potrzebuje zatem ochrony innych najbliższych dorosłych mu osób.
Jakże trudna staje się możliwość realizacji tegoż prawa w sytuacji, gdy badania pokazują, że, niestety, statystycznie najczęściej sprawcą są osoby dziecku najbliższe. Literatura określa także zjawisko "kazirodczej rodziny" - rozumiejąc to pojęcie jako specyficzny rodzaj więzi łączący rodzinę, której członkami jest zarówno ofiara, jak i sprawca. Dziecko w takiej rodzinie ma zatem potrzebę, aby rodzina zintegrowała się wobec jego cierpienia, otoczyła opieką jego osobę - jako ofiarę nadużycia. Potrzebuje jednocześnie nazwania krzywdy, nadania negatywnej konotacji zachowaniom sprawcy, głośnego oznajmienia (ale chroniącego jego prywatność), że pełną odpowiedzialność za nadużycie ponosi sprawca. Wszystko zależy jednak od tego, jak bardzo traumatyczne było to wydarzenie, kim był sprawca - w jakiej relacji pozostawał z dzieckiem oraz jak ważną ma pozycję w rodzinie dziecka.
W sytuacji ujawnienia nadużycia dziecko potrzebuje wsparcia od najbliższych mu osób - najczęściej od matki. Jeśli sprawcą był ojciec lub ojczym dziecka zdarza się, że matka kwestionuje prawdziwość relacji dziecka, bo odnosi tę sytuację do swego podsystemu, w którym jest z potencjalnym sprawcą w związku partnerskim. To sytuacja próby sił, ważenia się lojalności względem partnera i opiekuńczości względem dziecka. Zapierająca się w lojalności do partnera kobieta nie słucha często głosu dziecka mówiącego "uwierz mi, proszę, a wszystko będzie bardziej bezpieczne". Dziecko w tej sytuacji potrzebuje jasnego komunikatu bez wahań, a matka często próbuje znaleźć "środek" i podaje swój stosunek jako "trochę wierzę a trochę nie". Dziecko potrzebuje zatem słów, odczuć i zachowań, które dadzą mu informację, że osoba najbliższa wierzy i traktuje poważnie jego słowa. Niekiedy matka ma także nadzieję, że wszystko okaże się nieprawdą.
Wykorzystywanie seksualne, jak i inne formy krzywdzenia ze strony bliskich osób, uaktywnia całe spektrum przekonań - wnika głęboko w struktury poznawcze dziecka i ukazuje mu różne płaszczyzny jego udziału w nadużyciu. Poczucie winy nie pozwala ujawnić całego obszaru nadużycia, przenosi odpowiedzialność ze sprawcy na ofiarę. Jasne więc jest, że kolejną potrzebą osoby skrzywdzonej jest kontakt z mądrym dorosłym, który pokaże świat winy w prawdziwym świetle, wskaże jedynego sprawcę. Nadużycie jest często możliwe dzięki sieci, którą sprawca otoczył dziecko, dzięki uwikłaniu w sieć zależności emocjonalnej. Jeśli więź dziecka ze sprawcą jest bardzo silna i nagradzająca, dziecko potrzebuje informacji o sprawcy, jego losie.
Szczególnie istotne jest jednak to, że potrzebuje informacji o swoim wpływie na los sprawcy – potrzebne jest więc tu oddzielenie roli osoby informującej o przestępstwie (dziecko) od roli osoby oskarżającej, uznającej winę i wyznaczającej karę (prokurator, sędzia). Polska polityka społeczna wciąż nie jest przygotowana na zadbanie o tę czasem kontrowersyjną potrzebę ofiary. Jesteśmy na etapie dostrzegania rozległości zjawiska krzywdzenia dzieci, wykorzystywania seksualnego, zauważania, że nie ma żadnych reguł co do osoby sprawcy - jego zawodu, statusu społecznego, wieku, sposobu zachowania czy płci. Przed nami cele, w których polityka ma odpowiedzieć na pytanie, jak zadbać o przeciwdziałanie przemocy wobec dzieci, powstrzymanie czynów pedofilijnych oraz jak leczyć odizolowanych sprawców - zamiast tylko karać i na jakiś czas odizolowywać.
Jednakże znowu pojawia się potrzeba tworzenia systemu informacji, który miałby być kierowany do potencjalnych sprawców krzywd dzieci - w celu odstraszenia. Takie zadanie może spełniać system informacji prawnej, który wyznacza rodzaj kary za popełnione czyny, szybkość orzekania o winie oraz zadba o nieuchronność kary. Mógłby temu służyć także sposób traktowania tego typu przestępstw jako szczególnie niebezpiecznych, specyficznie traktowanych przez wymiar sprawiedliwości.
Możliwość tworzenia aktów prawnych nadających ten szczególny charakter mogłaby być zrealizowana poprzez ustalenie nieusuwalnej rejestracji każdej osoby popełniającej takie przestępstwo. Doświadczenia Stanów Zjednoczonych uczą, że aby powstrzymać sprawcę czynów lubieżnych trzeba, po prostu kontrolować stale jego miejsce pobytu. Pełna informacja przekazana mieszkańcom lokalnych społeczności o tym, że sprawca (który odbył już karę) mieszka tuż obok, może, poprzez uświadomienie bliskości zagrożenia, zapobiec powtarzalności przestępstwa, zadbać o bezpieczeństwo zarówno dzieci, jak i samego sprawcy. Byłaby to polityka mądra, bo nieufająca, że sprawca jest w stanie powstrzymać się przed zachowaniami charakterystycznymi dla swojej psychopatologii.
Nadrzędnym prawem dziecka krzywdzonego jest dostępność do oferty pomocy - zarówno diagnostycznej, terapeutycznej, jak i interwencyjnej. Po wstępnej diagnozie rozmiaru krzywdzenia dziecka proces terapeutyczny powinno wyprzedzić zadbanie o bezpieczeństwo dziecka, czasem oznacza to umieszczenie go w innym niż domowe środowisku.
Najczęściej dzieci nie trafiają jednak do profesjonalnie przygotowanych rodzin zastępczych, ale do przeludnionych domów dziecka, w których spotykają się z ogromem innych traum i wielu zaburzeń zachowania.
Ważną kwestią jest to, że w Polsce nie mamy jeszcze porządnych, profesjonalnych merytorycznie i wyczerpujących badań na temat skali zjawiska. Bardzo trudnym jest badanie epidemiologii wykorzystywania seksualnego. Niestety, obiektywnie coraz lepsza pomoc profesjonalistów jest nadal niewystarczająca. Pomysły na terapię sprawców pozostają w sferze projektów i wstępnych prób realizacji.
Po zgłoszeniu przestępstwa krzywdzenia dziecko staje się świadkiem w procesie karnym, świadkiem szczególnie wrażliwym. Od kilku lat w ramach działań organizacji pozarządowych ministerstwo przygotowuje, choć bardzo wolno, procedury sądowe, które mają zwrócić uwagę na szczególną podatność dziecka na zranienie. Zmieniają się też elementy prawa, które nadają zobowiązania organom prawnym do zważania na psychikę dziecka, a opiekunom dają możliwość stawiania wymagań co do form przesłuchania "małych" świadków.
Szczególnie ważnym elementem w świecie dzieci - świadków staje się dbałość o unikanie wtórnej wiktymizacji. Powstają miejsca służące bezpiecznemu przesłuchaniu dzieci, odbywają się szkolenia mające ukazać kruchość zarówno psychiki dziecka, jak i materiału dowodowego w postaci pierwszych jego zeznań.
Prawem dziecka skrzywdzonego jest też prawo do wsparcia ze strony społeczeństwa. Rozumiem je jako brak izolacji i naznaczenia dziecka jako słabego, gorszego, innego. Jest szczególnie ważne, abyśmy rozumieli sytuację dzieci wykorzystanych seksualnie.
Prawa dziecka zawsze jednak podlegają ocenie, wartościowaniu przez osobę dorosłą, nie tylko przez osoby mu najbliższe. Wartość posłuszeństwa i szacunku wobec starszych jest głęboko wpisana w proces wychowawczy i kształtowanie "człowieka" - przesłania czasem widok cierpienia, które towarzyszy nadużyciom, nazywanym przez sprawcę "wychowywaniem". Jak bardzo inne staje się rozumienie pojęcia bycia grzecznym, posłusznym, spełniającym polecenia dorosłych dzieckiem, w sytuacji, gdy osoba dorosła nadużywa dziecka dla swoich celów. Od nas, osób niebędących głównymi opiekunami, dziecko potrzebuje uważności na zachowania dorosłych blisko niego. Prawo dziecka do opieki daje nam zatem prawo do przyglądania się, jak wygląda sprawowanie tzw. "władzy rodzicielskiej".
Piszę o prawach dziecka mając na uwadze potrzeby. Zatrzymam się chwilę na tym, czy dzieci widzą swoje prawa, a co za tym idzie, czy wyrażają potrzeby w nich zawarte. Zdumiewają mnie za każdym razem wyniki badań ankietowych przeprowadzanych wśród dzieci, w których pyta się je o ich wiarę we własne prawa.
Badania przeprowadziłam przy realizacji programu profilaktycznego dotyczącego profilaktyki przemocy na grupie 614 uczniów o średniej wieku 14 lat. Wyniki są smutne, ale oddają wiernie nasz stosunek do posiadania praw przez dzieci.
Jedno z pytań dotyczyło określenia, czy prawdziwe jest zdanie: "Są takie sytuacje, gdy dorosły ma prawo uderzyć dziecko". Zdaniem prawie 23% dzieci mieszkających w Warszawie są takie sytuacje, kiedy dorośli mają prawo uderzyć dziecko. To samo pytanie zadałam grupie 132 dzieci w tym samym wieku, ale zamieszkujących małe miasto. Badania pokazały, że 51,5 % dzieci z małego miasta przyznaje dorosłym prawo do krzywdzenia dziecka. Zatrważa liczba dzieci przystosowanych do myślenia o tym, że prawo krzywdzenia należy się dorosłym.
Te same grupy zapytałam, czy prawdą jest, że "gdy się człowiek zdenerwuje, ma prawo zrobić komuś krzywdę?". Za prawdziwe to zdanie uważa 5,3% dzieci z Warszawy oraz 3,79 % dzieci z małego miasta. Z powodu różnic w liczbie badanych trudno o poprawność statystyczną, warto jednak zwrócić uwagę na dysproporcję między pierwszym i drugim pytaniem.
Popatrzmy jeszcze na opinie dorosłych - studentów Akademii Medycznej. W 2003 roku 115 studentów o średniej wieku 21,2 udzieliło odpowiedzi w ankiecie dotyczącej krzywdzenia dzieci. W badaniu brały udział 62 kobiety i 53 mężczyzn. Badani odpowiadali m.in. na pytanie "czy zgadzasz się, że są sytuacje, w których przemoc wobec dziecka jest usprawiedliwiona?"
Odpowiedzi studentów na pytanie:
"Czy zgadzasz się, że są sytuacje, w których przemoc wobec dziecka jest usprawiedliwiona?”
(dane w %)
Rodzaj odpowiedzi Kobiety Mężczyźni Średnia
Zdecydowanie tak 1,61 3,77 2,60
Raczej tak 9,68 34,00 21,00
Raczej nie 29,01 30,20 29,40
Zdecydowanie nie 59,70 32,10 47,00
Nie mam znania - - -
Ponad 70% studentów stwierdza, że raczej nie lub zdecydowanie nie zgadzają się z usprawiedliwianiem takiej sytuacji. Gdyby porównać to z opinią samych dzieci - odpowiedzi wyglądają prawie jak lustrzane odbicie, szczególnie w przypadku dzieci z małego miasta.
Badania nie były planowane jako porównanie zdania różnych grup - wyniki zestawiono specjalnie dla tego artykułu, niemniej jednak wskazują na istotną nieznajomość praw dziecka wśród samych dzieci. Prawdziwym zatem wydaje się być wniosek, że powinno się uczyć dzieci ich praw, wyrażać potrzeby. U podstaw demokratycznego państwa powinno stać zatem przygotowywanie osób uprawnionych do korzystania z praw im nadanych.
Katarzyna Fenik