Poseł PSL na gazie w cudzym aucie

Trudno jest się w zasadzie dziwić, że przedstawiciele władzy tak nie lubią dziennikarzy. Pojawiają się w zupełnie nieoczekiwanych miejscach, tam gdzie nikt ich nie prosi, na dodatek często mają u swojego boku kamerzystę. A później trzeba ponosić jakieś wydumane konsekwencje niewinnego spacerku na świeżym powietrzu.
/ 02.11.2010 09:52

Trudno jest się w zasadzie dziwić, że przedstawiciele władzy tak nie lubią dziennikarzy. Pojawiają się w zupełnie nieoczekiwanych miejscach, tam gdzie nikt ich nie prosi, na dodatek często mają u swojego boku kamerzystę. A później trzeba ponosić jakieś wydumane konsekwencje niewinnego spacerku na świeżym powietrzu.

Ot taki poseł Andrzej Pałys. Kiedy stał sobie niewinnie niedaleko hotelu poselskiego, zauważył go dziennikarz TVN24. Kręcił inny materiał, zwrócił się jednak do posła, podejrzewając początkowo, że ten może źle się czuć. Wystarczyło jednak, aby poseł powiedział jedno zdanie, jasnym stało się, co stoi u przyczyn jego niedyspozycji. Pałys bełkotał, zupełnie nie kojarzył faktów, nie był w stanie odpowiadać konkretnie na zadane pytania. Jasnym stało się, że jego stan jest wynikiem nadmiernie spożytego alkoholu. Pod czujnym okiem kamery, absolutnie pijany, poseł ruszył przed siebie, tylko po to aby ... wsiąść do pechowo otwartego samochodu, którego właściciel widział go pierwszy raz w życiu. Ale co można zrobić, kiedy do samochodu nagle wejdzie poseł, legalnie wybrany reprezentant narodu? Nie można wyrzucić, w końcu ten chroniony jest znacznie bardziej niż zwykły obywatel. Właściciel feralnego auta ograniczył się do słownych nakazów opuszczenia jego pojazdu, w zasadzie jednak stojąc obok niego bezradnie. Kamera filmowała dalej.

Na szczęście do akcji ruszyła straż marszałkowska, która skutecznie przekonała otumanionego posła do powrotu do zamkniętego budynku. Co było dalej, jest już niedostępne naszym oczom. Partia już pozbawiła Pałysa funkcji Wiceprezesa Partii w regionie oraz Szefa Sztabu Wyborów Samorządowych 2010. Na szczęście nikt z PSL-u nie twierdził uparcie, że ten jest ofiarą choroby. Sam poseł po tym, jak tylko procenty wywietrzały z jego głowy, przeprosił za pośrednictwem swojego bloga. Chwała mu za to, że nie wmawia nam, że czarne jest białe, a białe czarne. To już robił inny polityk.

Cóż. Nie na darmo powstało powiedzenie „człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”. Andrzejowi Pałysowi widać też nie. Do kampanii parlamentarnej mamy jeszcze rok, być może więc posłowi uda się odzyskać choć trochę zaufania własnej partii, która może nie skreśli go z własnych list. Jak na razie bezsprzecznie udało się mu uzyskać popularność. Film z jego spotkania z dziennikarzem robi furorę w Internecie. Wcześniej większość z nas nigdy nie poznałaby w dość poczciwej twarzy Pana Pałysa reprezentanta narodu. A tak… niech ocenią ci, którzy na niego głosowali.

Fot.pl.wikipedia.org

Redakcja poleca

REKLAMA