Ale przyznać trzeba, że zwycięstwo to niewielkie. Podczas kiedy sondaże dawały partii Donalda Tuska nawet kilkunastoprocentowe zwycięstwo, te powyborcze, wstępne rezultaty, stawiają PO jedynie około dziesięć procent ponad głównym konkurentem. Za dwoma głównymi partiami plasuje się, z sensacyjnie wysokim wynikiem PSL, które zrzuciło z podium Sojusz Lewicy Demokratycznej.
I to właśnie PSL powinno być uznane za głównego zwycięzcę tych wyborów. Partia, o której mówiło się, że już się nie liczy, nagle uzyskała trzeci wynik w kraju, ponownie stając się wartościowym koalicjantem dla zdobywcy większości głosów. Tym zdobywcą jest bez wątpienia Platforma Obywatelska, która – mimo iż osiągnęła znacznie gorszy wynik niż ten sondażowy – zdobyła większość województw i już zapowiada wspólne rządy z partią Pawlaka.
Pierwsza tura pozwoliła także wybrać kilkunastu prezydentów miast. Nie było niespodzianek w Warszawie – Hanna Gronkiewicz – Waltz zapewniła sobie kolejną kadencję wynikiem 53,32%. O uznaniu mieszkańców swojego miasta może też mówić chociażby Rafał Dutkiewicz we Wrocławiu (71,67%) czy Czesław Renkiewicz w Suwałkach (71,29%). Najwyższe wyniki zdobywali kandydaci, przynajmniej w teorii bezpartyjni.
Mimo początkowej niepewności, zwycięzcą pierwszej tury w Krakowie został Jacek Majchrowski, który za dwa tygodnie powalczy ze Stanisławem Kracikiem. Oskarżenie o molestowanie seksualne nie zaszkodziło też Czesławowi Małkowskiemu – w pierwszej turze uzyskał on najlepszy wynik z olsztyńskich kandydatów. Są też oczywiście przegrani. Wśród nich są bliźniaczki Grzegorza Napieralskiego (każda mniej niż 10 głosów) oraz Katarzyna Szczołek, znana światu mediów jako Sara May. Jej oszałamiający wynik to 25 głosów. Ogłosiła już zresztą, że przegrała przez kobiety, które – zazdrosne o jej urodę – nie chciały na nią głosować. Winę na innych scedował też sam Jarosław Kaczyński, który już po wstępnych wyborach ogłosił, że przegrana jego partii jest wynikiem „perfidnej akcji” jakiej dopuściła się Joanna Kluzik-Rostkowska, kiedy zainicjowała odejście posłów z PiS. Szkoda tylko, że prezes zdawał się nie pamiętać, że sam wyrzucił Kluzik-Rostkowską z partii. Jego słowom wtórowali najbliżsi współpracownicy, ogłaszając w mediach, że to oni powinni czuć się wygranymi całych wyborów. Pewnie znajdą się jeszcze tacy, którzy w to uwierzą.
Ostateczne wyniki za dwa tygodnie. Dwa tygodnie kampanii wyborczej i ogłaszania kolejnych obietnic. Niektórych pewnie całkowicie nierealnych. Potem jeszcze 4 lata i wszystko zaczyna się od nowa. Ale to już całkowicie inna historia.