Gwiazdka kiedyś i dziś

Święta to najpiękniejszy czas w roku; uroczysta atmosfera, lśniący dom, ozdobione drzewko, pod którym piętrzą się prezenty i potrawy, które jemy często tylko raz do roku. Tylko dlaczego z takim rozrzewnieniem wspominamy Gwiazdkę, którą przeżywaliśmy w czasach dzieciństwa, kiedy wszystkiego było przecież mniej?
/ 06.12.2009 00:02
Święta to najpiękniejszy czas w roku; uroczysta atmosfera, lśniący dom, ozdobione drzewko, pod którym piętrzą się prezenty i potrawy, które jemy często tylko raz do roku. Tylko dlaczego z takim rozrzewnieniem wspominamy Gwiazdkę, którą przeżywaliśmy w czasach dzieciństwa, kiedy wszystkiego było przecież mniej?

Wystarczy wejść do dowolnego hipermarketu, by poczuć się oszołomionym wystrojem. Ogromne, bogato ubrane choinki, piętrzące się sterty bombek, łańcuchów i innych ozdób, stroiki świąteczne, skarpety, czekoladowe mikołaje, a przede wszystkim cała masa zabawek dla dzieci i zestawów upominkowych dla dorosłych. Moc wrażeń, kolorów, dźwięków i zapachów. Wszystkiego pod dostatkiem. Nawet w opłatek możemy przecież zaopatrzyć się w supermarkecie, u przemiłej hostessy przebranej za aniołka. Nie ma już problemów z kupnem cytrusów, bakalii i wszystkiego, czego potrzeba na Święta. A jeśli ktoś chwilowo nie dysponuje gotówką, zawsze może liczyć na pomoc swojego banku, który z chęcią udzieli kredytu świątecznego... Dlaczego więc, gdy siadamy wreszcie do odświętnie udekorowanego stołu, nie cieszymy się z tego przepychu, lecz wspominamy Gwiazdkę z naszego dzieciństwa?

Gwiazdka kiedyś i dziś

Metafizyka bez 12 potraw
Znana aktorka, Anna Romantowska na łamach jednego z czasopism tak wspomina Gwiazdkę w rodzinnym Białymstoku:
"To był czas magiczny, towarzyszyła mu tajemnica, oczekiwanie. Metafizyka. (...) Zawsze mieliśmy świeże drzewko, o którego ubranie dbałyśmy my, dzieci. Wszystko robiliśmy sami: zabawki z wydmuszek, jakieś koguciki, pajacyki, kleiliśmy kilometrowe łańcuchy z kolorowego papieru. (...) Nie było dwunastu potraw - to był dom, w którym się nie przelewało. Ponieważ pościliśmy już ze dwa dni przed Wigilią, czekaliśmy na kolację wygłodniali. Pamiętam, że mama na długo przed świętami piekła na wigilijny stół takie chrupiące bułeczki, malutkie jak brukselka, chyba z mąki i wody, jadło się je potem, maczając w trzykrotnie zmielonym maku. Były pyszne. Ich smak pamiętam do dziś. (...) Na wigilijnym stole były również zupa grzybowa, śledź z cebulką, ryba smażona, kompot z suszonych owoców, bakalie, orzechy. Jedliśmy proste dania, które jednak wtedy jawiły się nam jak prawdziwa uczta. Do dziś pamiętam zapachy wszystkich potraw. W dorosłym życiu nigdy nie udało mi się tej wyjątkowej atmosfery powtórzyć."

Dziś, w czasach, gdy wszystko można kupić, takie wspomnienia rozbawiłyby pewnie niejednego zmanierowanego nastolatka. "Po co robić ozdoby świąteczne, skoro bez przeszkód można je kupić? Po co komu skromna wieczerza, skoro w sklepie pełno jest produktów? Po co pościć, przecież święta to okazja, by najeść się do syta? No i najważniejsze: prezenty mają być markowe i kosztowne. Można przecież wziąć kredyt, są raty." Nic dziwnego zatem, że tak dobrze wspominamy świat, w którym oprócz materialnej strony świętowania był jeszcze czas na metafizykę, na oczekiwanie i... spokój.

"Dawniej święta noc faktycznie była cicha"
- Kiedyś tego wszystkiego nie było, ale czy życie było łatwiejsze? Chyba nie - mówi Julia Dybak (38 l.) z Kostrzyna nad Odrą - Pamiętam ogromne kolejki po kilka pomarańczy czy cytryny. Skromne prezenty. Samodzielnie wykonane ozdoby. I wyczekiwanie na wujka, który pracował w niemieckiej fabryce stroików świątecznych. Jakie piękne rzeczy przywoził! Faktem jednak jest, że Świętom towarzyszyła niezwykła atmosfera. Wyczekiwania, radości. A zwłaszcza spokoju. Tak jak głoszą słowa kolędy "Cicha noc", Wigilia była cicha, kolędy nie przerywał nieustannie brzmiący dźwięk dzwonka telefonu komórkowego, a życzenia składaliśmy sobie przy pomocy kartek pocztowych, a nie smsów z głupiutkimi wierszykami. Dziś, gdy siadamy do stołu, każdy myśli o czymś innym, nikt nie chce śpiewać kolęd, lepiej, żeby grał telewizor. Każdy trzyma w kieszonce swoją komórkę, bo przecież trzeba odczytać i odpisać na tyle smsów...

Dlaczego więc wspominamy Święta z naszego dzieciństwa? Odpowiedzi są dwie. Chcielibyśmy bowiem cofnąć czas do momentu, gdy byliśmy dziećmi, nie mieliśmy żadnych zmartwień, kłopotów, a Święta oznaczały dla nas magiczne chwile, tak różne od tych, które były na co dzień. Drugi powód to zmiana tempa życia. Kiedyś Święta były czasem skupienia, ciszy. Dziś staramy się za wszelką cenę tę ciszę zagłuszyć, a służyć do tego mają telefony, telewizor czy internet.
Dlatego jeśli jesteś gospodynią, zanim podzielicie się opłatkiem wyłącz telewizor, puść za to płytę z kolędami. Nie przejmuj się protestem dzieci czy dorosłych. Wytłumacz, że to tylko film, który mogą przecież obejrzeć przy innej okazji. Ten niewielki krok na pewno nie zastąpi cudownych wspomnień z dzieciństwa, ale za to pomoże sprawić, by po latach twoje dzieci mówiły: "Chcielibyśmy odtworzyć tę niepowtarzalną atmosferę, ale niestety, nie udało się...."

źródło: mwmedia

Redakcja poleca

REKLAMA