Kto z tej dwójki wyjdzie zwycięsko, przekonamy się już 7 marca. Avatar jest pewniakiem we wszystkich konkurencjach technicznych – w każdej po kolei zostawia swoich konkurentów lata świetlne z tyłu. Z czystym sumieniem można stwierdzić, że jego twórcy nie wyjdą z ceremonii z pustymi rękami. Jeśliby postawić na ilość Oscarów, Avatar jest pewniakiem. Zgarnie najwięcej.
Ale jak wiadomo, to nie techniczne Oscary liczą się najbardziej. Pośród ponad 20 kategorii istotnych jest tylko kilka. I to o nie toczy się największa walka.
Najlepszy film
Nominowani: Avatar, The Blind Side, Dystrykt 9, Była sobie dziewczyna, The Hurt Locker. W pułapce wojny, Bękarty Wojny, Odlot, Precious: Based on the Novel ‘Push’ by Sapphire, A Serious Man, W chmurach
Nietypowo i niestandardowo – tym razem za najlepszy film nominowano aż dziesięć filmów. Swoją decyzję umotywowano tym, iż podobno wiele filmów odpada już w na etapie nominacji. Więcej filmów nie jest jednak wielkim wydarzeniem, w prawdziwym wyścigu po nagrodę liczy się tak tylko naprawdę Avatar i The Hurt Locker. W pułapce wojny. Amerykanie kochają dobrze zrobione historie wojenne, co udowadniali już kilkunastoma Oscarami dla podobnych tematycznie filmów. Mimo tego jednak, na statuetkę nie ma szans Quentin Tarantino. Już na Złotych Globach nazywano go wielkim przegranym. Historie o dzielnych rodakach na wojnie sprzedają się świetnie– muszą to być jednak historie przynajmniej udające te prawdziwe. Nawet mało zorientowany w historii Amerykanin wie, że Hitler nie zginął w zamachu w Paryżu, dlatego też Bękarty Wojny wpadają w kategorię całkowitej fikcji. Oscara nie będzie.
Dlatego też The Hurt Locker powalczy z Avatarem. Jeśliby wierzyć wciąż w bojowe narodowe nastroje, wygra ten pierwszy. Ale niekoniecznie. Wiadomo, że Ameryka od dawna targana jest kryzysem gospodarczym, z którego niekoniecznie jest się w stanie wydobyć. Dlatego też wizja promowana przez film Camerona właśnie w Ameryce jest wyjątkowo sugestywna. Jego Pandora jest światem idealnym, cudownym, symbolizuje dla wielu raj. Są podobno już tacy, co kontemplują samobójstwo w nadziei, że po śmierci ockną się właśnie na Pandorze. Avatar zdobył już też Złoty Glob, co bardzo często daje przełożenie na późniejszego Oscara. Jeden albo drugi. Zobaczymy.
Najlepszy reżyser
Nominowani: James Cameron (Avatar), Lee Daniels (Precious), Quentin Tarantino (Bękarty wojny), Kathryn Bigelow (The Hurt Locker), Jason Reitman (W chmurach)
Dokładnie jak w przypadku kategorii najlepszy film, o statuetkę najlepszego reżysera powalczą Bigelow i Cameron. Ceremonia Złotych Globów dała pierwszeństwo Cameronowi i to najprawdopodobniej on dostanie też Oscara za reżyserię. Odpowiednia kampania marketingowa podkreśla jak długo pracował nad Avatarem, ile czasu minęło też od jego ostatniego filmu. To też Cameron przyciągnął do kina więcej widzów. Wydaje się więc, że Bigelow ma znacznie mniejsze szanse i nie będzie w stanie przeszkodzić byłemu mężowi w odebraniu statuetki.
Najlepszy aktor
Nominowani: Jeff Bridges (Szalone serce), George Clooney (W chmurach), Colin Firth (A Single Man), Morgan Freeman (Invictus), Jeremy Renner (The Hurt Locker)
Kategoria najtrudniejsza do wytypowania zwycięscy. Jeśliby wierzyć Złotym Globom, Oscar przypadnie Jeffowi Bridgesowi. Bridges zdaje się spełniać wszystkie nieformalne wymogi do nagrody. Nie od dzisiaj wiadomo, że Akademia lubi dramatyczne role dojrzałych, często przegranych życiowo, opcjonalnie uzależnionych mężczyzn. Nawet jednak w tej swoistej „podkategorii” Bridges ma konkurentów. W świecie filmu dużo mówi się o doskonałej roli Clooneya, Oscar może też przypaść Freemanowi za wcielenie się w Nelsona Mandelę. Freeman ma już na koncie Oskara, tutaj jednak podjął się roli odważnej i został zauważony. Powalczą więc trzej panowie. Chyba tylko Jeremy Renner i Colin Firth mogą 7 marca siedzieć spokojnie. Będą musieli obejść się smakiem.
Najlepsza aktorka
Nominowane: Sandra Bullock (The Blind Side) Helen Mirren (The Last Station), Carey Mulligan (Była sobie dziewczyna) Meryl Streep (Julie i Julia), Gabourey “Gabby” Sidibe (Precious)
To był bez wątpienia rok Sandry Bullock. Zrobiła to, co nie udało się tak wielu i z wielkim sukcesem została aktorką dramatyczną. Chyba nikt z nas już nie wierzył, że uda jej się wyjść z szufladki tej nieszczęsnej komedii romantycznej i zostać zauważoną w świecie nagród aktorką. Chociażby za ten sukces to właśnie Bullock najprawdopodobniej dostanie Oscara. Zagrozić może jej w zasadzie jedynie weteranka nominacji Meryl Streep. Doskonałość postaci jaką stworzyła w Julie i Julia nie podlega wątpliwości. „Trudno już zliczyć ile osobowości miała Meryl Streep. Tak samo tutaj. Ona nie gra Julii Childs, ona staje się Julią Childs” pisał o Streep krytyk New York Times’a. Jeśli Meryl przegra z Bullock, będzie to wyłącznie ze względu na gatunek filmu w jakim zagrała. W Oscarach dramaty niemalże zawsze stoją ponad komediami. To takie niepisane prawo filmowe.
Także Streep kontra Bullock. Ale ręki uciąć sobie nie dam. Czarnym koniem wszystkiego może stać się Gabourey Sidibe. 27-letnia aktorka szturmem zdobyła wielkie hollywoodzkie salony. Jej na wskroś dramatyczna i nieprawdopodobnie emocjonalna, na dodatek pierwsza w życiu rola, już dała jej miejsce wśród najlepszych. Akademia lubi takie historie, więc jeśli wzruszą się odpowiednio, kto wie, może to właśnie Sidibe dostanie statuetkę.
Najlepszy aktor drugoplanowy
Nominowani: Matt Damon (Invictus), Woody Harrelson (The Messenger), Christopher Plummer (The Last Station), Stanley Tucci (Nostalgia anioła), Christoph Waltz (Bękarty wojny).
Będzie Oscar dla filmu Tarantino. Chociaż niektórzy dają szanse Mattowi Damonowi, Oscar dostanie bez wątpienia Christoph Waltz. Bękarty Wojny były JEGO filmem. Waltz swoją postacią i grą zostawił daleko w tyle swoich znacznie bardziej znanych kolegów To on też wyniósł ten film do rangi wybitnego. Nie nagrodzenie go statuetką byłoby ogromnym błędem. Jestem przekonana, że nikt takiego nie popełni.
Najlepsza aktorka drugoplanowa
Nominowane: Penélope Cruz (Nine – Dziewięć), Vera Farmiga (W chmurach), Maggie Gyllenhaal (Szalone serce), Anna Kendrick (W chmurach), Mo’Nique (Precious)
Po zeszłorocznym, dla mnie średnio zasłużonym Oscarze, bez szans na statuetkę jest Penélope Cruz, która tym razem będzie musiała zadowolić się jedynie nominacją. Złotego Globa wygrała Mo’Nique i to najprawdopodobniej też ona dostanie Oscara. Hollywood lubi takie role a sam, stosunkowo niskobudżetowy film Precious, robi w Ameryce furorę. Stawiam na więc na Mo’Nique chociaż w głębi duszy życzyłabym zwycięstwa Maggie Gyllenhaal. Już najwyższy czas, żeby ktoś ją docenił.
Wszyscy przygotowani
Kategorii jest znacznie więcej, liczy się jednak tylko kilka. Ci „techniczni” muszą przemknąć przez scenę, podziękować i uciekać zanim zacznie grać orkiestra. To dopiero tym bardziej znanym wygranym nikt nie przerywa. Nominowani mają już do perfekcji przećwiczone swoje mowy, gesty i łzy wzruszenia. Nikt już dzisiaj nie wierzy, że tekst „nie przygotowałam przemówienia” jest czymś spontanicznym i wiarygodnym. Na imprezach tej rangi wszystko ma być tak jak trzeba. Ma być doskonale, profesjonalnie a zyski z reklam mają przebić te z roku poprzedniego. Ceremonia Oscarów to doskonałe, niezmiernie zyskowne przedsięwzięcie dla organizatorów. Dla aktorów to najbardziej prestiżowa z imprez, taka gdzie chce być każdy, a na zostanie w domu mogą pozwolić sobie tylko ci, których pozycji w świecie filmu nic już nie zagrozi. Z reguły jednak nawet oni wolą pojawić się na czerwonym dywanie. Najważniejszym czerwonym dywanie na świecie. Jeśli tam jesteś, znaczy się, że liczysz się ty albo osoba z którą jesteś. Już 7 marca zobaczymy, kto liczy się w tym roku.
Marta Czabała