A w polityce dalej daleko od rzeczywistości

„Prezydent gdzieś poleci i to się wszystko zmieni” – te słowa prezydenta Komorowskiego powinny według prezesa Kaczyńskiego stać się przedmiotem śledztwa prokuratury.
/ 21.08.2010 20:44

„Prezydent gdzieś poleci i to się wszystko zmieni” – te słowa prezydenta Komorowskiego powinny według prezesa Kaczyńskiego stać się przedmiotem śledztwa prokuratury.

Na zorganizowanej 7 sierpnia konferencji prasowej, Jarosław Kaczyński opowiedział dziennikarzom dlaczego nie był na zaprzysiężeniu prezydenta i jak fatalnym w skutki będzie dla Polaków wybór Komorowskiego a nie jego samego. Cytując, przekręcone zresztą słowa prezydenta Komorowskiego, jawnie zasugerował, że katastrofa smoleńska jest wynikiem tajnego bez wątpienia spisku, mającego na celu ostateczne uniemożliwienie Lechowi Kaczyńskiemu wygranie drugiej kadencji. „Władza boi się pamięci o Lechu Kaczyńskim, bo uosabiał to wszystko, czego zaprzeczeniem ona jest, czyli suwerennej, demokratycznej i sprawiedliwej w swoich stosunkach społecznych Polski” – takimi słowami podkreślił swoje racje.

Tytułując prezydenta „panem Komorowskim” Kaczyński ostatecznie określił stanowisko PiS wobec nowego przywódcy kraju i dał już pierwsze prognozy tego, jak będzie wyglądała współpraca jego partii z rządem. A nikt nie wątpi, że będzie jak mówi. Trudno uwierzyć, że ktokolwiek w partii mógłby stanąć w jawnej opozycji do wodza, a ten coraz głębiej i bez przerwy brnie w coraz to bardziej skrajny radykalizm. Szuka poparcia w manifestujących swoje poglądy na granicy prawa grupach, uderza w radykalne i bardzo konserwatywne środowisko katolickie, rekrutuje zwolenników w strukturach kościoła. Podsycanie plotek o możliwym smoleńskim zamachu, jak i tych o zaaranżowaniu go przez środowisko PO, jeszcze przez jakiś czas zapewni mu pewnie uwielbienie niektórych z tych grup, jak i zainteresowanie mediów. W praktyce, z biegiem czasu może przełożyć się jednak na zmęczenie tego mniej konserwatywnego elektoratu PiS, na co dzień wiernego założeniom partii, jednak niechętnego zgłębianym przez prezesa teoriom. W nadchodzących szybkim tempem wyborach PiS może więc jeszcze bardziej stracić do PO, stale zresztą chętnej (a kto by nie był) do uzyskania ponad 50 procentowego poparcia. Trudno jest uwierzyć, że teorie Jarosława Kaczyńskiego pozwolą mu na nawet myślenie o powrocie do władzy i teki premiera. Jeśli nie zatrzyma się w swojej osobistej wendetcie, przyjdzie mu chyba też pożegnać się nawet z szefostwem partii, bo nawet ci najbardziej wytrwali z jego świty nie wytrzymają kolejnych teorii konspiracyjnych. Być może to właśnie oni pierwsi będą musieli powiedzieć wodzowi „nie”. Tylko do tego czasu może jeszcze minąć wiele miesięcy i jeszcze więcej konferencji prasowych.