Ktoś musi zająć się chorym Bernardem, tak więc Tobiasz zostaje odwieziony na dworzec i oddany pod opiekę konduktora. Słychać gwizd, i już pociąg toczy się po szynach. Chwilę później do przedziału, w którym wygodnie ulokował się Tobiasz, dosiada się miła starsza pani z uroczym, gadającym ludzkim (!) głosem psiakiem oraz dwaj nietypowo ubrani mężczyźni, Jarutek i Daniutek. Tak rozpoczyna się najdziwniejsza, pełna magii i niebezpiecznych przygód, podróż kilkuletniego chłopca.
Tobiasz Stokrotka, splotem dziwnych przypadków, trafia niespodziewanie zamiast do Zielonki do… Różowego Ryja! Miasteczka, w jakim tylko gdzieniegdzie można natknąć się na błękit, zieleń czy odcień czerwieni. Tutaj światem rządzi bowiem róż, oraz burmistrz Atanazy Gerwazy Protazy Kiełbasa, któremu marzy się idealny świat. Taki w kolorze… jakżeby inaczej - doskonałego różu! Ach, jak byłoby wspaniale, gdyby niebieskie niebo zastąpiłoby różowe różewo. Słońce wschodziłoby na zachodzie, ale dzięki temu poranny blask oświetlałby jaśminy w ogrodzie burmistrza. Ludzie musieliby płacić kolejne podatki – ot, choćby za patrzenie na różowe chmurki na różewie! Wszędzie, aż po horyzont, jednolity kolor cieszyłby wzrok Atanazego Kiełbasy i jego małżonki, Oliwii Kiełbasy, która od towarzystwa dzieci woli swoją Ślicznotkę. Różową świnię w różowych pantalonach i haftowanej kamizelce, co przy stole zachowuje się jak… świnia!
Nie wszystko jednak w Różowym Ryju jest takie różowe jak chciałby gospodarz miasteczka. Burmistrz wydaje kolejne polecenia, wciąż jednak wiosna nieco wymyka mu się spod kontroli, ludzie czasem odmawiają posłuszeństwa, a do szczęścia i pełni władzy potrzebuje plecaka pewnej staruszki. Ma go w swoich rękach Tobiasz. Tylko czy chłopiec, wiedząc o jego magicznej zawartości, odda go Atanazemu? Wątpliwe. Może by tak „przekupić” Tobiasza stanowiskiem Najwyższego Inspektora do Spraw Organizacji Gier i Zabaw Dziecięcych Różowego Ryja? Tak, to wydaje się być idealnym pomysłem – ludzie są z natury łasi na komplementy i pochwały. A jednak nie wszystko zaczyna się układać po myśli burmistrza…
Wędrując po zakamarkach Różowego Ryja, Tobiasz trafia m.in. do nietypowej biblioteki z duchami i upiorami, pięknego ogrodu z zagadkowym labiryntem, lecznicy z mało sympatycznym weterynarzem oraz wesołego miasteczka z olbrzymią karuzelą z siedzeniami w kształcie różowych świnek. Chłopiec, wciąż ścigany przez nowych znajomych z pociągu oraz współpracowników burmistrza, próbuje odszukać Dzielnicę Małych Domków, w której mieszka starsza pani, by oddać jej plecak, jaki przez pomyłkę trafił do niego. Nie jest to jednak proste w miasteczku, gdzie sami mieszkańcy dziś już nie za bardzo się orientują, czy Wieprzowa to dawna Wielka, Woźna, a może Wesoła. Do tego ten wszechobecny prosiaczkowy róż!
A jednak książka wcale nie jest landrynkowo słodka. Tobiasz, trafiając do nietypowego miasteczka, co rusz popada w jakieś tarapaty. Na szczęście, nie jest sam – początkowo towarzyszy mu pies pani Miodunki, z którym może się porozumiewać, potem dołączają nowi przyjaciele, dzięki którym zaczyna rozumieć, że w życiu nie liczą się słowa, a czyny. Magia? W chwilach największej próby trzeba zawsze liczyć na siebie, nie czekać na czary.
„Niezwykła podróż Tobiasza Stokrotki” zabiera młodszych czytelników (ok. 8-12 lat) w ciekawą i barwną podróż do krainy marzeń i fantazji. Duże litery oraz większe odstępy między wierszami ułatwiają dzieciom samodzielne czytanie, zaś akcja… pędzi tak szybko, że najmłodsi nie powinni się nudzić. 336 stron, podzielonych na rozdziały, z pewnością wystarczy na wiele jesiennych, pochmurnych wieczorów. Przy okazji, można się z rodzicami zabawić w stworzenie przestrzennej mapy Różowego Ryja – z zakładem fryzjerskim pana Grzywy, piekarnią pana Rogalika i lecznicą dla zwierząt pana Wydry. Oj, będzie się działo…
„Niezwykła podróż Tobiasza Stokrotki” Julita Frańczak-Dratwa, Aneta Korpaczewska/ Zysk i S-ka
Anna Curyło