
Śląskie Wesołe Miasteczko kusi licznymi atrakcjami. Informacja na oficjalnej stronie internetowej parku (www.wesole-miasteczko.pl) zachęca do wizyty: „Takiego drugiego obiektu w Polsce nie znajdziecie! Wspaniała rozrywka dla całej rodziny!” Tornado Coaster, Rainbow, River Splash, Horrorwood Extreme, Rock’n’Roll czy Funny Mouse intrygują już samymi nazwami. Korzystając z jednego dnia ładnej pogody w miniony weekend, postanowiłam osobiście sprawdzić, co kryje się za obco brzmiącymi słowami. Zaciekawiona, ruszyłam w świat barwnych karuzel i huśtawek.
Wesołe Miasteczko w Chorzowie ma swój urok. Kolorowe wiatraczki kręcą się na wietrze. Wciąż dobiega do nas gwar wesołych rozmów, śmiech i radosne krzyki. Gdzieś w tle słychać muzykę. W powietrzu pachnie frytkami i hamburgerami. Rodziny z dziećmi spacerują nieśpiesznie alejkami. Jednym słowem… czuć mocno odpustowy klimat. I też takie wrażenie pozostawiła na mnie kilkugodzinna wizyta w śląskim parku rozrywki.
Emocji, atrakcji i przeżyć nie brakowało nam od samego początku. Od momentu wyjechania z Katowic. Chorzowskie zoo, planetarium i wielki plac zabaw przyciągają nie tylko okolicznych mieszkańców, ale także turystów z pobliskich województw. Przyjezdnych wielu, stąd problem z zaparkowaniem samochodu może być duży. Nie brakuje jedynie fantazji niektórym kierowcom – auta zastawiają chodniki, trawniki czy przejścia, tarasując momentami swobodne poruszanie się po mieście. Szczęśliwie po 20 minutach i nam udało się dotrzeć na wolny parking, więc mogliśmy już ruszyć w kierunku widocznego z daleka diabelskiego koła.
Niestety, kolejna niespodzianka czekała na nas (i wiele innych osób) przy kasach. Sprawna i szybka obsługa raz dwa radziła sobie z kolejką, niestety… część ludzi po kłótni odchodziła rozczarowana od okienek. Śląskie Wesołe Miasteczko celowo wprowadza w błąd niejednoznaczną informacją na temat ceny wejścia. Zgodnie z cennikiem na stronie internetowej, w parku płaci się za korzystanie z poszczególnych atrakcji punktami. Kupując magnetyczną kartę wstępu za min. 25 zł, otrzymujemy 25 punktów.

Jeśli chodzi o dzieci, koszt jednej przejażdżki to około 5 punktów (można spotkać karuzele nieco tańsze, są i droższe). Niestety widać, że liczy się czas – ledwo dziecko wejdzie do samochodzika, już musi z niego wysiadać. Dobrze, że kilka atrakcji jest darmowych: najmłodsi lubią bawić się w dmuchanych zamkach czy skakać po kolorowych piłeczkach. Także wejście do sali krzywych luster nie wymaga dodatkowych opłat.
Śląskie Wesołe Miasteczko dalekie jest od standardów europejskich. Obiekt zajmuje piękny teren (ze stawem pośrodku), widać jednak brak zainteresowania właściciela, by nieco zatroszczyć się o tak urocze miejsce. Klomby z kwiatami poprawiłyby ogólną estetykę. Gruntowna konserwacja i odnowienie niektórych huśtawek z pewnością nie zaszkodziłyby.
Także potrzebne są przytulne kawiarenki, gdzie można by posiedzieć przy kawie i nieco odpocząć – przy odrapanych i zniszczonych (z początkiem sezonu?!) stolikach można co najwyżej zjeść szybko frytki (tanie a smaczne).
Czy więc warto odwiedzić wesołe miasteczko? Z pewnością tak. Lata świetności ten

Raz w życiu nie tylko można, ale nawet trzeba trafić w świat śląskich karuzel. Nieco kiczowaty, ale mający swój urok.
Niczym z wiersza Mirona Białoszewskiego:
„Każda bryka malowana
w trzy ogniste farbki
I trzy są końskie maści:
od sufitu
od marchwi.
Drgnęły madonny
I orszak konny
Ruszył z kopyta.
Lata dokoła
Gramofonowa
Płyta,
Taka
płyta…” („Karuzela z madonnami”)
Anna Curyło