Tulipan przywędrował do Europy z Turcji w XVI w. Do Holandii z Wiednia przywiózł go lekarz i botanik Carolus Clusius. Nazwa tulipan pochodzi od słowa "tulbent" oznaczającego turban. Ceniono go zwłaszcza ze względu na kształt i kolorystykę, a największe uznanie zyskał sobie w krajach niemieckich i Niderlandach. Uprawie tulipanów sprzyjały przede wszystkim tamtejsze warunki klimatyczne. Każdy zamożny człowiek w Holandii musiał wręcz mieć w domu kolekcję cebulek tulipanów. Im większą tym lepiej - w przeciwnym wypadku uważano, że kiepsko idą mu interesy. w 1634 r. wszelkiego stanu i zamożności - od kupców, arystokratów po ulicznych kramarzy - ogarnął szał kupowania cebulek tulipanów, świadczących o wysokim statusie społecznym ich właścicieli. Plebejusze widzieli w uprawie tulipanów przepustkę na salony i nierzadko zdarzało się, że bez wahania oddawali połowę majątku za choćby jedną cebulkę tej rośliny.
Cebulki tulipanów stawały się główną lokatą kapitału i miernikiem wartości chętniej wykorzystywanym niż złoto czy srebro. Zamarło całe życie ekonomiczne kraju - nikt nie zajmował się rzemiosłem czy normalnym handlem - szkoda było na to czasu, skoro prawdziwe pieniądze zarabiało się na tulipanach. W roku 1634 r. pewien człowiek zapłacił za 100 tys. florenów za 40 cebulek. Dla porównania - za wierza można było w tamtych czasach kupić za 30 florenów, a woła za 100.
Rzadkim odmianom tulipanów nadawano imiona wielkich admirałów floty holenderskiej. Cebulka "Admirała Liefkina" kosztowała 4400 florenów, a "Admirała van der Eycka" "zaledwie" 1260. W 1637 roku za tulipana odmiany "Semper Augustus" zaproponowano kwotę astronomiczną na ówczesne czasy - ponad 3 tysiące florenów. To równowartość domu w Amsterdamie w 1639 r. Za cebulkę "Wicekróla" zapłacono w naturze: 4 wozy żyta, 2 wozy pszenicy, 4 woły, 12 owiec, 8 świń, 4 beczki najlepszego piwa, 2 beczki wina, 1000 funtów sera i łóżko, srebrny puchar oraz kompletny wyjściowy ubiór męski.
Spekulanci zarabiali krocie na sztucznie wywoływanych fluktuacjach cen cebulkach. Wytrawni gracze dorabiali się głównie na naiwności dyletantów odurzonych wizją łatwego bogactwa. W pewnym momencie spekulanci doszli do wniosku,że wyżej wyśrubować ceny się już nie da i rzucili na rynek nagromadzone pracowicie zapasy. Skutek był natychmiastowy - ceny zaczęły lawinowo spadać. Spadły raz na zawsze - nigdy więcej już się nie podniosły. Gwałtowny krach rynku tulipanowego doprowadził do wybuchu niepokojów społecznych. Poszkodowani domagali się od rządu rekompensaty strat. Władzy próbowały unieważnić transakcje zawierane w szczytowym momencie tulipanowego obłędu. Spowodowało to jednak załamanie obrotów kredytowych. W końcu dotarło do ludzi, że odpowiedzialności za kryzys nie można zrzucić na barki spekulantów - wywołała go powszechna pogoń za łatwym zyskiem. Minęło wiele lat zanim Holandia przezwyciężyła skutki chaosu gospodarczego.