W kręgach światowego show-biznesu Berlin uważany był do tej pory za mekkę niezależnych artystów. Szacuje się, że mieszka tu kilka tysięcy malarzy, fotografów, projektantów. Większość z nich znana jest tylko w wąskich kręgach. Jak dotąd gwiazdy z pierwszych stron gazet wolały wpadać do stolicy Niemiec na krótko, przy okazji premiery, zdjęć do filmu czy koncertu. Udzielały kilku wywiadów, potem kolacja w którejś z luksusowych berlińskich restauracji i wieczór w jednym z tutejszych nocnych klubów. Niewiele zagranicznych sław zadawało sobie trud, aby naprawdę poznać to niezwykłe miasto i jego historię. To tu zaczynała karierę Marlena Dietrich i tu mieszkał Felix Mendelssohn, twórca słynnego marsza weselnego. Na tutejszym uniwersytecie wykładali swego czasu bracia Grimm, a berlińskiemu Instytutowi Fizyki przewodził Albert Einstein. Ślady historii są obecne w stolicy Niemiec na każdym kroku. Tak jak na placu Poczdamskim. Wśród nowoczesnych budynków wciąż stoją fragmenty muru berlińskiego. W czasie zimnej wojny była tu martwa strefa – punkt, gdzie zbiegały się granice stref amerykańskiej, brytyjskiej i radzieckiej. Gdy zburzono mur, Roger Waters, lider grupy Pink Floyd, zorganizował na placu Poczdamskim jeden z najsłynniejszych koncertów – „The Wall” (co po angielsku znaczy właśnie „mur”). Do Berlina zjechała wówczas po raz pierwszy śmietanka europejskich gwiazd.
Teleszparag i riksza
Miejską panoramę najlepiej widać z wieży telewizyjnej stojącej pośrodku słynnego placu Aleksandra nazwanego tak w XIX wieku na cześć wizytującego stolicę Niemiec cara Aleksandra I. Berlińczycy pieszczotliwie nazywają swoją wieżę „teleszparagiem”. Na wysokości 250 metrów, w przeszklonej obrotowej kuli mieści się kawiarnia, gdzie można wypić kawę i, nie ruszając się z miejsca, obejrzeć Berlin z lotu ptaka. Stąd roztacza się widok na klasycystyczną aleję Unter den Linden. Stąd widać też najważniejsze zabytki i symbole miasta: Bramę Brandenburską, Reichstag (czyli siedzibę jednej z izb niemieckiego parlamentu), neogotycką kopułę berlińskiej katedry (Berliner Dom). Nie widać już za to ponurego symbolu powojennego Berlina – muru, który dzielił miasto na wschodnią i zachodnią część. Dziś Berlin dzielą już jedynie rzeki: Hawela i Sprewa, ich dopływy oraz jeziora. Berlińczycy chwalą się, że jest u nich więcej mostów niż w Wenecji. Charakterystyczne białe wycieczkowe statki kursują codziennie od rana do wieczora, przez cały rok. Dla tych, którzy wolą pozostać na lądzie, świetnym środkiem transportu jest też przeszklona kolejka panoramiczna jeżdżąca w weekendy z dworca Ostbahnhof przez centrum. Można też wynająć rikszę. Dokładnie taką, jaką berlińskie ulice przemierzała Céline Dion. Piosenkarka, która w czerwcu koncertowała w stolicy Niemiec, postanowiła przedłużyć pobyt i pozwiedzać.
Berlińskie wlozty i upadki
Gdzie zanocować w Berlinie? Gwiazdy szczególnie upodobały sobie dwa tutejsze hotele: luksusowy Ritz-Carlton – nowoczesny przeszklony wieżowiec przy placu Poczdamskim oraz położony nieopodal zabytkowy Adlon. Ten drugi, otwarty w 1907 roku, był jednym z najbardziej luksusowych hoteli na świecie. Bywali tu m.in. członkowie carskiej rodziny i amerykański przedsiębiorca John Rockefeller. W hotelu często wybuchały skandale. W erze kina niemego przed wejściem do lobby na Charliego Chaplina rzucił się tłum wielbicieli. Słynny komik wyszedł z przygody lekko poturbowany, stracił też... guziki spodni, które w szale wyrwali mu jego fani. To właśnie w Adlonie w 2002 roku, na balkonie jednego z apartamentów Michael Jackson wystawił za barierkę swojego najmłodszego synka, pokazując go zgromadzonemu pod hotelem tłumowi. Wszyscy wstrzymali z przerażenia oddech, kiedy zakryte ręcznikiem dziecko wisiało kilkaset metrów nad ziemią.
Tłumek paparazzich pod Adlonem to dość częsty widok. Zwykle udaje im się tu zaskoczyć gwiazdy. Ostatnio było jednak odwrotnie. Przypadek sprawił, że w hotelu nocowali jednocześnie Dustin Hoffman (do Berlina przyjechał promować film animowany „Kung Fu Panda”, w którym dubbingował głos jednej z postaci), i Kylie Minogue (dawała w stolicy Niemiec koncert). Podczas wspólnego lunchu obmyślili, jak zagrać na nosie fotoreporterom. Hoffman otworzył okno swojego pokoju i wychylił się z aparatem w ręku. W tym samym czasie Minogue pojawiła się w hotelowym holu. Paparazzi biegali z miejsca na miejsce, nie wiedząc, której gwieździe zrobić zdjęcie, a Hoffman z rozbawieniem fotografował całe to zamieszanie. Dlaczego sławy, którym przeszkadza zainteresowanie mediów, nie wybierają któregoś z eleganckich hoteli na uboczu? Zarówno Adlon, jak i Ritz- -Carlton mają tę niepodważalną zaletę, że znajdują się tuż obok Sony Center – kompleksu stalowo-szklanych budynków o futurystycznych kształtach. To właśnie tutaj odbywa się wiele europejskich premier amerykańskich superprodukcji. Wzdłuż krytego asymetrycznym dachem rozległego placu rozkładany jest czerwony dywan, po którym w błyskach fleszy przechadzają się gwiazdy.
Spektakularne „hollywoodzkie” imprezy przyciągają tłumy, ale Berlin i tak kojarzy się wielbicielom kina przede wszystkim z ambitnymi produkcjami, które od blisko 60 lat prezentowane są na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym. Berlinale to jedna z najbardziej prestiżowych imprez tego typu na świecie. W tym roku wyjątkowa, bo po raz pierwszy festiwal otwierał dokument – „Rolling Stones w blasku świateł” Martina Scorsesego. Gwiazdą wieczoru był główny bohater filmu Mick Jagger, który od dawna ma do Berlina słabość. Mniej przyjemne wspomnienia z festiwalu ma zapewne Madonna. Jej debiut reżyserski „Filth and Wisdom” został wygwizdany. Gwiazda nie dała jednak po sobie poznać, że reakcja publiczności ją dotknęła. Wieczorem, po pokazie, zrelaksowana i uśmiechnięta pojawiła się w słynnym Kaffee Burger przy Oranienburger Strasse, jednym z kultowych berlińskich klubów. Atrakcją tego niezwykłego miejsca są m.in. słynne „Russendisko”, czyli „ruskie dyskoteki”, wymyślone i prowadzone przez rosyjsko-niemieckiego pisarza Władimira Kaminera.
Berlin, moja miłość
Mówi się, że do Berlina ściągają dwa typy turystów. Jedni oglądają berlińskie ulice jedynie nocą, szukając wrażeń w tutejszych klubach, na koncertach, wernisażach i premierach. Drudzy wstają skoro świt, aby „odhaczyć” zabytki i inne atrakcje turystyczne. Do pierwszej grupy z pewnością należy Kate Moss, która upodobała sobie klimat berlińskich klubów (plotkarskie serwisy donosiły niedawno, że w jednym z nich bawiła się tak dobrze, że zgubiła na parkiecie swoją blond treskę). Zupełnie inny sposób na poznawanie miasta mieli Katie Holmes i Tom Cruise. Zatrzymali się w stolicy Niemiec, gdy Tom kręcił zdjęcia do filmu „Walkiria”. Życie nocne ich nie interesowało, bo ani na chwilę nie rozstawali się z córeczką Suri. Wybrali się z nią m.in. do zabytkowego berlińskiego zoo. Tego samego, od którego swoją nazwę wziął słynny, położony nieopodal dworzec kolejowy. Następnego dnia w gazetach na całym świecie królowały berlińskie zdjęcia. Dziennikarze i paparazzi przez cały czas pobytu w Berlinie nie dawali Kate i małej Suri spokoju. Nieco dziwne mogą się więc wydawać słowa Brada Pitta, który powiedział niedawno, że zabiera Angelinę do Berlina, aby „odetchnęła i wyciszyła się”. Co więcej, najpopularniejsza para na świecie wspomina coś o wysłaniu swoich dzieci do berlińskich szkół. Angelina i Brad mówią zgodnie: „Kochamy to miasto. Jest takie ciche i spokojne. Można tu żyć z dala od paparazzich”. Naprawdę w to wierzą czy tylko zaklinają rzeczywistość?