Prowincja, gorące lato, hormonalne burze i napory, a wszystko to w cieniu zakwitających dziewcząt, z których jedna, Tamsin (Emily Blunt), jest szlachetnej urody arystokratką, uczennicą najświetniejszych szkół z internatem, a druga, Mona (Natalie Press), sierotą i prowincjuszką, pilną uczennicą ulicy i okolicznych wrzosowisk.
Tamsin i Mona są tak różne jak łabędź i brzydkie kaczątko, foie gras i chleb ze smalcem, perfumy Chanel 5 i Być Może. W tej kompletnej odmienności ma swoje źródło ich wzajemna fascynacja, która przeradza się w wakacyjną miłość na śmierć i życie oraz letnią przyjaźń aż po grób. Razem wywołują duchy, snują się po wzgórzach, palą papierosy, próbują wina, halucynogennych grzybków i swoich ciał.
Ale tylko na pierwszy rzut oka Pawlikowski zrobił zwykły film o dojrzewaniu: już drugi wystarczy, żeby dostrzec kryjącą się pod inicjacyjną historią opowieść o samotności, manipulacji i młodzieńczym cynizmie. Mona i Tamsin umiejętnie reżyserują i podsycają swoją relację; siateczką kłamstw i zmyśleń oplatają rzeczywistość, żeby zabić nudę i pustkę długich wakacyjnych dni. Ale nadać sens letnim popołudniom można jeszcze w inny sposób – jak robi to wypuszczony właśnie z więzienia brat Mony, Phil (Paddy Considine), w ramach pokuty zamieniający rodzinny pub na miejsce spotkań gorliwych chrześcijan. Z których zresztą sam jest najgorliwszy: w modlitwach, czytaniach, wizjach i pracach ręcznych (zbija gigantyczny krzyż, by ustawić go nad miasteczkiem). Tylko czy sama gorliwość może zrodzić wiarę, a same słowa – miłość? Czy rytuał może wypełnić lub zastąpić pustkę?
„Lato miłości” jest filmem o poszukiwaniu sensu, a odnalezieniu jedynie formy, która tylko na krótko zaspokaja głód prawdziwych uczuć. A może wcale nie na krótko? Wszak niektórzy nie jedno lato, lecz lata całe zadowalają się takimi gotowcami, które usłużnie podsuwa nam kultura.
Małgorzata Sadowska/ Przekrój
„Lato miłości”, reż. Paweł Pawlikowski, Wielka Brytania 2004, Best Film, premiera 15 kwietnia
Lato miłości - FILM
Na pierwszy rzut oka to film o dojrzewaniu: już drugi wystarczy, żeby dostrzec opowieść o samotności i młodzieńczym cynizmie.